Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Ałuś” doczekał się nagrody po 46 latach

Jerzy Filipiuk
Andrzej Bachleda-Curuś (z prawej) w rozmowie z Franciszkiem Smudą, nominowanym w kategorii Trener Roku
Andrzej Bachleda-Curuś (z prawej) w rozmowie z Franciszkiem Smudą, nominowanym w kategorii Trener Roku FOT. ANDRZEJ BANAŚ
10 Asów Małopolski. Zlot sportowych gwiazd na gali wieńczącej nasz plebiscyt. Laureaci dziękowali szkoleniowcom i rodzinom, a nawet, jak Anna Lisowska, przepraszali, że byli nieznośni na treningach. Rafał Sonik sukcesy zadedykował swojemu teamowi. Kamilowi Stochowi i Justynie Kowalczyk życzono powrotu do zdrowia i olimpijskiej formy.

– Organizując ten plebiscyt, staramy się docenić nie tylko utytułowanych, doświadczonych sportowców, ale i wyławiać talenty. Jest to też okazja, by podziękować im za niesamowite chwile wzruszeń – mówiła zas­tępca redaktora naczelnego „Dziennika Polskiego” Małgorzata Nitek, witając znamienitych gości, którzy w czwartkowy wieczór zawitali do krakowskiego hotelu Galaxy.

Tych chwil wzruszeń laureaci 23. edycji plebiscytu na 10 Asów Małopolski i kandydaci do tego miana dostarczyli nam w mijającym roku wyjątkowo dużo. Sięgali po tytuły i medale podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi, na mis­trzostwach świata, Europy, w pucharowych zawodach, w prestiżowych wyścigach...

Laureatów plebiscytu oklas­kiwały dawne gwiazdy sportu, byli olimpijczycy, znani działacze i trenerzy, rodziny nagrodzonych.

Niektórzy goście, np. byli znakomici biegacze Jan Bala­chowski i Henryk Szor­dy­kowski (szybko znalazł wspólny język i tematy z karatekami z Niepoło­mic, z którymi siedział przy stole), gimnastyczka Barbara Śli­zowska (jak zwykle imponowała swą żywotnością) i tenisista Andrzej Fa­ruzel, to stali bywalcy naszej gali, która na trwałe wpisała się w kalendarz sportowego światka Małopolski.

Nawet „konkurencja” w postaci odbywającego się o tej samej porze w Kraków Arenie meczu Euroligi ko­szy­karek Wisły Can-Pack z Galatasaray Stambuł nie przeszkodziła w zgromadzeniu się wielu sław polskiego sportu.

Nie wszyscy laureaci – zajęci startami, przygotowaniami do nich lub leczeniem kontuzji – mogli się zjawić w Krakowie.

Treningi w Warszawie zat­rzymały szóstą tenisistkę globu Agnieszkę Rad­wańską, w imieniu której statuetkę odebrała jej mama Marta.

– Agnieszka wróci do Krakowa w ten weekend, a w drugi dzień świąt poleci na pięć dni do Miami, gdzie po raz pierwszy trenować będzie pod okiem Martiny Navratilowej. Stamtąd uda się do Perth, gdzie wys­tąpi w Pucharze Hopmana. Potem zagra w Sydney i w Australian Open w Melbourne. Nav­ratilova także tam przyleci – powiedziała mama Rad­wańskiej, zadowolona, że najwybitniejsza zawodniczka w his­torii tenisa znalazła się w sztabie szkoleniowym córki: – Wielu czołowych zawodników i zawodniczek korzystało lub korzysta z pomocy dawnych legend. Zat­rudnienie Nav­ratilo­wej to bardzo dobry pomysł. Potrafi ona doradzić, zwrócić uwagę na błędy. Już sama jej obecność w ekipie Agnieszki może wpłynąć deprymująco na jej rywalkę, a jej oklaski czy jakiś krzyk bardzo mobilizują­co na moją córkę.

Pomoc innych osób i częste podróże to jeden z elementów wyczynowego sportu na najwyższym światowym poziomie. Zwrócił na to uwagę inny laureat naszego plebiscytu, a zarazem Małopolski As Sportu, rajdowiec Rafał Sonik.

– Sport motorowy uznawany jest za dyscyplinę indywidualną, ale wcale tak nie jest. Bo na mnie pracuje 30 osób. Mamy cztery bazy na świecie, startujemy w wielu krajach na czterech kontynentach. Chcę więc swoje sukcesy zadedykować mojemu teamowi oraz moim najbliższym, bo przez większą część roku nie ma mnie w domu – wyz­nał Sonik.

A skoro mowa o motoryzacji... Nawiązał do niej w swym wystąpieniu As Honorowy, znakomity przed laty alpejczyk Andrzej Bachleda-Curuś, który w 1968 roku zwyciężył w plebiscycie na Asa Ziemi Krakows­kiej, zorganizowanym przez krakowskie ,,Tempo”.

– Jestem niezwykle uradowany, że po 46 latach ponownie coś dostanę. Sukces w 1968 roku szalenie przeżyłem. Gdy przyjechałem odebrać nagrodę, opony w moim samochodzie były pełne powietrza. Po imprezie były przedziurawione. Dziś przyjechałem taksówką – zdradził, wywołując salwy śmiechu na widowni.

Własnym samochodem dotarła na naszą galę Angelika Ziobro, żona Odkrycia Roku – skoczka narciarskiego Jana Ziobro. – Dopiero dziś rano dowiedziałam się od męża, że mam jechać po odbiór nagrody. Janek pojechał z kadrą na zawody do Engelbergu – mówiła tuż po pojawieniu się w hotelu Galaxy.

Zdecydowanie bliżej na galę miał prof. Szymon Krasicki z AWF Kraków, który odebrał nagrodę w imieniu Jus­tyny Kowalczyk. Promotor pracy doktorskiej mistrzyni olimpijskiej przypomniał, że nasza biegaczka narciarska w tym sezonie „startuje ze zmiennym szczęściem”, zaapelował: „życzmy jej zdrowia” i wyraził nadzieję, że „jeśli będzie zdrowa, przyniesie dużo radości”.

Tej ostatniej na początku roku dostarczył nam Kamil Stoch, zdobywając dwa złote medale olimpijskie. Również w naszym plebiscycie stanął – choć nie dosłownie – na najwyższym stopniu pod­ium, wyp­rzedzając – tak jak przed rokiem – Kowalczyk i Radwańską, z czego bardzo dumni byli jego rodzice Krystyna i Bronisław, odbierając nagrodę w imieniu leczącego uraz kostki syna (jest po operacji).

­Goście gali nagrodzili plebiscytowy triumf Stocha gromkimi brawami. Za te os­tatnie, ale podczas kolarskich wyścigów na wielu trasach, w imieniu swego męża Rafała Majki, przebywającego na prezentacji swojej grupy w Moskwie, podziękowała jego żona Magdalena.

Podziękowania to stały element wystąpień naszych laureatów. Nie zapomniała o nich – wspominając trenerów Andrzeja Drewniaka i Bogdana Świątkowskiego – krakowska mistrzyni świata w kata w karate kyokushin Anna Lisowska, ale uczyniła to w dosyć oryginalny sposób: – Dziękuję im za to, że nie zwariowali ze mną, bo czasami byłam nie do zniesienia.

– To ogromne wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale i dla całego karate – skomentowała Lisowska swą obecność w gronie Asów Małopolski (zajęła dziewiąte miejsce).

W podobnym tonie mówił przedstawiciel tercetu uhonorowanych krakowskich żeglarzy Piotr Ogrodnik, ciesząc się, że je­go dyscyplina „zaczyna pojawiać się w szerszym spektrum, a nie kisić się we własnym sosie”.

Z wielką dumą statuetkę odebrał także jego kolega Piotr Pe­tryla. Trzeci załogant z tercetu mistrzów świata, Grzegorz Ba­na­­szczyk, był akurat w czwartek zajęty budową jachtu w Łodzi.

W tej ostatniej kiedyś sukcesy z piłkarzami Wi­dzewa święcił trener Franciszek Smuda, który dziś walczy o przywrócenie świetności krakowskiej Wiśle. Był nominowany do tytułu Trenera Roku, ale choć ten trafił w inne ręce (trenera reprezentacji łyżwiarek szybkich Krzy­sztofa Niedź­wiedzkiego) jak zwykle świetnie – i długo – się bawił na naszej gali.

­– Nieważne, czy zdobywam jakieś trofeum czy nie. Mieszkam w Krakowie i zawsze chętnie uczestniczę w tej imprezie. Cieszę się, że są takie gale. To, że w gronie laureatów nie było piłkarzy, nie jest dla mnie zaskoczeniem. Bo nie mieli dobrych wyników – przyznał ceniony szkoleniowiec. Ale dodał od razu: – Jak nie byłem optymistą przez ostatnie półtora roku, bo tyle czasu pracuję teraz w Wiśle, tak dzisiaj jestem pewien, że budujemy drużynę, która będzie odnosić sukcesy. I to szybciej, niż komukolwiek się wydaje.

Do wielkich sukcesów przyz­wyczaił swych sympatyków Paweł Janusz z Akademii Karate Tradycyjnego w Niepołomicach. Ale nawet dwa tytuły mis­trza świata nie zapewniły mu miejsca w gronie laureatów. Czy można o lepszy dowód, jak mocna była konkurencja w tegorocznej edycji naszego plebiscytu? Mamy nadzieję, że podobne kłopoty bogactwa będziemy mieli także w przyszłych latach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski