Gdy na początku stycznia stery w Wiśle Kraków oficjalnie przejął prezes Robert Gaszyński, sprawę postawił jasno – celem „Białej Gwiazdy” na 2015 rok jest awans do fazy grupowej europejskich pucharów.
Walka o wykonanie tego zadania rozpocznie się już w najbliższy piątek, ale jeśli ktoś myślał, że „Biała Gwiazda” do ligowej wiosny przystąpi wzmocniona, to musi się poczuć mocno rozczarowany.
Mało tego, na razie nie ma nawet uzupełnienia składu, a takie właśnie ruchy zapowiadał jeszcze kilka tygodni temu Gaszyński. Podpisanie kontraktu z Michałem Miśkiewiczem jest tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Na konto nowego prezesa idzie również pozyskanie, ale dopiero od 1 lipca, Bobana Jovicia. „Biała Gwiazda” czyni starania, żeby Słoweniec z Olimpiji Lublana do Krakowa przeniósł się już teraz, ale nawet jeśli to nie nastąpi, to Jović ma pomóc w realizacji drugiego etapu planu na ten rok, czyli w meczach eliminacyjnych w europejskich pucharach. Żeby jednak w nich w ogóle wystąpić, trzeba dobrze grać już teraz w ekstraklasie.
A zadanie łatwe nie będzie jeśli wziąć pod uwagę fakt, że Wisła ma jeszcze węższą kadrę niż jesienią! Owszem Tomasz Zając i Przemysław Lech, którzy zostali wypożyczeni do klubów pierwszoligowych, nie byli wiodącymi postaciami w drużynie, ale zapewniali przynajmniej frekwencję na ławce rezerwowych. Teraz może być z nią duży problem, jeśli dojdą kontuzje i kartki.
I właśnie o zdrowie swoich podopiecznych powinien modlić się w pierwszej kolejności Franciszek Smuda. – Taki kataklizm jak rok temu, gdy wiosną dopadła nas plaga kontuzji, nie powinien się powtórzyć – mówi „Franz”, nawiązując do fatalnej passy wiślaków z poprzedniego sezonu, gdy zdziesiątkowany skład przegrywał mecz za meczem. Jeśli teraz krakowianie unikną takich ubytków, to przynajmniej o podium mogą powalczyć. Z taką opinią zgadzają się byli zawodnicy „Białej Gwiazdy”.
– Wisła ma drużynę, która powinna sobie zapewnić miejsce w europejskich pucharach, tylko trzeba sobie zadać pytanie, co dalej? Ten zespół potrzebuje wzmocnień i to znaczących, żeby myśleć o awansie do fazy grupowej – mówi Andrzej Iwan ekspert stacji Orange Sport.
– Uważam, że kadra Wisły jest mocna. Porównując skład choćby ze Śląskiem czy Lechem to widać, że jest potencjał – dodaje optymistycznie kolega Iwana z boiska, Marek Motyka. Zwraca on jednak również uwagę, że tak jak postuluje od dłuższego czasu Franciszek Smuda, Wiśle przydałby się drugi, rasowy napastnik.
– Jest potrzebny nie tylko po to, żeby naciskać Pawła Brożka. Można przecież w niektórych meczach grać na dwóch napastników. Poza tym są kontuzje, kartki. Trzeba mieć mocną kadrę, żeby grać o najwyższe cele – tłumaczy Motyka.
Tylko że jak nie było drugiego napastnika w Wiśle, tak nie ma. Wszystko wskazuje zatem na to, że ciężar strzelania bramek znów spadnie głównie na barki Pawła Brożka i Semira Stilicia. W przypadku Bośniaka wypada mieć tylko nadzieję, że misja, z jaką pojechał do Turcji na zgrupowanie drużyny prezes Robert Gaszyński, zakończy się powodzeniem i Wisła przedłuży kontrakt z Bośniakiem. Odejście Stilicia zrodziłoby duży problem.
Znalezienie zawodnika o podobnych umiejętnościach, a przy tym takiego, na którego „Biała Gwiazda” będzie mogła sobie pozwolić ze względów finansowych, byłoby niezwykle trudnym zadaniem. Dlatego zatrzymanie Stilicia może być dla Wisły kluczem do wszystkiego, o co chce walczyć w tym roku. A na razie trzeba znaleźć klucz do pokonania Lechii Gdańsk...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?