Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ambitny wioślarz wiedział, jak podpłynąć do pięknej koszykarki

Justyna Krupa
Laura ma sześć lat i lubi sport, ale czy pójdzie w ślady mamy?
Laura ma sześć lat i lubi sport, ale czy pójdzie w ślady mamy? fot. Krzysztof Porębski
Mistrzyni Polski z Wisłą Can-Pack i trzykrotny uczestnik Igrzysk Olimpijskich. Czy związek dwojga sportowców to idealna kombinacja? Zwłaszcza gdy jedno uwielbia zmiany i emocje, a drugie spokój? Agnieszka Szott-Hejmej i Rafał Hejmej przekonują, że się da

Zanim się poznali, on nie oglądał sportu w żeńskim wydaniu. A ona? - Myliło mi się kajakarstwo z wioślarstwem. Teraz wiem nawet, czym się różnią długie wiosła od krótkich - śmieje się Agnieszka. Dobrze za to wiedzieli, z czym muszą się zmierzyć, decydując się na bycie razem. Dwie sportowe kariery to dwa różne terminarze zawodów i zgrupowań. Ciągłe wyjazdy były nieodłączną częścią ich wspólnego życia od samego początku.

Poznali się w Zakopanem, gdy Rafał przebywał na zgrupowaniu. Niedługo potem wyjechał do Pekinu, by wystartować na Igrzyskach Olimpijskich. - Oglądałam transmisje nawet w nocy. Liczyłam, że zdobędzie medal. Chyba bardziej to przeżywałam, niż on - wspomina Agnieszka.- Bo to zawsze było i moje marzenie. A mąż miał to szczęście, że był na igrzyskach aż trzy razy. Zazdroszczę mu.

Doskonale rozumiała ówczesnego chłopaka, a teraz już męża. - W moim przypadku bardziej sprawdził się związek dwóch osób związanych ze sportem, niż relacja, w której tylko jedna strona była zawodowym sportowcem - przyznaje Szott. - Osoba, która na co dzień trenuje, wie, ile to kosztuje wyrzeczeń, poświęcenia.

Rafał nie do końca się zgadza.: - Jeżeli ktoś jest w związku ze sportowcem, akceptując i rozumiejąc jego priorytety, to też da się to pogodzić. Takim „mieszanym” parom może być łatwiej, jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem.

Wie, o czym mówi. Od sześciu lat wychowują córeczkę Laurę. A bywają takie momenty, że żadnego z nich nie ma w domu. Jak to godzą? - Nie mamy z tym problemów - przekonuje Rafał. - Trudno jest jedynie w nieoczekiwanych sytuacjach, jak ostatnio, gdy Laura rozchorowała się dosłownie tuż przed moim wyjazdem na zgrupowanie.

Moment, gdy w 2013 roku Szott dostała propozycję przenosin do Wisły był dla rodziny najtrudniejszy. To oznaczało bowiem perspektywę gry w Eurolidze. A rywalizacja z najlepszymi drużynami Europy to nie tylko zaszczyt. To konieczność podróżowania po całym kontynencie. Czy Rafał nie próbował jej powstrzymać?: - Bynajmniej! Ze sportowych marzeń nie można rezygnować.

- Niełatwo było wejść w ten rytm euroligowych wyjazdów - przyznaje Szott. -Ale chęć przekonania się na własnej skórze, jak ta słynna Euroliga funkcjonuje - przeważyła. Martwiłam się o Laurę, bo wiedziałam, że Rafała też często w domu nie będzie. Trzeba było zapewnić jej odpowiednią opiekę.

Był to jeden z najlepszych sezonów w karierze koszykarki. Kolejny przekreśliła kontuzja kolana. - Przeszłam zabieg i zaczęła się rehabilitacja. Zdarzały się wtedy momenty, gdy mówiłam: już nie dam rady, za bardzo boli. Bo ja to jestem taka „dwubiegunowa” - raz szczęśliwa i pozytywnie nastawiona, a raz - wpadam w totalny dół - wyznaje. Wtedy mąż był nieocenionym wsparciem. - Cały czas mnie motywował i powtarzał: będziesz biegać jak sarenka. No, prawie cały czas. - Kiedy miał dosyć mojego użalania się, mówił: Jak nie dajesz rady, to się pakuj i wracaj do Bydgoszczy! To była straszna manipulacja, ale podziałało. Teraz, gdy wróciła już do formy, nadal ją motywuje. Jest częstym gościem na meczach żony.- Wkręciłem się, choć na taktyce średnio się znam - przyznaje. - Raczej wspieram żonę mentalnie. Żeby czuła, że jak coś nie wyjdzie, to trzeba bardziej przeć do przodu.

Ona też go wspiera w przerwie między koszykarskimi sezonami. - Transmisje z zawodów Rafała rzadko są w telewizji. Ale staram się je oglądać, a latem kibicować mu na żywo.

Czasem lubią sobie podogryzać. - On mówi wtedy: wy tylko „klepiecie” tą piłką i rzucacie. A ja na to: przynajmniej widzę, w którym kierunku biegnę! - śmieje się. - Bo oni przecież wiosłują tyłem.

Nie próbowała oswoić się z wioślarstwem, nawet rekreacyjnie. - Łódka nie jest wcale taka stabilna, jak się wydaje - ostrzega. -Pamiętam, że gdy kiedyś spróbowałam wejść do niej sama, nie umiałam utrzymać równowagi nawet przez pięć sekund! - Wszystko przed tobą - wierzy mąż.

Agnieszka podziwia wysiłek, jaki wioślarze wkładają w swoje treningi: - To wymaga niesamowitej samodyscypliny. Kiedy mam wolne po sezonie, mogłabym sobie indywidualnie potrenować, ale często mówię: odpuszczę, zmęczona jestem. A oni nawet jak jest okres roztrenowania cały czas muszą biegać, ćwiczyć.

Rafał koncentruje się teraz na zdobyciu kwalifikacji na igrzyska w Rio. - Zobaczymy, czy znajdę się w osadzie, która będzie miała szansę walczyć o taką przepustkę.

Jego świat jest taki, jak jego dyscyplina - spokojny i poukładany. A u Agnieszki - jak w koszykówce - dominują emocje, jest miejsce na odrobinę szaleństwa. Ich osobowości to przeciwieństwa, ale przeciwieństwa się przyciągają.

Agnieszka już w dzieciństwie nie znosiła powtarzalnych czynności. - Fascynowała mnie matematyka, bo nie było w niej monotonii. Zawsze nowy problem do rozwiązania - wspomina. To kto naprawia w domu komputery? - Aga jest w tym lepsza - nie kryje Rafał. -Ma opanowane wszystkie nowinki techniczne. Wiele rzeczy umie naprawić sama. Ale studiów nie wybrała informatycznych - A zarządzanie zasobami ludzkimi z elementami coachingu. Został mi rok - wyjaśnia. Nie wyklucza, że po zakończeniu kariery zajmie się pracą nad mentalnym przygotowaniem innych sportowców. - To moje marzenie - przyznaje. Które mogłoby połączyć ich zawodowe światy. Bo mąż ma podobny plan. - Moglibyśmy nasze doświadczenia przekazać innym osobom. Sportowca, która zmaga się z przewlekłą kontuzją od razu wysłałabym na mentalny „trening” do męża - uśmiecha się wiślaczka. Mają nadzieję, że gdy skończą kariery, w sportowy świat wkroczy ich córka. Na razie chodzi na zajęcia gimnastyczne w TS Wisła. - Liczę, że pójdzie w moje ślady - przyznaje Szott. - Ostatnio nawet zapytała: czy kupisz mi piłkę do koszykówki?

Choć w tym momencie małą Laurę bardziej bawią… cheerleaderki. -Mała pomponiara - żartuje Agnieszka. - Kiedy wiślaczki grały mecz ćwierćfinałowy,_ to Laura _w ogóle nie była zainteresowana tym, co się działo na boisku - wspomina Rafał. Ale jak tylko wyszły cheerleaderki, była jak zahipnotyzowana!

Czy jednak córka nie jest na koszykówkę po prostu skazana? W końcu już ma „chody” u trenera mistrzyń Polski. Czasem Jose Hernandez przekomarza się z Laurą w trakcie meczów. Chociaż tylko przy korzystnym wyniku. Jej ulubioną „ciocią” jest jednak imienniczka - Laura Nicholls, środkowa „Białej Gwiazdy”. - Mają wspólny temat - kreskówkę „Minionki” - dodaje mama. - W tym sezonie zdarzyło się nawet, że córka pojechała z nami na __mecz.

- Czasem zerkam na córkę na rozgrzewce - przyznaje Szott. - Ale potem staram się totalnie wyłączyć. Musi być całkowicie skoncentrowana na grze.

***

Ona - Agnieszka Szott-Hejmej urodziła się 23 marca 1982 w Gorzowie Wielkopolskim. Polska koszykarka grająca na pozycji skrzydłowej. Mistrzyni i reprezentantka Polski .W 2002 została wybrana najpiękniejszą polską koszykarką w plebiscycie Miss Basket. Zdobyła też tytuł The Hottest Woman of EuroBasket 2011 dla najpiękniejszej zawodniczki Mistrzostw Europy 2011.

On - Rafał Hejmej przyszedł na świat 15 lipca 1980 roku w Bydgoszczy. Wioślarz, reprezentant Polski w ósemce ze sternikiem podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Atenach (ósme miejsce), Letnich Igrzysk Olimpijskich w Pekinie (piąte miejsce) oraz Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski