Amerykanie biorą wschodnią flankę

- Od tej chwili każdy atak na Polskę byłby atakiem na amerykańskich żołnierzy, a tym samym na Amerykę. Nie sądzę, żeby Rosja chciała z USA zadzierać. I choćby z tego powodu możemy się czuć bezpiecznie - mówi Marcin Ogdowski, autor bloga „Bez kamuflażu”. - Bo z wojskowego punktu widzenia cztery tys. żołnierzy i kilkadziesiąt czołgów to symboliczna liczba - dodaje.

WIDEO: Po torach i drogach. Amerykański sprzęt wojskowy zmierza do Polski

Źródło: RUPTLY/x-news

Te 4 tys. amerykańskich żołnierzy ma wzmocnić wschodnią flankę Sojuszu Północnoatlantyckiego. Mówiło się o tym, odkąd prezydent Władimir Putin zaczął objawiać mocarstwowe zapędy, m.in. napadając na Ukrainę. Decyzje o przerzucie sił USA do Polski ostatecznie przypieczętowano podczas ubiegłorocznego szczytu NATO w Warszawie. Teraz zostaje wcielona w życie.

- Jeszcze niedawno obecność amerykańskiej brygady w Polsce, czy w ogóle w Europie, była tylko pobożnym życzeniem. Teraz Moskwa dostaje wyraźny sygnał, że w razie czego NATO nie pozostawi nas samym sobie - zwraca uwagę gen. Roman Polko, były dowódca GROM-u. Podkreśla, że przyjeżdżają do nas żołnierze z doświadczeniami z Iraku, Afganistanu i byłej Jugosławii.

Dobrze ponad tysiąc żołnierzy z USA jest już na terenie Polski. Pierwsi przyjechali w grudniu, by przygotować grunt na przyjęcie głównych sił Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej (ABCT). Po święcie Trzech Króli jumbo jety z jej mundurowymi na pokładzie lądowały już we Wrocławiu i Poznaniu. Lecieli z Fort Carson w Colorado, przed przylotem szkolili się m.in. w legendarnej Dolinie Śmierci, jednym z najcieplejszych i najsuchszych miejsc na ziemi.

Co ze sobą przywożą Amerykanie, prócz doświadczenia? Przede wszystkim prawie 100 czołgów Abrams, wykorzystywanych m.in. podczas inwazji na Irak. Panuje przekonanie, że najlepszą bronią na Abramsa jest... inny Abrams. Dotychczas żaden z nich nie został zniszczony przez wrogi czołg. - To niewątpliwie najlepsze czołgi świata - nie ukrywa Marcin Ogdowski, przypominając, że okrzyknięty przez Rosjan „najbardziej śmiercionośnym czołgiem” ich T-14 Armata nadal znajduje się w sferze planów.

W Polsce będą też gąsienicowe wozy pancerne Bradley i armatohaubice Paladin. Terenowe HMMWV (wojskowa wersja humvee) to już przy nich naprawdę drobnica...

Najpierw ze Stanów Zjednoczonych przerzucono je drogą morską do niemieckiego portu Bremerhaven. Później sukcesywnie, transportami drogowymi i kolejowymi trafiają do Żagania i Świętoszowa. - To pokazuje, że ciężka brygada USA jest w stanie przemieścić się sprawnie do Europy - podkreśla gen. Roman Polko.

Inaczej na sprawę patrzy jednak Marcin Ogdowski: - Czy NATO jest mobilne? To przerzut tylko jednej brygady. Z analiz Sojuszu wynika, że do utrzymania krajów nadbałtyckich trzeba dziesięć takich. To byłby prawdziwy sprawdzian.

Abramsy będą stacjonowały w Żaganiu i Świętoszowie, bo tam są nasze Leopardy, kupione kilka lat temu od Bundeswehry. I to właśnie istniejące zaplecze dla pancernych brygad sprawiło, że ABCT rozmieszczona została na zachodzie Polski. Choć pojawiają się głosy, że to dowód na to, iż Sojusz ma zamiar bronić tylko Niemiec...

Ale są już zapowiedzi, że z czasem część czołgów przesunięta zostanie bliżej Przesmyku Suwalskiego, na styk Rosji, Litwy, Polski i Białorusi. To tam według analityków może się rozpocząć III wojna światowa.

Obecnie na wschodzie, i to przy granicy z Ukrainą, mamy tylko batalion przestarzałych czołgów T-72. - Są bez znaczenia, czasy zadeptywania przeciwnika butami dawno się skończyły - komentuje gen. Polko.

Ale dużej wiary w obronienie Polski przed Rosją przez Amerykanów nie ma sam minister obrony Antoni Macierewicz. Dał tego dowód kilka dni temu na antenie TVP Info, mówiąc „nie jest to siła, łącznie z polską armią, która gwarantuje nam zwycięstwo”.

[email protected]