Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykańskie wsparcie. Efekt był błyskawiczny

Justyna Krupa
DeNesha Stallworth w akcji
DeNesha Stallworth w akcji Fot. Andrzej Banaś
Koszykówka. Wisła Can-Pack wróciła na zwycięską ścieżkę. Pewnie pokonała Widzew Łódź, a udany debiut zaliczyła DeNesha Stallworth.

Wisła Can-Pack Kraków - Widzew Łódź 81:57(26:22, 20:15, 16:10, 19:10)

Wisła: Misiuk 20 (1x3), Turner 16 (1x3), Ziętara 12 (2x3), Nicholls 7, Ouvina 3 - Stallworth 18, Szott-Hejmej 3, Żurowska-Cegielska 2, M. Puter 0.

Widzew: Adamowicz 11 (1x3), Robinson 10 (2x3), Brumermane 10, Bujniak 9 (3x3), Urbaniak 5 (1x3) - Kaja 5 (1x3), Crook 4, Wajler 3 (1x3), Niedzielska 0, Szelągowska 0.

Mistrzynie Polski poprawiły sobie i kibicom nastroje, zmącone po niedzielnej porażce we Wrocławiu. We własnej hali odniosły przekonujące zwycięstwo nad łódzkim Widzewem.

Początkowo, to łodzianki wyszły niespodziewanie na prowadzenie 16:11. W tej sytuacji trener Jose Hernandez postanowił posłać w bój nowy nabytek - DeNeshę Stallworth. Amerykanka dopiero co przyleciała do Polski, ledwo zdążyła poznać nowy zespół. Ale nie było co czekać z jej wprowadzaniem do drużyny. Przy solidnie zbudowanych zawodniczkach Widzewa - Tynikki Crook i Aiji Brumermane - podkoszowe Wisły potrzebowały natychmiastowego wsparcia.

Efekt był błyskawiczny. Wiślaczki nie tylko dogoniły rywalki, ale wygrały tę kwartę 4 „oczkami”. Sama Stallworth dość szybko „przywitała się” z publicznością zdobytymi punktami. Swoje zrobiła też aktywność Yvonne Turner, która punktowała po przechwytach i kontratakach.

Jednak w drugiej kwarcie łodzianki zaczęły odrabiać straty, dzięki rzutom z dystansu. Doprowadziły do remisu 28:28. W tej sytuacji dobrze znalazła się pod koszem Małgorzata Misiuk, która zdobyła 4 punkty z rzędu.

Później trener Hernandez postanowił sprawdzić, jak nowa Amerykanka będzie współpracować pod koszem z Laurą Nicholls. Wyglądało to obiecująco, bo obie nieźle się uzupełniają. Ich punkty i trójka Turner pod koniec pierwszej połowy dała Wiśle 9-punktowe prowadzenie na półmetku.

Po przerwie wiślaczki poczuły się na tyle pewnie, że pozwalały sobie na naprawdę fantazyjne akcje w ataku. Ważną rolę nadal odgrywała w nich „Nene” -bo taki przydomek ma Stallworth. Pokazała, że potrafi zrobić użytek ze swoich warunków fizycznych i nie boi się siłowej walki w strefie podkoszowej. Przed ostatnią partią krakowianki prowadziły już 15 punktami. Później tylko zwiększały swoją przewagę.

Stallworth kończyła mecz z 18 punktami na koncie. Debiut miała więc obiecujący. Pytanie, jak zaprezentuje się w starciu z mocniejszymi rywalami. Najbliższą szansę będzie miała w piątek, gdy do Krakowa przyjedzie Energa Toruń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski