Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amundsen podbija Antarktydę

Paweł Stachnik, dziennikarz, redaktor Białego Kruka
14 grudnia 1911. Norweski polarnik Roald Amundsen zdobywa biegun południowy. Wyczyn daje mu światową sławę i uznanie. W 1928 r. polarnik ginie podczas kolejnej wyprawy.

Przyszły zdobywca bieguna urodził się w 1872 r. w rodzinie znanego norweskiego kapitana i właściciela stoczni. Od najmłodszych lat obracał się wśród żeglarzy (prócz ojca byli nimi także trzej jego bracia) i oczywiste było, że sam kiedyś wyruszy na morze. Jednak jego mama wolała, by został lekarzem, więc Roald rozpoczął studia medyczne. Wytrwał na nich tylko do śmierci matki, po czym uciekł na statek, na którym został chłopcem okrętowym.

Potem systematycznie podnosił swoje umiejętności, aż wreszcie zdał egzamin na sternika, a w 1897 r. został pierwszym oficerem na statku „Belgica”. Wziął na nim udział w słynnej dwuletniej belgijskiej wyprawie badawczej do Antarktyki, podczas której po raz pierwszy odbyto tam zimowanie w lodach. W wyprawie uczestniczyli też dwaj Polacy: Henryk Arctowski i Antoni B. Dobrowolski.

Pierwszą samodzielną wyprawą Amundsena było przepłynięcie tzw. Przejścia Północno-Zachodniego, czyli trasy morskiej łączącej Atlantyk z Pacyfikiem ponad Ameryką Północną. Amundsen starannie się do niej przygotował, co później stanie się znakiem firmowym jego wypraw. Na niewielkim kutrze „Gjoa” z sześcioma ludźmi, w kilku etapach pokonał trasę, a zajęło mu to trzy lata.

Mistyfikacja Roalda
Po tych sukcesach prawdziwym wyzwaniem dla odkrywcy stało się zdobycie bieguna – północnego lub południowego. To był cel godny tego twardego Norwega, który – jak wspominali jego współpracownicy – nie uznawał takich określeń, jak: „nie da się”, „niemożliwe”, „nie dam rady”. Latem 1910 r. Amundsen wyruszył z Oslo na wypożyczonym od innego słynnego norweskiego podróżnika Fridtjofa Nansena statku „Fram”. Jego celem było osiągnięcie bieguna północnego. Taka była oficjalna wersja, a tylko trzy osoby – Amundsen, jego brat i kapitan statku – wiedziały, że cel jest zupełnie inny…

Gdy miesiąc później ekipa dotarła na Maderę, Amundsen wyjawił reszcie załogi, że tak naprawdę płyną na południe i będą atakować biegun południowy. Po co ta mistyfikacja?

_– _Amundsen dostał dotację od sponsorów i rządu norweskiego na osiągnięcie bieguna północnego. Tymczasem został on w międzyczasie zdobyty przez Roberta Peary’ego. Norweg postanowił więc, nie mówiąc nic nikomu, bez zgody sponsorów, zmienić potajemnie plany i wyruszyć na południe – tłumaczy prof. Jan Szupryczyński, geograf i polarnik z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

_– _Na Maderze stało się też jasne, dlaczego Amundsen zabrał z Norwegii psy pociągowe, gdy przecież można je było bez problemu kupić na Alasce. Alaski nie było na trasie statku – dodaje profesor. A tak uzasadnił to sam Amundsen w swoim dzienniku: „Jeśli chciałem zachować dobre imię badacza, musiałem jak najszybciej w ten lub inny sposób odnieść sensacyjne zwycięstwo. Postanowiłem dokonać przewrotu”.

Na Maderze szef wyprawy napisał listy do króla Norwegii, gazet w Oslo oraz Nansena, w których informował o zmianie planów. Wysłał też kurtuazyjny telegram do Roberta F. Scotta, który właśnie prowadził brytyjską wyprawę na biegun południowy. W telegramie napisał: „Uprzejmie informuję, że zmierzam w kierunku Antarktydy”.

Do Antarktydy „Fram” dotarł po czterech miesiącach i zatrzymał się w Zatoce Wielorybiej. Tam Norwegowie założyli obóz, zbudowali drewniany dom, wydrążyli komory w śniegu. Umieścili w nich magazyny sprzętu i żywności oraz warsztaty. Zaczęli też gromadzić żywność, polując na żyjące tam foki i pingwiny. Rozpoczęli też przygotowania do lądowej części wyprawy. Na przyszłej trasie marszu założyli kilka magazynów z jedzeniem i sprzętem. Wyposażenie do nich przewozili teraz na saniach zaprzężonych w psy. Każdy z magazynów został oznaczony flagami.

Zamarzała wódka
Po raz kolejny okazało się, że Amundsen jest mistrzem przygotowań i logistyki. _– _Zadbał o każdy szczegół: odpowiednią odzież (inną do marszu, a inną na postoje), buty, narty, wiązania, śpiwory, namioty. Zmodyfikował sanie polarne, które uczynił lżejszymi. Jedyne, co zostawił innym specjalistom, to urządzenia do wyznaczania pozycji geograficznej, bo uznał, że oni znają się na tym lepiej. Odpowiednio dobrał też ekipę.

Jej członkami byli młodzi doskonali narciarze z doświadczeniem polarnym – mówi prof. Szupryczyński. W Zatoce Wielorybiej wyprawa spędziła czteromiesięczną noc polarną, po której 8 września 1911 r. ośmiu ludzi na siedmiu saniach ciągniętych przez 90 psów wyruszyło w kierunku bieguna. Niestety, trzeciego dnia po starcie temperatura spadła do minus 50 st. C. Mróz paraliżował ruchy ludzi i zwierząt, zamarzł kompas, pojawiły się pierwsze odmrożenia. W takiej sytuacji Amundsen dał sygnał do odwrotu. Pierwszy atak na biegun okazał się falstartem.

Drugie podejście rozpoczęło się w październiku, gdy w Antarktyce panowała już kalendarzowa wiosna. Tym razem obok czterech sań ciągniętych przez 52 psy, szło na nartach pięciu ludzi. Na biegun dążyli najkrótszą trasą. Co pewien czas usypywali ze śniegu kopce, które miały ułatwić im znalezienie drogi powrotnej. W listopadzie doszli do Gór Transantarktycznych, znaleźli w nich przełęcz i dotarli na wysokość 3 tys. m n.p.m. Dziennie pokonywali od 37 do 45 km. Warunki były ciężkie. Panowała temperatura od minus 45 do minus 28 st. C.

Zdarzało się, że w obozie zamarzała wódka. Amundsen obliczył wcześniej, że zabijając i zjadając psy pociągowe, nie będzie musiał zabierać większych ilości jedzenia, co obciążałoby wyprawę. „W moich kalkulacjach poczynionych przed ostatecznym atakiem na biegun dokładnie ustaliłem, którego psa którego dnia powinno się zastrzelić, gdy przestanie być przydatny jako zwierzę pociągowe, a zacznie jako prowiant. Wyliczenia sprawdziły się niemal co do dnia i psa”.

Na biegun wyprawa dotarła 14 grudnia 1911 r. Po obliczeniu położenia Norwegowie usypali kopiec i zatknęli na nim narodową flagę. Obok rozbili mały namiot, a w nim zostawili list przeznaczony dla Scotta z informacją o swoim tu pobycie. Na biegunie spędzili trzy dni, badając okolice w promieniu 10 km, na wypadek gdyby obliczenia położenia geograficznego były niedokładne. Następnie zaś, poprzednią trasą, korzystając z magazynów z zaopatrzeniem, bezpiecznie wrócili do bazy.

Cztery tygodnie później – 17 stycznia 1912 r. – na biegun dotarła wyprawa brytyjska. Scott musiał się czuć rozczarowany, gdy na miejscu zastał norweską flagę i list do siebie. Jego ekspedycja okazała się jedną wielką porażką. Sanie motorowe, w których pokładał wielkie nadzieje, zepsuły się zaraz na początku. Kuce szetlandzkie, których używał zamiast psów, okazały się delikatne i padły, a resztę zastrzelono. Na biegun pięciu Brytyjczyków dotarło pieszo, samemu ciągnąc sanie. Norweskie zwycięstwo podłamało ich morale. W drodze powrotnej wszyscy zmarli z głodu, zimna i zmęczenia. Ich ciała ekspedycja ratunkowa odnalazła w listopadzie 1912 r.

Śmierć podróżnika
Zdobycie bieguna południowego przyniosło Amundsenowi sławę i uznanie. „W Europie przyjęto nas z wielkimi honorami; nie tylko w Norwegii, ale i za granicą. Nieco później podczas mojej wizyty w Ameryce zostałem przyjęty z pochlebiającym mi zainteresowaniem. W Waszyngtonie w obecności wielu wybitnych osób otrzymałem złoty medal National Geographic Society” – napisał w dzienniku.

Posypały się nagrody i zaproszenia na wykłady. Kobiety szalały za tym wysokim i postawnym mężczyzną. Amundsen był jednak głodny ryzyka i niebezpieczeństw. Przepłynął tzw. Przejście Północno-Wschodnie, czyli od Norwegii, ponad Rosją, do Cieśniny Beringa. Jako pierwszy Norweg zdobył licencję pilota, a w 1926 r. na sterowcu „Norge” przeleciał nad biegunem północnym. Dwa lata później wyruszył samolotem na ratunek włoskiemu podróżnikowi Umberto Nobilemu, który zaginął podczas lotu sterowcem „Italia” nad Arktyką. Samolot Amundsena rozbił się gdzieś na północnym Atlantyku. Jego szczątki wyrzuciło morze. Ciała słynnego Norwega nigdy nie odnaleziono.

_– _W 1970 r. brałem udział w posiedzeniu Klubu Polarnego w Oslo. Było tam dwóch uczestników wyprawy Amund-sena i Scotta. Pierwszym był Jorgen Stubberud, drugim – jedyny Norweg w brytyjskiej wyprawie Scotta – Tryggve Gran. Miałem okazję poznać obu tych panów__– wspomina prof. Szupryczyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski