Andrychów. Burdy pod nosem sił policji

Program Zero Tolerancji ogłoszony przez władze miasta i policję po zajściach z udziałem Romów i Polaków nie sprawdza się - twierdzą mieszkańcy Andrychowa.

- Policja głównie szuka rowerów bez świateł czy ściga kierowców za niezapięte pasy w aucie. Robi statystyki, a tymczasem znów doszło do pobicia - mówi Zbigniew Małecki, radny.

Ostatnią sesję rady miasta, w zeszłym tygodniu w czwartek, zdominowała sprawa konfliktu mieszkańców. Radni podkreślali, że ostatnio doszło do dwóch zajść sprowokowanych przez Romów. Najpierw grupa osób tej narodowości chciała zająć siłą mieszkanie przy ul. 1 Maja. Tych, którzy stanęli w obronie lokalu, oskarżono o rasizm, grożono im pobiciem i podłożeniem bomby w bloku. Prokurator zdecydował o zastosowaniu wobec jednej Romki zakazu zbliżania się do miejsca zamieszkania osób, którym groziła.

Z kolei w środę, w centrum miasta, trójka Romów poturbowała 75-letniego mężczyznę i ukradła mu portfel. Policja schwytała już sprawców.

Na sesję przyszli m.in. ci mieszkańcy Andrychowa, którzy organizowali "patrole obywatelskie". Burmistrz Tomasz Żak i radni nie ukrywają, że ta inicjatywa im się podobała. Jedynie szef straży miejskiej Jan Kajdas zachował zdrowy rozsądek podkreślając, że od pilnowania porządku jest policja. Niestety, robi to nieskutecznie.

Jakub Mikołajek, przedstawiciel części mieszkańców, na sesji domagał się skończenia z polityczną poprawnością w stosunku do Romów. - Proponujemy eksmisję patologicznych i kryminogennych rodzin romskich z Andrychowa. Oczekujemy kontroli i sprawdzenia stanu mieszkań socjalnych i domów, które zamieszkują rodziny romskie na terenie naszej gminy. W przypadku dewastacji tych budynków należy wykonać eksmisję, bez prawa przydzielenia nowego lokum - mówił.

Z kolei stowarzyszenie Teraz Andrychów wydało po sesji oświadczenie, w którym apeluje do wojewody o ochronę całej andrychowskiej społeczności: "Andrychów bije na alarm wobec braku reakcji z Pana strony!".

Nowe incydenty potępił też szef Małopolskiego Stowarzyszenia Romów Jamaro w Andrychowie Gerard Linder: - Jest mi wstyd za tych Romów, którzy psują wszystko, na co ja tak ciężko pracuję! Współczuję rodzinie poszkodowanego, życzę szybkiego powrotu do zdrowia - napisał w internecie.

Policja, która zwiększyła liczbę policjantów w mieście z 6 do 27, twierdzi, że robi co może. Od 13 czerwca przez dwa tygodnie wylegitymowano 1300 osób, na gorącym uczynku zatrzymano 28, ujawniono 19 przestępstw, zatrzymano sześciu poszukiwanych, ujawniono 468 wykroczeń, w 369 przypadkach nałożono mandaty karne, zastosowano 40 pouczeń, sporządzono 42 wnioski o ukaranie - wyliczał insp. Waldemar Krężel, komendant KPP Wadowice.

Radni i burmistrz są za wysiedleniami, ale zastanawiali się czy to rozwiąże problem, bo np. wysiedleni jakiś czas temu do Spytkowic i tak wrócili.

W dwudziestotysięcznym Andrychowie na stałe mieszka 107 Romów.

Anatomia konfliktu
Na początku czerwca na kładce nad Wieprzówką w Andrychowie na kobietę romską i jej dzieci, mieszkańców Łodzi, napadli zamaskowni nastolatkowie. W odwecie do miasta przyjechali Romowie ze Śląska i pobili czwórkę młodych ludzi w parku miejskim. Potem grupa zamaskowanych mężczyzn obrzuciła kamieniami auto Gerarda Lindera, szefa andrychowskich Romów.

Następnie romowie zaatakowali czterech chłopców. Potem wybito szyby w budynku zamieszanym przez Romów. Wtedy obywatele nie-Romowie zorganizowali patrole.