Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrychów. Żywność, którą rozdaje pomoc społeczna, ląduje następnie w krzakach

Robert Szkutnik
Kuchnia św. Brata Alberta przy ulicy 1 Maja
Kuchnia św. Brata Alberta przy ulicy 1 Maja Fot. Robert Szkutnik
W to aż trudno uwierzyć. Zupa, kasza czy chleb tuż po wydaniu z kuchni św. Brata Alberta ląduje na śmietniku, w krzakach albo nad pobliską rzeką.

Kuchnia dla ubogich działa w Andrychowie przy ulicy 1 Maja. Codziennie wydawanych jest tutaj kilkaset posiłków, także na wynos. Niestety część z tych darów serca wkrótce jest wyrzucana.

- Taka sytuacja bardzo często się zdarza. Mnie się to nie podoba, bo ja biorę chleb i zupę i cieszę się, że mam co jeść - mówi jeden z podopiecznych placówki dodając, że sam nie może nic zrobić, bo boi się odwetu tych mniej wdzięcznych.

O sprawie wiedzą też mieszkańcy okolicznych bloków, ale i oni nie chcą ujawniać nazwisk. Jak twierdzą, od tych co większość dnia spędzają w krzakach można dostać nożem. Jednak są zbulwersowani. - Jeśli komuś nie smakuje, to niech nie zabiera, a być może ktoś inny skorzysta. Przecież to zwykłe marnotrawstwo - mówi nam mieszkaniec domu przy pobliskiej ulicy.

Potrzebujących do kuchni św. Brata Alberta kieruje pomoc społeczna, bo to na gminach ciąży obowiązek opiekowania się tymi, którzy sami sobie nie radzą w życiu. Dlatego ta garkuchnia, jak i podobne, dostaje na swoją działalność dotację z gminy. W tym roku Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim z domu zakonnego w Wadowicach na przygotowanie i wydawanie w andrychowskiej kuchni gorącego posiłku dla osób potrzebujących uzyskało z gminy dotację w kwocie 90 tys. zł. To nie wystarcza. Dlatego siostry muszą zabiegać o darczyńców, którzy czasem podarują chleb, a czasem przywiozą płody rolne, najczęściej z gospodarstw w Gierałtowicach, Wieprzu, Inwałdzie.

Pomagają też wierni z parafii Ofiarowania NMP w Wadowicach, św. Stanisława oraz św. Macieja w Andrychowie oraz wielu innych.
Siostry starają się jak mogą, wprowadziły nawet raz w tygodniu drugie danie. Codziennie zaś potrzebujący otrzymują zupę i pół chleba.
- Słysza
łam o tym wyrzucanym chlebie, ale to na pewno nie nasz - mówi siostra Damiana szefująca kuchni św. Brata Alberta. Nie wierzy, że ci, którym pomaga mogą się tak zachowywać. - Może ktoś pijany wyrzucał żywność? - zastanawia się. Całą sprawą jest bardzo zasmucona. Kuchnia teraz karmi prawie 600 osób. Zimą około setkę więcej.

Najbardziej prawdopodobne, że żywność wyrzucają osoby, które kieruje do kuchni Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Dla nich siostry przywożą jedzenie z Banku Żywności. Dostają kasze i makarony w paczkach na wynos.

- OPS w Andrychowie niejednokrotnie otrzymuje informacje ze środowiska o marnotrawieniu żywności przez klientów. Są to jednak odosobnione przypadki. W głównej mierze dopuszczają się tego osoby uzależnione od alkoholu i innych środków psychoaktywnych. Wobec tych osób niezwłocznie podejmowane są odpowiednie działania - odpowiada w imieniu OPS Agnieszka Gierszewska z urzędu miasta w Andrychowie. Jakie? Tego nie ujawnia.

O tym, że sprawę wyrzucanej żywności trzeba wyjaśnić przekonani są członkowie Stowarzyszenia Teraz Andrychów. - Siostry się starają. Gmina daje pieniądze. Trzeba więc prześledzić cały system pomocy, bo coś w nim szwankuje. Niech trafia ona do naprawdę potrzebujących - podkreśla Piotr Kucharski ze stowarzyszenia. Dodając, że sprawą powinni zainteresować się radni, a pracownicy pomocy społecznej muszą ruszyć w teren i sprawdzić, komu pomagają i czy na pewno tym, co tego najbardziej potrzebują.

Marnowanie żywności oburza zwłaszcza starszych mieszkańców Andrychowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski