Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Chytkowski. Policjant, który został kronikarzem śmierci

Marcin Banasik
Andrzej Chytkowski jest miłośnikiem historii Krakowa, zwłaszcza ciemnej strony miasta
Andrzej Chytkowski jest miłośnikiem historii Krakowa, zwłaszcza ciemnej strony miasta Fot. Andrzej Banaś
Samobójcy, ofiary wojny, piorunów i wyroków podziemia. Także pechowcy, co to wchodzą pod rozpędzone pojazdy. Na karty tej nietypowej kroniki trafiło już ok. 5,5 tys. nieżyjących mieszkańców Krakowa. Zeszyty śmierci tworzą nietypową historię ludzi naszego miasta.

Najbardziej ponura kronika Krakowa powstawała przez pięć lat w murach archiwum Zakładu Medycyny Sądowej. Składa się głównie z dat, nazwisk i adresów. Może dlatego przypomina nieco książkę telefoniczną zapisaną w pięciu 60-kartkowych zeszytach. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Do kroniki śmierci trafili tylko ci, którzy zakończyli już ziemski żywot. Najwięcej jest w niej ofiar zabójstw, samobójstw oraz nieszczęśliwych wypadków. Łącznie 5,5 tys. przypadków zgonów, które miały miejsce w Krakowie i okolicach.

Autorem nietypowej księgi jest Andrzej Chytkowski, były policjant, technik kryminalistyki, zajmujący się m.in. zabezpieczeniem śladów zbrodni. A także miłośnik lotnictwa. 61-latek trafił do archiwum zakładu, szukając informacji na temat pilotów, którzy zginęli w katastrofach lotniczych na terenie Małopolski. Okazało się, że sekcji zwłok lotników wojskowych nie wykonywano przy ul. Grzegórzeckiej 16.: – Zaciekawiły mnie jednak protokoły dotyczące zwykłych ludzi. Okoliczności i przyczyny ich śmierci dużo bowiem mówiły o tym, jak ludzie kiedyś żyli.

„Fabrykantka aniołków”
Z kart kroniki dowiemy się np., kiedy w Krakowie na drogi wyjechały pierwsze automobile przypominające samochody. Ich pojawienie łączyło się bowiem z wypadkami. Pierwsze śmiertelne potrącenie miało miejsce w 1900 r. W protokole sekcji zwłok czytamy, że denat „miał ulec przejechaniu przez lokomobilę”, która bardziej była przodkiem dzisiejszych traktorów niż samochodów.

Z zeszytów dowiemy się również, że na początku XX w. niechciane dzieci oddawano w Krakowie do „fabrykantki aniołków” mieszkającej przy ul. Lubicz. Kobieta miała starać się, aby dziecko szybko zachorowało, co w tamtych czasach było równoznaczne ze śmiercią.

Kostucha zbierała bogate żniwo również podczas budowy socjalistycznej Nowej Huty. Informacje o śmiertelnych wypadkach przy budowie były ukrywane przez ówczesne władze. Jedynymi dokumentami, w których zachowały się zapiski o zgonach, były protokoły sekcyjne, które przeglądał autor kroniki. Wynika z nich, że przez 10 lat powstawania Nowej Huty życie straciło tam ponad 100 robotników. Ginęli głównie porażeni prądem, przysypani ziemią bądź przejechani przez maszyny.

Brak szacunku dla zwłok dzieci
Z wielkim uznaniem o pracy autora kroniki wypowiada się dr Tomasz Konopka, kierownik zakładu.

– Pamiętam, jak wcześnie rano mijałem się z panem Andrzejem w drzwiach budynku. Ja zaczynałem pracę, a on wychodził, tłumacząc, że nie chce przeszkadzać studentom i pracownikom zakładu – opowiada medyk sądowy.

Kierownik zakładu mówi, że zeszyty śmierci to dokument o niezwykłej wartości historycznej. – Dzięki mrówczej pracy autora dziś możemy się dowiedzieć, ile było przypadków zgonów w Krakowie np. z powodu uderzenia piorunem__– podaje przykład.

Pierwszy zapis kroniki ma datę 15 października 1881 r. Czytamy w nim, że 17-letni Stanisław L. został znaleziony martwy na Błoniach. „Sekcjonowany zmarł z krwotoku wewnętrznego przez rozszarpanie serca i płuca lewego kulą, a wszystko za tem przemawia, że zginął z własnej woli”.

Praca Andrzeja Chytkowskiego to nie tylko suche fakty. Znajdują się w niej również opisy okoliczności śmierci, nieraz bardzo drastyczne. Przeczytamy zatem o samobójcy, który wysmarował swe ciało pastą do butów, po czym się podpalił. Jest też fragment mówiący o ojcu, który znalazł w lesie przy ognisku rozszarpane ciało dziecka. Okazało się, że wcześniej maluchy wykopały granat i wrzuciły do ogniska. Wybuchł, zabijając jednego z nich.

Przeczytamy również fragmenty listów pozostawianych przez ludzi, którzy odbierali sobie życie.

„Bywaj zdrów, drogi Karolu. Żegnam cię na zawsze. Szczęście nasze przed czasem się skończyło. Twoja Salomea. Życzeniem moim jest, skoro ciało moje zostanie gdzieś znalezione, a żeby w białą trumnę z desek heblowanych zostało włożone. A gdzie zostanę pochowana to już wszystko jedno. I tak jestem już potępiona” – pisała tuż przed śmiercią 18-letnia dziewczyna, która rzuciła się do Wisły z mostu Zwierzynieckiego. Było to w roku 1896.

Twórca zeszytów śmierci starał się również wyciągać wnioski z faktów, które odnotowuje. Co kilka stron pojawiają się dodatkowe zapiski. Przy dacie 1932 r. czytamy: „Brak szacunku dla zwłok noworodków – płody porzucone w popielnikach, ubikacjach, bramach budynków, rowach i cmentarzach”. Rok 1980 – Chytkowski odnotowuje: „Wśród mieszkańców hoteli robotniczych dochodzi do częstych zgonów. Powodem zazwyczaj jest alkohol spożywany w nadmiernej ilości oraz samobójstwa”.

Cała szafka wspomnień
– Śmierć nie jest sprawiedliwa – twierdzi autor kroniki, w której opisał tysiące przypadków zgonów. 61-latek uważa, że zbyt często umierają ludzie, którzy powinni żyć dłużej.

– Niechciane dzieci, ofiary zabójstw i nieszczęśliwych wypadków – wiele z nich mogłoby dalej żyć, gdyby inni ludzie byli trochę bardziej odpowiedzialni – twierdzi.

Zeszyty śmierci to nie jedyna przygoda Andrzeja Chytkowskiego z historią Krakowa. W swoim domu posiada całą szafkę kaset magnetofonowych, w których nieżyjący już dziś piloci opowiadają o swoich losach. 61-latek jest również autorem książki „Lotnicy z Prokocimia”, w której opisuje historie pilotów.

Pan Andrzej organizuje również historyczne spacery po mieście. Ostatni „Marsz na rampę” odbył się w ubiegłą niedzielę. Były funkcjonariusz opowiadał o losach Żydów masowo wywożonych z getta krakowskiego.

Żona czeka na kolejną książkę
W historycznej pasji 61-latka wspiera go jego żona. To ona kupowała mu w papierniczym zeszyty, na kartkach których powstała kronika śmierci.

– Gdyby Andrzej dokładnie powiedział mi, co zamierza tam pisać, wybrałabym takie z bardziej poważnymi okładkami – śmieje się Elżbieta Chytkowska, pokazując na kolorowe okładki zeszytów. Pani Elżbieta ma nadzieję, że jej mąż na ich podstawie stworzy kolejną książkę.

Ostatni zeszyt Chytkowskiego kończy się w 2011 roku. To jednak nie będzie ostatni wpis.

– Nowe karty zeszytów wciąż będą się zapisywać . Skończę , kiedy śmierć zdecyduje się przyjść po mnie – puentuje filozoficznie.

Fragmenty komentarzy autora do zeszytów śmierci.

1881-1884 – dzieci umierały na choroby dziś uleczalne, np. zapalenie płuc. Odnotowano, że kobieta chora na padaczkę przewróciła się i utonęła w kałuży.

1917-1918

– na podstawie ofiar okres odzyskiwania niepodległości maluje się w zupełnie innym świetle. Ginęło wiele osób postrzelonych z broni palnej w wyniku zamieszania i bandyckich działań.

1 IX 1939

– przy ul. Ogrodowej bomba zburzyła dom. Jedna ofiara nalotu zginęła w łóżku, a drugą wydobyto z gruzów dopiero 11 grudnia.

1944

– znaczny wzrost samobójstw wśród Niemców. Jednocześnie duży wzrost zastrzelonych Polaków – głównie strzałem w głowę. To wyroki podziemia.

1947

– rok ten obfitował w dużą ilość zabójstw, w większości w celach rabunkowych. Sprawia to wrażenie, że życie ludzkie nie ma wartości.

1978

– nagminne spożywanie płynu „Borygo” kończy się zgonami. Przyczynami zgonów są też pomyłkowe wypicia (np. kwasów) spowodowane przechowywaniem w nieoznakowanych naczyniach, najczęściej w butelkach po alkoholu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski