- Rzeczywiście bramkę zdobyliśmy tuż przed końcem meczu, ale w pełni na nią zasłużyliśmy, gdyż szczególnie w drugiej połowie byliśmy stroną dyktującą warunki gry - podkreśla szkoleniowiec Termaliki Bruk-Betu Piotr Mandrysz. - Gol Dawida Plizgi był przepiękny i uważam, że tego strzału nie obroniłby nawet bardzo dobrze dysponowany tego dnia Mariusz Pawełek, a co dopiero nierozgrzany Jakub Wrąbel, który wszedł do bramki prosto z ławki rezerwowych.
Czasem jest tak, że gdy długo goni się wynik, to w końcówce trzeba szanować nawet ten jeden punkt. Moi zawodnicy mają jednak to do siebie, że nie potrafią grać z wyrachowaniem i cały czas dążyli do strzelenia zwycięskiego gola. Mogło nas to drogo kosztować, gdyż w końcówce pod __naszą bramką kilka razy zrobiło się bardzo gorąco - dodaje trener „Słoników”.
W spotkaniu ze Śląskiem po raz pierwszy w barwach Termaliki wystąpił 25-letni bramkarz Andrzej Witan, który z konieczności zastąpił kontuzjowanego Sebastiana Nowaka. - Tak samo jak Andrzej po raz pierwszy w tym sezonie stanął w bramce, tak samo ja po raz pierwszy odkąd pracuję w klubie z Niecieczy stanąłem przed dylematem kogo desygnować do bramki w miejsce Sebastiana Nowaka. Zdecydowałem się na Andrzeja Witana i __nie zawiodłem się - podkreśla Mandrysz.
Witan o tym, że ma zagrać w meczu ze Śląskiem dowiedział się w poniedziałek po wieczornym treningu, podczas którego urazu szczęki doznał Nowak. - Trener zapytał mnie, czy jestem przygotowany psychicznie do występu w ekstraklasie. Wcześniej grałem bowiem tylko w czterech spotkaniach rezerw występujących w klasie okręgowej. Podjąłem wyzwanie i cieszę się, że mogłem wreszcie zagrać w najwyższej klasie rozgrywkowej - przyznaje bramkarz „Słoników”.
Wychodząc na boisku nie czuł wielkiego stresu, ani tremy. - W poprzednich sezonach grałem już w ekstraklasie w barwach Zawiszy Bydgoszcz, występ w ekstraklasie nie był więc dla mnie czymś nowym - podkreśla.
Jak na pierwszy w tym sezonie występ w ekstraklasie Witan zaprezentował się bardzo dobrze. Puścił tylko gola z rzutu karnego. - Przyznam się, że nie wiedziałem, jak karne strzela Jacek Kiełb, dlatego róg w który ruszyłem obrałem w ciemno. Niestety nie trafiłem - mówi zasmucony.
W końcówce, gdy dwaj piłkarze Śląska znaleźli się przed Witanem i Kiełb posłał piłkę do siatki, wydawalo się, że jest już po meczu. - Gdy usłyszałem gwizdek sędziego kamień spadł mi z __serca, wiedziałem bowiem, że arbiter odgwizdał spalonego. Ważne, że wyrównaliśmy - podkreśla Witan.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?