Korespondencja "Dziennika" z Planicy
Skoczków z "Velikanki" przegonił wiatr
Korespondencja "Dziennika" z Planicy
Ani jednego skoku nie oddano wczoraj na "Velikance", największej mamuciej skoczni na świecie, na której dzisiaj ma zacząć się rywalizacja o tytuł mistrza świata. Skoczkowie jeszcze raz w tym sezonie przegrali z wiatrem.
A miało być tak pięknie. - Od kilku tygodni pogoda w Planicy była wymarzona do skoków, słonecznie, bezwietrznie, a tu dzisiaj taki pech - mówił mi red. Otto Giacomelli z Lublany.
Kiedy o godz. 9 rano skoczkowie zjawili się pod skocznią, aby uczestniczyć w oficjalnym treningu, a potem kwalifikacji, dawało się odczuć podmuchy wiatru, ale w pierwszej chwili wyglądało, że skoki jednak odbędą się. Szybko jednak okazało się, że na wysokości buli podmuchy wiatru są zbyt silne, w granicach 4-6 metrów na sekundę, a regulaminowo nie mogą przekraczać 2 metrów na sekundę.
- Te podmuchy wiatru nad bulą są bardzo groźne dla skoczków, którzy wychodzą z progu z szybkością ponad 100 kilometrów na godzinę - mówił dyrektor PŚ Walter Hofer.
Skoki przełożono na godz. 10, potem na godz. 10.30. Wiatr nie ustawał, toteż jury podjęło decyzję - skoków w czwartek nie będzie.
Dzisiaj o godz. 9 zaplanowano serię treningową, po niej o godz. 10.15 pierwszą serię konkursową, w której każda z reprezentacji może wystawić 4 zawodników. Wyjątkiem są Niemcy, których z racji tego, że mają aktualnego mistrza świata w lotach z 2002 roku z Harrachova, Svena Hannawalda, będą mogli być reprezentowani przez pięciu skoczków.
Na dzisiaj prognozy są lepsze, w sobotę i w niedzielę, kiedy zaplanowano konkurs drużynowy, ma podobno padać deszcz. - Nikt nie przepada za skakaniem w deszczu, ale to lepsze niż wiatr - mówił drugi trener reprezentacji, były rekordzista świata w skokach Piotr Fijas (194 metry w 1987 roku). - Pamiętam jak na wietrze poważny upadek w Harrachovie miał kiedyś Austriak Goldberger, cud, że skończyło się tylko na złamaniu obojczyka.
- Szkoda, że nie doszło do treningu, ale z pogodą jeszcze nikt nie wygrał - powiedział mi pierwszy trener reprezentacji Apoloniusz Tajner. - To przede wszystkim źle dla naszego debiutanta, 17-letniego Mateusza Rutkowskiego. Bardzo liczył, że dzisiaj, po raz pierwszy w swojej karierze, skoczy na mamuciej skoczni. Czeka go znowu nerwowa noc.
- Po konkursach w Willingen pojechaliście na krótki trening do Ramsau. Jakie są jego efekty?
- Cała czwórka zawodników: Małysz, Rutkowski, Mateja, Skupień oddała w Ramsau po 9 skoków. Zauważyłem, że Adam jest jakiś spokojniejszy. Burza medialna związana z jego osobą jakby przycichła. To dobrze. Wierzę, że Adam pod koniec sezonu stać na lepsze wyniki. Przed rokiem także w marcu skakał bardzo dobrze. Bardzo chciałbym, aby teraz to powtórzył.
Po południu w centrum Kranskiej Gory spotkałem spacerujących po uliczkach miasteczka zawodników norweskich: Ljoekelsoeya, Romoerena, Pettersena. Wstąpili do sklepu sportowego, potem do kafejki. Trener Mika Kojonkoski znany jest z tego, że daje swoim zawodnikom dużo swobody, nie "koszaruje" ich w hotelu, nie zamyka przed dziennikarzami. - Skoczkowie mogą nawet... skoczyć na jedno piwo - mówił niedawno w Zakopanem Mika Kojonkoski. ANDRZEJ STANOWSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?