Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ankieterzy antysmogowi zaczną udzielać precyzyjnych informacji

Arkadiusz Maciejowski
Arkadiusz Maciejowski
Ankieterka Aleksandra Zadęcka i Dorota Marszałek, mieszkanka ul. Rakowickiej.
Ankieterka Aleksandra Zadęcka i Dorota Marszałek, mieszkanka ul. Rakowickiej. Fot. Arkadiusz Maciejowski
Kontrowersje. Urzędnicy nakazali radnemu Łukaszowi Wantuchowi usunąć z internetu listę domów, w których wciąż pali się węglem.

Piętrzą się kontrowersje wokół wynajętych przez miasto ankieterów, którzy odwiedzają mieszkańców w domach, by zachęcać ich do wymiany pieca węglowego na ekologiczny. Ewa Olszowska-Dej, dyrektorka Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa przyznała wprost, że nie byli oni w żaden sposób przeszkoleni przez urzędników miejskich. Nie została też zweryfikowana ich wiedza. Efekt jest taki, że nie potrafią odpowiedzieć na wiele pytań zadawanych przez osoby palące węglem, a cała akcja przynosi marne efekty. Po naszej interwencji ma się to zmienić.

Pytania bez odpowiedzi

Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu towarzysząc jednej z ankieterek odwiedziliśmy kilkudziesięciu mieszkańców Grzegórzek. I zobaczyliśmy mnóstwo absurdów. Przede wszystkim w blisko połowie domów, ankieterzy nikogo nie zastają, bo swój „obchód” zaczynają o godz. 13, gdy wiele osób jest jeszcze w pracy. A miasto w podpisanej umowie z wybraną w przetargu firmą E-WAY, zatrudniającą ankieterów, nie zapisało, że mają oni wrócić choć raz do domu, w którym nikogo nie zastali.

Co więcej, gdy ankieterom udaje się kogoś zastać w domu, to przedstawiają osobom palącym węglem tylko podstawowe informacje np. o tym, że 2016 jest ostatnim rokiem, w którym można ubiegać się o 100 proc. dotację do wymiany pieca. Gdy mieszkańcy zadają szczegółowe pytania, odsyłani są do punktu informacyjnego na os. Zgody.

Efekt jest taki, że od 11 stycznia do 22 lutego ankieterzy zapukali do ok. 9 tysięcy budynków. W ponad czterech tysiącach nikt im nie otworzył. A z pięciu tysięcy osób, które ich przyjęły, ponad dwa tysiące stwierdziło, że nie jest zainteresowana wymianą pieców.

Winę za to ponoszą jednak głównie urzędnicy miejscy. To oni przygotowując akcję „TAK! DLA CZYSTEGO POWIETRZA” (jej koszt to ok. 150 tys. zł) nie zadbali, by odpowiednio przeszkolić osoby odwiedzające mieszkańców. Dyrektor Olszowska-Dej w rozmowie z „DP” przyznaje wprost, że odbyły się dwa spotkania informacyjne tylko z wybranymi przedstawicielami firmy E-WAY, którzy potem mieli przekazać ankieterom podstawowe informacje o Programie Ograniczania Niskiej Emisji. - Faktycznie nie spotkaliśmy się bezpośrednio z ankieterami, nie zrobiliśmy im żadnego testu sprawdzającego wiedzę - przyznaje wprost dyrektor Ewa Olszowska-Dej.

Na tym jednak nie koniec. Ewa Olszowska-Dej broni się przekonując, że każdy ankieter dostał numer telefonu do wykwalifikowanego pracownika UMK. W sytuacji w której mieszkaniec miał precyzyjne pytania, ankieter powinien zadzwonić pod ten numer i szybko uzyskać odpowiedź. Dyrektorka Wydziału Kształtowania Środowiska podczas rozmowy z nami nie chciała podać jednak tego numeru, abyśmy mogli od razu zweryfikować czy faktycznie działa. A są co do tego ogromne wątpliwości, bo ankieterka, której towarzyszyliśmy, nie potrafiąc odpowiedzieć jednej z mieszkanek na pytania, nie wykonała żadnego telefonu do pracownika UMK.

Obiecują dodatkowe szkolenia

- Zapewniam, że takie sytuacje nie będą już miały miejsca, przekaże raz jeszcze dokładne instrukcje firmie E-WAY - zapewnia dyrektorka. Po naszej interwencji deklaruje również, że ankieterzy, którzy będą odwiedzać mieszkańców w marcu (akcja trwa do końca miesiąca), zostaną w końcu dodatkowo przeszkoleni bezpośrednio przez pracowników Wydziału. - Lepiej późno niż wcale. Skoro ankieterzy mają do odwiedzenia jeszcze około połowy z 16 tysięcy gospodarstw, w których pali się węglem, to jest szansa, że skuteczniej będą przekonywać do wymiany pieca na ekologiczny - podkreśla Andrzej Guła z Krakowskiego Alarmu Smogowego.

Dyrektor Olszowska-Dej podkreśla również, że urząd po zakończeniu obecnej akcji, planuje powtórzyć ją, by odwiedzić raz jeszcze te osoby, których ankieterzy nie zastali. Nie wiadomo jeszcze kiedy dokładnie to nastąpi, ale przy ogłaszaniu drugiej edycji „TAK! DLA CZYSTEGO POWIETRZA” mają zostać wyciągnięte wnioski z popełnionych błędów.

Zakazana lista

Wciąż nierozwiązany zostanie jednak inny problem. Jak już informowaliśmy ankieterzy posługują się przygotowaną przez Urząd Miasta listą budynków, w których ma znajdować się piec węglowy. Jest ona niestety niekompletna.

Stworzona została na podstawie tzw. inwentaryzacji pieców węglowych trwającej od 2013 do 2015 r. Wyglądała tak, że inspektorzy przychodzili do właścicieli budynków, pytając ich o rodzaj stosowanego ogrzewania. Opierali się wyłącznie na deklaracjach, a nie sprawdzali, kto czym pali, bo takich uprawnień nie mieli. Efekt jest taki, że teraz ankieterzy antysmogowi odwiedzają domy, w których nie ma pieca węglowego a nie docierają do części domów w których te piece są, ale nie zostały wykazane w trakcie inwentaryzacji.

Urzędnicy zamiast zastanowić się jak rozwiązać ten problem, postanowili zamieść go pod dywan. Dwa miesiące temu udostępnili Łukaszowi Wantuchowi, radnemu z Prądnika Czerwonego wykaz „krakowskich trujących budynków” w jego dzielnicy. Szybko odkrył, że nie ma na niej domów kopcących tuż przed jego oknami. Listę zamieścił więc w internecie, aby każdy mieszkaniec mógł ją zweryfikować. Teraz dostał pismo z magistratu z żądaniem usunięcia listy z internetu i groźbą, że jeśli tego nie zrobi to urząd podejmie „niezbędne kroki przewidziane przepisami prawa”.

Co ciekawe Ewa Olszowska-Dej, przyznaje, że żądając usunięcia listy, nie opiera się na żadnej opinii prawnej. Twierdzi, że dba tylko o dobro mieszkańców ponieważ w zestawieniu znajdują się dokładne adresy „kopcących domów”. I do urzędu napływać mają „sygnały dotyczące piętnowania mieszkańców”. Sęk w tym, że to sami urzędnicy udostępnili radnemu listę. A ten nie zamierza jej usuwać.

- Oczywiście mam na uwadze to, że są tam dokładne adresy, ale uznałem za priorytet walkę o czyste powietrze w Krakowie i pokazanie, że inwentaryzacja została przeprowadzona niedokładnie. Skutki tego widzimy przy pracy ankieterów - podkreśla radny Wantuch.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski