Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Szafraniec-Rutkiewicz wygrywa nie tylko z sercem!

Jacek Żukowski
Anna Szafraniec-Rutkiewicz
Anna Szafraniec-Rutkiewicz Fot. Archiwum zawodniczki
Kolarstwo górskie. Anna Szafraniec-Rutkiewicz na skutek problemów z sercem – arytmia – straciła kilka miesięcy. Wróciła jednak już do wyścigów i ostatnio wygrała!

Przypomnijmy, że 18 kwietnia podczas zawodów Pucharu Świata w Czechach serce zawodniczki zbuntowało się. Wraz z Mają Włoszczowską jechała z dużą przewagą nad konkurentkami i nagle, na ostatniej rundzie, poczuła się tak, jakby zderzyła się ze ścianą, opadła z sił. To był sygnał alarmowy. Trzeba było przeprowadzić operację serca. A potem nastąpiło żmudne dochodzenie do formy.

Ostatnio wystąpiła w zawodach z cyklu Pucharu Polski w Lublinie. Zawodniczka Kross Racing Team, mieszkająca w Myślenicach, wygrała ze sporą przewagą nad Aleksandrą Podgórską z Wałbrzycha, uzyskując czas lepszy o ponad 5 minut. To jej drugi start po operacji serca. Przed tygodniem, w maratonie w Myślenicach, na najkrótszym dystansie (19 km) też triumfowała.

Szafraniec-Rutkiewicz na skutek kłopotów z sercem straciła kilka kluczowych imprez, choćby Europejskie Igrzyska w Baku, zawody Pucharu Świata, mistrzostwa Polski, Europy. Przegrała z czasem, nie zdążyła dojść do optymalnej dyspozycji i nie znalazła się też w kadrze na mistrzostwa świata.

O starcie na mistrzostwach świata __nawet nie myślałam – mówi zawodniczka. – W czerwcu zaczęłam jeździć na rowerze. Podkreślam jeździć, bo nie były to żadne intensywne treningi. Lekarze kazali mi oszczędzać serce, nie katować go. Liczy się dla mnie przyszły, olimpijski sezon. Dojście do w miarę normalnej dyspozycji też mi zajęło trochę czasu. Nigdy nie byłam w tak słabej formie jak po operacji. Taka wygrana jak ta w Pucharze Polski, to mój mały sukces. Za tydzień kolejny start – w Głuchołazach. Jak wszystko będzie OK, to pojadę na wyścigi do Austrii lub na Węgry, na imprezy z kalendarza UCI. Ten sezon i tak jest już stracony. Nie ma sensu niczego robić na siłę. Trzeba wszystko doleczyć.

Na szczęście zawodniczka nie odczuwa już żadnych skutków ubocznych po operacji. Musi jednak uważać, nie rzucać się od razu na głęboką wodę. Zabieg ablacji, czyli wypalenia w sercu ognisk wywołujących arytmię, wiąże się z tym, że dojście do dobrego samopoczucia zajmuje kilka miesięcy.

– Czasem zajmuje to pół roku, w skrajnych przypadkach rok – _mówi Szafraniec-Rutkiewicz. _– Konsultowałam się z innymi sportowcami, którzy przechodzili ten zabieg. Najważniejsze jest to, by nie przemęczyć serca, by się nie „rozciągnęło”. Bo można sobie więcej szkody niż pożytku zrobić. Wszystko więc dostosowuję do możliwości organizmu i patrzę na __jego reakcję.

Na ten sezon nie planowała startów w PP i w mniejszych wyścigach, ale życie zmusiło ją do zweryfikowania planów.

– W dniu, w którym będzie Puchar Świata, wystąpię w Pucharze Polski i może uda mi się nie myśleć o __tym, gdzie mogłabym być – mówi Szafraniec-Rutkiewicz. – Sama będę startować, więc to przetrawię.

Docelowym startem są igrzyska olimpijskie. Któżby nie marzył o Rio de Janeiro? Zwłaszcza, kiedy nigdy nie zaliczył olimpijskiego startu.

Jest na to szansa, mam nadzieję, że będę mogła walczyć o kwalifikację – mówi rekonwalescentka. – Nie udało się na poprzednich igrzyskach, bo zawsze było coś nie tak. Ale nie z moim zdrowiem, tylko z ludźmi, którzy o tym decydowali, teraz może wreszcie będzie dobrze. A im ciężej się do czegoś dochodzi, tym sukces bardziej cieszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski