Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antyamerykańska Gorączka

Jan Maria Rokita
Zbiegłemu do Rosji Edwardowi Snowdenowi udało się obudzić w Europie antyamerykanizm – emocję uśpioną nieco ostatnimi laty. Na rewelacje o inwigilacji przez wywiad USA przywódców państw i milionów ludzi na świecie restrykcje zastosowały nie tylko zwyczajowo antyamerykańskie rządy Ameryki Łacińskiej.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Za polityką retorsji opowiadają się dziś także coraz częściej politycy europejscy. Prezydentowi Francji "Le Monde” podsunął przeciek o 70 milionach rozmów Francuzów, nagranych przez amerykański wywiad tylko w ciągu jednego miesiąca, dokładnie w czasie uroczystej wizyty sekretarza stanu USA Kerry’ego w Paryżu. Poirytowany Hollande próbował w odwecie postulować zamrożenie negocjacji nad transatlantyckim wolnym handlem, ale został przyhamowany przez Londyn i Berlin. Kiedy zaś okazało się, że Amerykanie podsłuchiwali komórkę kanclerz Merkel, w Bundestagu zażądano nie tylko komisji śledczej, ale pojawił się wniosek o sprowadzenie na przesłuchanie z Moskwy do Berlina samego Snowdena. Z kolei szef Komisji Europejskiej Barroso tak się rozpędził w obronie prawa do prywatności pani kanclerz, że piętnując działania Amerykanów, rzucił: "Wiemy przecież dobrze, czym jest totalitaryzm”.

I zapowiedział błyskawiczne uchwalenie przez Unię nowego prawa o ochronie prywatności. Inne rządy europejskie (np. hiszpański) zarządziły wszczęcie śledztw przeciw Ameryce.

Wszystko to są świadectwa rosnącej na nowo antyamerykańskiej gorączki. Przecieki Snowdena wyzwoliły poczucie urażonej godności narodowej Francuzów czy Niemców, na której teraz będą chcieli płynąć europejscy socjaliści, lecz z którą muszą się także liczyć mniej populistyczni przywódcy konserwatystów. Hollande – i owszem – ma prawo czuć się wystawiony przez Obamę do wiatru, przy okazji odwołanej za jego plecami interwencji w Syrii; można się zatem teraz spodziewać typowej dla Paryża fali godnościowej retoryki politycznej, nie tylko w sprawie podsłuchów. Z kolei inicjatywa socjalistów niemieckich przesłuchania Snowdena przez komisję Bundestagu nie wygląda na realny polityczny plan, ale raczej na próbę obrażenia i poirytowania Amerykanów, którzy Snowdena ścigają pod zarzutem szpiegostwa.

Zaś stanowczość i gwałtowne przyspieszenie Unii w sprawie prawa o ochronie prywatności robi raczej wrażenie reakcji magicznej; owo nowe prawo europejskie – choćby nie wiem jak restrykcyjne – nie wpłynie w żaden sposób na ograniczenie amerykańskich możliwości szpiegowania. Amerykański wywiad elektroniczny podsłuchuje przecież niemal kogo chce, nie dlatego, że pozwalają mu na to przepisy innych krajów. Ale wyłącznie dlatego, że po pierwsze – ma takie możliwości techniczne, po drugie – bo zezwala mu na to prawo USA. Pod tym właśnie względem amerykańskie rozumienie praworządności może być dla nas w Europie trudno zrozumiałe. Od dawna uważa się tam bowiem, że prawo USA ochrania wyłącznie obywateli amery- kańskich, zaś z obcymi prezydent może i powinien robić to wszystko, co jego zdaniem leży w interesie Stanów Zjednoczonych. Także ich zabijać, jeśli jest taka potrzeba. Taka właśnie wykładnia prawa została w Waszyngtonie zastosowana niedawno, podczas wielkiej debaty na temat dronów.

Sam Snowden zapewne ma rację, przekonując teraz w Moskwie, że "masowa elektroniczna inwigilacja, obejmująca wielkie społeczności, nie zwiększa naszego bezpieczeństwa, ale wyraźnie je zmniejsza”. Takie praktyki na dłuższą metę będą powodować wzrost, a nie spadek poczucia zagrożenia u milionów nieustannie inwigilowanych ludzi. Rzecz tylko w tym, że udawanie, iż jest to w dzisiejszym świecie szczególna specjalność Ameryki, jest fałszowaniem rzeczywistości. Niedawny raport sporządzony przez firmę Mandiant przekonuje, że podobną działalność prowadzi co najmniej 20 wyspecjalizowanych ośrodków rządu chińskiego, tyle że jest ona zorientowana głównie przeciw biznesowi. Raport innej firmy Symantec twierdzi, że to Polska jest w ścisłej czołówce ilości tzw. botów, czyli komputerów wykonujących polecenia cyberprzestępców. Co jednak najważniejsze, Europa nie dysponuje ani politycznymi, ani prawnymi sposobami zabezpieczenia się przed elektronicznym wywiadem Ameryki, Rosji, Chin albo Indii.

Każdy z tych krajów uważa taką możliwość za kluczowy atrybut własnej suwerenności i dobrowolnie się go nie wyrzeknie. Owszem, można – tak jak to zrobili już dawno Anglicy, a teraz próbują Niemcy – zawrzeć z Amerykanami swego rodzaju "przymierze wywiadowcze”. Tyle tylko, że dla obywateli Europy to wyjście jeszcze gorsze. Oznacza ono, że w zamian za rezygnację Ameryki ze szpiegowania naszych polityków nasze rządy, które i tak szpiegują nas już niemal bez ograniczeń – będą to robić także na zlecenie i na potrzeby USA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski