Jerzy Zoń, twórca festiwalu, uczynił bowiem leitmotivem całej imprezy wizję, którą Ray Bradbury zawarł w swej powieści „Fahrenheit 451”. To obraz świata, w którym książki są tępione, a za ich czytanie czekają represje. Sięgnęło po powieść Bradbury’ego kilka polskich i zagranicznych zespołów, a sam Jerzy Zoń, wespół z Bronisławem Majem, uczynił książkę tematem swego 24-godzinnego prezentowanego na Rynku widowiska „F451”.
„Na początku było Słowo /a Słowo było u Boga, /i Bogiem było Słowo…” - znanymi każdemu słowami, wypowiedzianymi przez Annę Dymną, w sobotę po godz. 23 rozpoczęło się cogodzinne czytanie fragmentów światowego i polskiego literackiego dziedzictwa. Czechow, Sienkiewicz, Mickiewicz, Wyspiański, Herbert, Szekspir, Dostojewski... Kończyły te lektury słowa Miłosza o książce. W opozycji doń, i ku przestrodze, pojawiały się kadry z filmów, w których motyw zagłady cywilizacji splata się z motywem ognia.
I tak co godzinę pojawiała się akcja teatralna, fragment czytanej z ekranu literatury, a wszystko pod bacznym okiem straży pożarnej - tyle że w roli tych, którzy - jak w tej powieści - dbają, by książki zostały przemienione w popiół. Niby antyutopia, ale warto mieć ją w pamięci.
Zobacz też: Festiwal Teatrów Ulicznych w Krakowie
Autor: Anna Kaczmarz
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?