Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antywyznaniowa „Grupa D”

Filip Musiał
Antykościelna ulotka wyprodukowana przez SB
Antykościelna ulotka wyprodukowana przez SB Archiwum
Kościół. W ostatnich latach PRL Służba Bezpieczeństwa podejmuje niekiedy skuteczne próby osłabienia pozycji Kościoła w społeczeństwie. W szczególnych przypadkach posuwa się do terroru, a nawet zbrodni

Działania dezintegracyjne prowadzone przez Służbę Bezpieczeństwa w ostatnich latach przykuwały uwagę publicystów. Tak zwana „grupa D” w pionie antywyznaniowym - czyli osławionym Departamencie IV - była odpowiedzialna między innymi za zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki, usiłowanie zabójstwa ks. Adolfa Chojnackiego czy pobicia ks. Andrzeja Bardeckiego i ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.

Działająca na początku lat 90. Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do Zbadania Działalności MSW w końcowym raporcie - nazywanym od nazwiska szefa Komisji „Raportem Rokity” - stwierdziła między innymi: „Wśród ustalonych metod działań dezintegracyjnych stosowano: anonimy szkalujące osoby ze środowiska kościelnego; podsycanie antagonizmów za pośrednictwem tajnych współpracowników; publikacje specjalnych pism kontrolowanych przez MSW (»Ancora«); kolportaż ulotek, plakatów itp.; fałszowanie materiałów pamiętnikarskich celem szkalowania osób w nich występujących. Natomiast metody działań specjalnych to: pobicia, uszkodzenia mienia, uprowadzenia, groźby bezprawne, odurzenia, napady na mieszkania, podpalenia. Nie można wykluczyć, że w trakcie działań specjalnych miały miejsce przypadki zabójstw”.

Dokument i żywe słowo
Pobicia czy zabójstwa nie były więc wyjątkowym elementem w wachlarzu działań funkcjonariuszy SB, jednak na co dzień esbecy z komórek „D” zajmowali się przede wszystkim próbami skłócenia duchownych. Jedna z klasycznych resortowych definicji dezintegracji mówiła, że jest to działanie operacyjne „mające na celu osłabienie, a następnie rozbicie solidarności grupy osób prowadzących wrogą, szkodliwą lub przestępczą działalność”. Jeden z funkcjonariuszy SB w pracy dyplomowej o działaniach „D” definiował ją „łopatologicznie”, pisząc: „Jeżeli przyjąć, że integracja jest procesem obiektywnie konstruktywnym w znaczeniu: budujący, dodatni, twórczy, to dezintegracja będzie odpowiednio do tego działaniem negatywnym w znaczeniu: rujnujący, ujemny, uwsteczniający”.

Choć w działaniach „D” są tymi, o których jest w ostatnich latach dość głośno, trudniej jest o ich konkretne przykłady, bowiem dokumentacja została zniszczona w latach 1989-1990. Niezwykle interesująca jest więc lektura pracy dyplomowej Mirosława Rogowskiego, funkcjonariusza SB, uczącego się w Wyższej Szkole Oficerskiej MSW im. Feliksa Dzierżyńskiego, który za temat badań przyjął działania dezintegracyjne Wydziału IV we Włocławku. Maszynopis jest tym bardziej ciekawy, że zawiera aneksy ukazujące listy, wierszyki czy dowcipy, które miały uderzać w duchowieństwo, a zwłaszcza biskupów.

Rogowski tłumaczył, że dezintegrację stosowano, wprowadzając „do środowiska korzystne operacyjnie i politycznie treści na zasadzie tzw. żywego słowa lub poprzez selektywny kolportaż w określonych środowiskach dokumentów zawierających takie treści”. Mogła więc ona być realizowana wyłącznie przy wykorzystaniu zaufanej agentury. Tajni współpracownicy byli narzędziem pozwalającym na potęgowanie konfliktów i sporów albo czynnikiem kontrolnym - weryfikującym skuteczność działań SB.

Z dbałością o detale
Działania dezintegracyjne miały przede wszystkim pogłębiać istniejące wśród duchownych konflikty czy kreować nowe ich pola, a także podważać autorytet biskupa ordynariusza Jana Zaręby i jego biskupów pomocniczych - Czesława Lewandowskiego i Kazimierza Jana Majdańskiego. Realizowano je w formie listów i pism, a także humorystycznych wierszyków z odpowiednim podtekstem czy dowcipów rysunkowych. Do zagadnienia esbecy podchodzili z pełną powagą. Jak podkreślał Rogowski, dokumenty były przygotowywane „z wielką - obok samej treści - dbałością o detale i ich wiarygodność środowiskową (język, sposób pisania, adresowanie czy nawet miejsce nadania)”.

Jak dodawał, by to osiągnąć, zlecano napisanie części z nich duchownym, którzy byli zaufanymi tajnymi współpracownikami. Celem tych zabiegów było wypracowanie takiego tekstu, żartu czy rymowanki, żeby duchowieństwo uznało je za wytwór pochodzący z wnętrza środowiska. Jednocześnie dokumenty, dotyczące rzecz jasna tematów aktualnych i ważnych dla kapłanów, starano się „legendować” troską o przyszłość diecezji „oraz doktrynalną i moralną czystość jej kapłanów”. Pisane więc były tak, aby czytelnik utożsamiał się z ich treścią i, w naturalny sposób, stawiał się w opozycji do diecezjalnych hierarchów.

Pieczołowicie dobierano też adresatów „mając na uwadze m.in. takie elementy, jak: stosunek do ordynariusza i kurii, autorytet i uplasowanie w środowisku, podatność na określone treści, skłonności do plotkarstwa”.

Rozdźwięki
Rogowski wskazywał wiele przykładów działań stosowanych w skali ogólnopolskiej - w tym w archidiecezji krakowskiej. Pisał więc na przykład: „wobec powszechnej opinii kleru diecezjalnego i krytycznych uwag na temat wielkiej zachłanności ordynariusza na dobra materialne oraz protekcyjnego sprawowania polityki personalnej celem pogłębienia odnotowanych tendencji rozkolportowano wśród 120 wybranych adresatów z różnych kręgów kleru diecezjalnego 6 rodzajów fotografii o satyrycznej treści kompromitujących włocławskich biskupów i niektórych księży parafialnych”.

Przypisywanie bp. Zarębie skłonności do gromadzenia dóbr materialnych wzmocniono wierszykiem „Noworoczne przesłanie”:

Bóg się rodzi, noc truchleje,
lecz Jan Krótki nie zbiednieje,
ma waluty trzos pękaty,
rok owocny - nie ma straty…

Kompromitację ordynariusza esbecy starali się wzmocnić dokumentem „Super Omnia Caritas”, który miał przedstawiać bp. Zarębę jako despotę, a także wzmacniać konflikt związany z płacami pomiędzy biskupem a wykładowcami Wyższego Seminarium Duchownego. Dodatkowo starano się w nim uderzyć w ks. Zdzisława Rogalskiego - prefekta studiów w WSD we Włocławku oraz „biskupa Lewandowskiego eksponując jego bezwolność wobec autokratyzmu biskupa Zaręby”. Dodatkowym elementem było wysłanie czterech listów ze skargami na hierarchów „z różnych środowisk kleru diecezjalnego (kler parafialny, wykładowcy WSD, alumni WSD, księża emeryci)” do wizytującego Polskę wysłannika papieża abp. Luigi Poggi.

Działania bp. Zaręby starano się utrudniać także przygotowując dwa dokumenty uderzające w synod diecezjalny: „Synod Biskupa Jana Zaręby” część I i II. W skali ogólnopolskiej zaś rozkolportowano list „Braci Klerycka”, który trafił między innymi do wyższych seminariów duchownych w Krakowie, Częstochowie, Płocku i Przemyślu. Pismo traktowało „w sposób przekrojowy o problemach życia wewnątrzseminaryjnego”, a powstało „w związku z narastającą atmosferą podejrzliwości i donosicielstwa wśród alumnów włocławskiego WSD oraz istniejącymi rozdźwiękami wśród kierownictwa i kadry wykładowców”.

Nie ustawano też w staraniach o środowiskową kompromitację osób, które mogły odegrać ważną rolę w Kościele. Gdy w 1979 r. odchodził z diecezji włocławskiej bp Majdański, bezpieka sporządziła listę duchownych, których typowano do objęcia godności biskupa pomocniczego, a następnie w rymowance „Cognatio Spiritualis de Ordinarii Wladisla-viensis” starała się ich zdezawuować.

Z drugiej strony esbecy przygotowywali pisma-donosy kierowane do biskupów, a wymierzone w kapłanów, których uważali za niebezpiecznych dla PRL.

Rozwarstwienie
Esbecy z Włocławka oceniali, że dzięki działaniom „D” odnieśli sukces. Przede wszystkim w zakresie zgodnego z ich oczekiwaniami wpływu na obsadę stanowisk kościelnych w parafiach. Rogowski dodawał jednocześnie: „proces rozwarstwiania środowiska kleru diecezjalnego sprzyjał podejmowaniu dialogów operacyjnych. Stwarzał klimat dogodny do pozyskań tajnych współpracowników, szczególnie w środowiskach zantagonizowanych lub demonstrujących nieprzychylny stosunek do miejscowej hierarchii”. I podkreślał, że działania „D” obniżały „efektywność pracy stricte duszpasterskiej angażując środowisko w rozwiązywanie własnych problemów”. Miały też, zdaniem SB, wpływ na rozprężenie dyscypliny duchowieństwa, które nie wahało się odmawiać wykonywania poleceń biskupów.

W wymiarze jednostkowym także przynosiły efekty, skoro - zdaniem tajnych współpracowników - systematycznie zaszczuwany „biskup Zaręba wypowiadał się, że jest zmęczony sytuacją w diecezji i piętrzącymi się nierozwiązanymi problemami w związku z czym niecierpliwie oczekuje osiągnięcia wieku 75 lat i odejścia w stan spoczynku”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski