Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Architekt tłumaczy się ze spotkań z oficerami SB

Artur Drożdżak
IPN uważa, że profesor skłamał w oświadczeniu lustracyjnym
IPN uważa, że profesor skłamał w oświadczeniu lustracyjnym FOT. WOJCIECH MATUSIK
O tym się mówi. Sąd Apelacyjny w Krakowie kazał powtórzyć proces lustracyjny Andrzeja Wyżykowskiego. Profesor twierdzi, że nigdy nie był tajnym współpracownikiem.

Andrzej Wyżykowski to znany w Krakowie profesor, wieloletni, główny architekt miasta i członek Społecznego Komitetu Ochrony Zabytków Krakowa, ale wymiar sprawiedliwości zajmuje się teraz inną stroną życia 77-latka. Sąd Apelacyjny w Krakowie kazał właśnie powtórzyć jego proces lustracyjny.

Instytut Pamięci Narodowej uważa, że profesor skłamał w swoim oświadczeniu lustracyjnym, gdy napisał, że nie był tajnym współpracownikiem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Lustrowany potwierdza, że przez kilkanaście lat miał kontakty z SB, ale zaprzecza, by to była tajna współpraca.

Tymczasem prokurator IPN dowodzi, że profesor był zarejestrowany jako TW „Alfa” i dostarczał esbecji informacji m.in. na temat pracowników Politechniki Krakowskiej, podpisując się swoim pseudonimem. Miał siedmiu oficerów prowadzących, z którymi spotykał się w kilku tajnych lokalach kontaktowych.

Najpierw się przyznał

Wyżykowski jako członek SKOZK musiał wypełnić oświad­czenie lustracyjne i zrobił to dwa razy. Najpierw, w kwietniu 2007 r., przyznał, że był TW. W kolejnym oświadczeniu, złożonym 24 lutego 2008 r., stwierdził, że jednak agentem nie był.

– W obu oświadczeniach podał, jak wyglądały jego kontakty z SB i nie zataił żadnych faktów, ale różnie ocenił, czy to była współpraca. Za pierwszym razem uznał, że jednak tak, za drugim już nie – mówi mecenas Jan Widacki, obrońca lustrowanego.

Z czego wynika taka rozbieżna ocena? Jak Wyży­kowski tłumaczył przed sądem, między wypełnieniem obydwu oświadczeń, dokładnie 11 maja 2007 r., Trybunał Konstytucyjny określił, jakie warunki trzeba spełnić, by kogoś uznać za tajnego agenta SB.

Profesor powziął w związku z tym wątpliwości, czy poprawnie wypełnił pierwsze oświadczenie. Skonsultował się jeszcze, jak zeznał, z przyjaciółmi znajdującymi się w podobnej sytuacji i na tej podstawie doszedł do wniosku, że jego zachowania nie wypełniły definicji „współpracy”.

Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że Wyżykowski skłamał w drugim oświadczeniu lustracyjnym, ale wypełniając je działał w... „usprawiedliwionym błędzie”. I jego sprawę umorzył. Z tym nie zgodził się IPN i złożył apelację. W konsekwencji będzie powtórka procesu lustracyjnego profesora.

Spotykał się ze strachu

Z relacji Andrzeja Wyży­kowskiego wynikało, że SB zainteresowało się nim w 1958 r., gdy był studentem. Potem, w 1967 r., przed pierwszym wyjazdem za granicę podpisał pod presją zobowiązanie do współpracy, którego treści, jak zeznał, nie pamięta.

Następnie z częstotliwością dwa–trzy razy w roku chodził na spotykania z oficerami SB, wyłącznie na ich prośbę. – Chodziłem na nie ze strachu, bałem się odmówić – opowiadał lustrowany.

Nie brał pieniędzy

Informacje przekazywał ustnie, czasem na piśmie i wtedy podpisywał je „Alfa”. Te wiadomości, jak mówił, były ogólne i dotyczyły jedynie wyjazdów zagranicznych. Nigdy nie wziął pieniędzy od SB, a raz nie przyjął prezentu w postaci koniaku.

Z perspektywy IPN te kontakty rysują się nieco inaczej. Z zachowanych dokumentów wynika, że Wyżykowski w 1964 r. został zarejestrowany przez wydział II SB, kontrwywiad, jako tzw. OZ, czyli osoba zaufana. W 1967 r. zmieniono mu rejestrację na Tajnego Współpracownika o kryptonimie „Alfa” i pod takim figurował do 13 grudnia 1989 r.

Wyżykowski zaprzecza, by wiedział, jaki ma pseudonim. Przekonuje, że nikt go nigdy o tym nie poinformował, jak i o fakcie rejestracji jako TW.

Pięć cech współpracy

Sprawę badał krakowski Sąd Okręgowy. Uznał, że zachowanie profesora wypełniło wszystkie pięć cech współpracy. Wiązała się ona z przekazywaniem wiadomości wydziałowi II SB, była tajna, świadoma, łączyła się z operacyjnym zdobywaniem informacji i materializowała się w konkretnych działaniach.

Z ustaleń sądu wynikało, że Wyżykowski przekazywał SB informacje dotyczące osób związanych i współpracujących z Politechniką Krakowską (np. czy i kiedy wyjeżdżają za granicę) oraz na temat cudzoziemców przyjeżdżających do Polski na sympozja naukowe.

W wyroku I instancji sąd uznał oświadczenie lustracyjne Wyżykowskiego za niezgodne z prawdą, ale przyjął, że wypełniając je profesor działał w warunkach „usprawiedliwionego błędu” co do definicji współpracy z SB. I dlatego jego sprawę umorzył.

Siedmiu oficerów

IPN nie zgodził się z tym wyrokiem i złożył apelację. Prokurator Łukasz Herjan zaznacza, że sąd prawidłowo ocenił, iż lustrowany jest kłamcą, ale wcale nie działał w „warunkach błędu”, wypełniając oświadczenie lustracyjne.

– SB próbowało wynagrodzić lustrowanego, czyli uznawało jego informacje za cenne. Z tych samych względów utrzymywało z nim kontakt przez 20 lat. Oficerowie SB wiele razy spotykali się z nim w tajnych lokalach kontaktowych, m.in. „Topola” przy ul. Topolowej i „Room” przy al. Pokoju – mówił prokurator.

Sąd Apelacyjny w Krakowie podzielił wątpliwości IPN i nakazał powtórzyć proces Wyżykowskiego. Sędzia Jacek Polański twierdzi, że trzeba wyjaśnić rozbieżność postawy lustrowanego, który raz przyznaje się do współpracy, a potem jej zaprzecza. – Należy go zapytać, co wpłynęło na niego, że zmienił ocenę swoich kontaktów z SB – zauważył sędzia.

Teraz sprawa profesora wraca do I instancji.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski