Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arka nadziei

Redakcja
Na klubowym korytarzu spotkał Franciszka Smudę. Trener mistrzów Polski zdziwił się, że jakiś młody człowiek mówi mu "dzień dobry" i w pierwszej chwili nie odpowiedział. Dopiero potem go poznał, nawet pogratulował medalu. Nie było jednak żadnych rozmów. - Zawsze będę wiślakiem, ale teraz mój sentyment do tego klubu trochę przygasł - mówi Dariusz Zawadzki. Jeden ze złotych chłopców trenera Michała Globisza, wychowanek szkółki "Białej Gwiazdy", jest już w Gdyni. Wypożyczony z Wisły na rok czeka na debiut w II-ligowej Arce. - Wyjeżdżam bez żalu, a z dużymi nadziejami - mówi.

Dariusz Zawadzki, złoty junior z drużyny mistrzów Europy, wypożyczony z Wisły czeka na drugoligowy debiut w Gdyni

 Przez chwilę myślał, że kiedy wróci do Krakowa ze złotym medalem piłkarskich mistrzostw Europy juniorów, ktoś w Wiśle jeszcze z nim porozmawia. Może jednak tu zostanie?

Trzask zburzył beztroskę

 O tym, że będzie piłkarzem, zadecydowały gwiazdy. W rodzinie Zawadzkich był długo wyczekiwanym synem, a przyszedł na świat, właśnie kiedy toczyły się futbolowe mistrzostwa świata w Hiszpanii. Do szkółki Wisły prowadzonej przez Stanisława Chemicza trafił jako sześciolatek - po znajomości. Kuzyn Stanisław Owca załatwił miejsce maluchowi, bo normalnie do szkółki trafiają starsi chłopcy. Przez 13 lat na koncie Dariusza Zawadzkiego uzbierało się sporo sukcesów, wszystkie skrzętnie zapisuje Stanisław Chemicz. Do kadry Polski trafił w 1996 roku. W czasie turnieju o Puchar Wacława Kuchara 14-latka wypatrzył właśnie Michał Globisz. Pozycja rozgrywającego i wykonawcy stałych fragmentów gry przypadła mu po dwóch meczach w reprezentacji.
 Beztroska w życiu utalentowanego nastolatka skończyła się w kwietniu 1997 roku, kiedy w czasie meczu w drużynie juniorów Wisły przy nagłym zwrocie usłyszał trzask w kolanie. Z urazem, który nie wydawał się tak poważny, zagrał jeszcze w meczu reprezentacji ze Słowacją. Musiał jednak z bólem opuścić boisko przed czasem. Specjalista z Łodzi postawił diagnozę, która mogła przekreślić piłkarskie marzenia 15-latka. Uszkodzenie wiązadeł kolanowych wymagało operacji, której efektów nie można było przewidzieć. Odbyła się 19 września 1997 roku w Łodzi. Przeniósł się tam, by przy pomocy fizykoterapeuty Piotra Ptaszka przejść kilkumiesięczną, żmudną i bolesną rehabilitację. W maju następnego roku zaczął bawić się z piłką, a 18 czerwca, dokładnie w swoje
16. urodziny, wrócił do reprezentacji kraju. W towarzyskim meczu z Finlandią strzelił piękną bramkę. Przywróciła mu marzenia o piłkarskiej karierze.

Jeśli będę dobrze grał...

 Wiosną 1999 roku był podstawowym zawodnikiem w reprezentacji Polski do lat 16, prowadzonej przez Michała Globisza, która została w Czechach wicemistrzem Europy. Po sukcesie martwił się, czy nie zmarnuje czasu pomiędzy 16. a 19. rokiem życia, kiedy powinien już zadomowić się w seniorskiej drużynie. - W Polsce nie dba się o szkolenie młodzieży, więc łatwo zaprzepaścić wszystko, czego już się nauczyliśmy - mówił wtedy srebrny medalista ME. Był jednak w dobrym klubie, więc wydawało się, że to niepotrzebne obawy. Wprawdzie wielka Wisła dla młodych wciąż stanowiła zamknięty świat, ale wierzyli, że kiedyś te drzwi się otworzą. - Jeśli będę dobrze grał, nadal będę w reprezentacji Polski, to dostanę szansę - mówił z pewnością w głosie 17-letni Dariusz Zawadzki. Marzył o debiucie w ekstraklasie.
 Po pół roku pewność jednak stracił. Rodzice Darka Teresa i Jerzy Zawadzcy też byli zdezorientowani. Wisła zaczęła sprowadzać utalentowanych młodych piłkarzy, podpisywała z nimi kontrakty. Wychowanek Dariusz Zawadzki nie miał kontraktu, słyszał wciąż, że ma się wykazać, ale nie dostawał szansy choćby w sparingach seniorskiej drużyny. Wiceprezes wiślackiej spółki Zdzisław Kapka mówił wtedy, że okazją do wykazania się mają być dla Zawadzkiego mecze w drużynie juniorów lub w rezerwach. - Na razie gra jak gra. Nie znalazł jeszcze uznania w oczach trenerów - tłumaczył prezes.
 Zawadzki wciąż był jednak podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski juniorów. Po tym jak w czerwcu 2000 roku skończył 18 lat, w październiku Wisła podpisała z nim 7-letni kontrakt. - Pomyślałem wtedy, że to jest właśnie szansa, na którą tak czekałem. Łudziłem się, że skoro klub chce podpisać ze mną długoletni kontrakt, ma wobec mnie poważne plany. Gdybym teraz miał jeszcze raz wiązać się z Wisłą umową, na pewno nie byłaby tak długa - mówi Dariusz Zawadzki.
 W reprezentacji U-18, która niespodziewanie została kilka tygodni temu mistrzem Europy, znów był podstawowym zawodnikiem. Już jednak przed wyjazdem z kadrą do Finlandii wiedział, że nie ma dla niego miejsca w Wiśle. Adam Nawałka, dyrektor do spraw piłki młodzieżowej, nawiązał rozmowy z II-ligową Arką Gdynia. - Sam chciałem już stąd wyjechać. Wystarczy mi czekania na szansę w Wiśle. Spróbuję wykorzystać tę, która nadarza mi się w Gdyni - mówi. - Nie mam żalu do nikogo.__Zastanawiam się tylko, ile naprawdę jestem wart. W reprezentacji Polski grałem przecież na tym samym poziomie, co koledzy, którzy zostają w Krakowie.
 Był z nową drużyną na zgrupowaniu. Michał Globisz ją poleca, dobrze zna jej trenera - Mieczysława Gierszewskiego: - To szkoleniowiec młodego pokolenia, ambitny, o bardzo ciekawym warsztacie - uważa Dariusz Zawadzki. - Z drużyną też szybko się poznałem. Muszę walczyć o miejsce w składzie, ale się tego nie boję. II liga to z pewnością inna rzeczywistość niż ta z rozgrywek juniorów, ale pod względem fizycznym i taktycznym jestem już do niej przygotowany. Miałem okazję trenowania z zespołem seniorów Wisły, kiedy szkoleniowcami byli Orest Lenczyk i Adam Nawałka. Najważniejsze, czym ustępuję starszym piłkarzom, to obycie, umiejętność znalezienia się w konkretnej boiskowej sytuacji, wybrania najlepszego wariantu gry. Nabywa się ją razem z doświadczeniem. Wydaje mi się, że nie zmarnowałem czasu od poprzedniego medalu w mistrzostwach Europy. II liga reprezentuje minimalny poziom, w którym tacy zawodnicy jak my, z drużyny mistrzów, mogą się dalej rozwijać.

Mama się martwi

 Przeprowadzka do Gdyni to dla Darka całkiem nowy rozdział w życiu. - Najbardziej martwi się mama, już zapowiedziała, że mnie odwiedzi - śmieje się piłkarz - W końcu mam już 19 lat. Pora żyć na własny rachunek.
 Grając w Arce będzie studiował zaocznie na Akademii Wychowania Fizycznego. - Nigdy nie wiadomo, czy kariery piłkarskiej nie przekreśli kontuzja, bez wykształcenia byłbym wtedy nikim - mówi nauczony doświadczeniem. Piłka będzie jednak najważniejsza: - Mam nadzieję, że w ciągu tego roku udowodnię swoją piłkarską wartość dobrą grą.
MAŁGORZATA SYRDA-ŚLIWA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski