MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Milik: Wszystkim wam nie dogodzę

Sebastian Staszewski, Polsat Sport, Polsatsport.pl
Milik: Moje marzenia sięgają najlepszych drużyn na świecie, ale nie zdradzę, gdzie chciałbym zagrać
Milik: Moje marzenia sięgają najlepszych drużyn na świecie, ale nie zdradzę, gdzie chciałbym zagrać fot. PAWEŁ SKRABA
Wywiad tygodnia z Arkadiuszem Milikiem, piłkarzem reprezentacji Polski i Ajaksu Amsterdam. Powiedziałem menadżerowi, że z Ajaksu nie odejdę. Nawet gdyby przyszła oferta za wielką kasę, to i tak zostałbym w Amsterdamie - mówi Milik.

Ile ma Pan lat?
21.

To dużo czy mało?
Taki wiek kojarzy mi się z kimś młodym. Dla piłkarza trwa jeszcze swoisty okres ochronny, bo to ostatni rok w roli młodzieżowca. Kiedyś myślałem, aby do dwudziestych pierwszych urodzin wskoczyć do podstawowego składu jakiegoś zachodniego klubu. Bardzo mi na tym zależało. I udało się! Czasami z moją dziewczyną żartujemy, że chociaż mam dopiero 21 wiosen, to jestem już starą d…

Oczekiwania, jakie mają wobec Pana kibice Ajaksu i reprezentacji Polski, czasami przytłaczają?
Liczę się z tym, że piłka nożna jest sportem, gdzie pokazując się z dobrej strony i zdobywając bramki, bierze się jednocześnie na swoje barki wielką presję. Wymaga się ode mnie, abym strzelał w każdym meczu. Na początku ten ciężar faktycznie był męczący. Dostosowanie się do oczekiwań innych ludzi nie jest łatwe. To spory stres. Teraz patrzę na to przez palce. Mam świadomość tego, że nigdy nie dogodzę wszystkim kibicom. Zawsze ktoś powie, że mogłem wykorzystać dwie sytuacje więcej. Dlatego nie rozglądam się dookoła, wsłuchując się w opinie ludzi. Sam potrafię zdiagnozować sytuację.

Daje Pan sobie margines błędu wynikający z Pana wieku? Bo eksperci i komentatorzy często podkreślają: młodzi piłkarze miewają wahania formy.
Nie, bo nie patrzę w swoją metrykę. Od zawsze wymagam od siebie dużo. Bardzo dużo. Poza tym przecież zaraz wyjdę z wieku młodzieżowca, więc ten margines i tak nie będzie mnie dotyczył.

Teoretycznie może Pan jednak zagrać na młodzieżowym Euro, które w 2017 roku odbędzie się w Polsce. Czy ten turniej w ogóle Pana interesuje?
Nie w tej chwili. Nie myślę o nim, szczególnie, że przede mną inne mistrzostwa Europy - seniorskie. A te dwa turnieje to dwa różne światy. Dlatego w mojej głowie jest miejsce tylko na Euro 2016. A co będzie później? Przecież może wydarzyć się jeszcze wiele sytuacji. Życzę sobie jednak, abym jak najdłużej miał miejsce w pierwszej reprezentacji.

Fakt, na dobre zadomowił się Pan w seniorskiej kadrze. Ile w tym zasługi Adama Nawałki?
Można gdybać co by było, gdyby nie selekcjoner, ale jestem bliski stwierdzenia, że bez trenera Nawałki mnie w tej reprezentacji mogłoby nie być. Nawałka wyciągnął do mnie rękę. Po meczu z Gibraltarem niektórzy pytali, czy aby na pewno dam radę na poziomie seniorskim. A on we mnie wierzył i podarował mi kilka szans. Z Krzysiem Mączyńskim jesteśmy najlepszymi przykładami na to, że każdy człowiek jest inny. Że jeden potrzebuje mniej, a drugi więcej czasu, aby się zaaklimatyzować i pokazać swoje prawdziwe piłkarskie „ja”. Trener Nawałka to wie; rozumie, że nikogo nie wolno skreślać po jednym czy dwóch słabszych występach.

Denerwuje się Pan, kiedy ludzie mówią, że Nawałka to Pana reprezentacyjny tata?
Nic a nic, bo to osoba, która bardzo mi pomogła. Jeżeli ktoś mówi, że to mój reprezentacyjny „ojciec”, to godzę się z tym i nie buntuję.

Kto Pana tak naprawdę zbudował? Sławomir Mogilan, trener i opiekun z czasów juniorskich, czy właśnie selekcjoner Adam Nawałka? Bo kiedy spotkałem się z Pana znajomymi z dawnych lat, to ich zdania na ten temat były bardzo podzielone.
Bo Mogilan to mój ojciec. Wiadomo, że go tak nie nazywam, ale tak go traktuję. On wychował mnie i to nie tylko jako piłkarza, ale także jako człowieka. Pomógł małemu chłopcu wyjść na ludzi. Bardzo się cieszę, że trafiłem na takiego człowieka. Selekcjoner natomiast starszemu Arkowi pomógł dojrzeć już na murawie. Oni obaj w moim życiu zajmują kluczowe miejsce, chociaż w żaden sposób nie mogę ich porównać, bo to dwie zupełnie inne osoby.

To teraz szybki quiz. Pana najlepszy mecz w kadrze?
Mam nadzieję, że będzie na Euro 2016. Po tym, co zaprezentowałem w trakcie eliminacji, wiem, że stać mnie na dużo, dużo więcej.

A z tych, które już Pan rozegrał?
Kilka było niezłych. Ale na jeden się nie zdecyduję.

Najgorszy mecz?
Może ten z Gibraltarem? Ale chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że nie miałem tak fatalnego spotkania, że ze wstydu powinienem zakopać się metr pod ziemię. Zawsze można znaleźć jakiś mały pozytyw.

Najładniejsza bramka?
Sprzeczałbym się między tą zdobytą z Gruzją i tą ze sparingowego meczu ze Szwajcarią. Stawiam na Szwajcarię! Z Gruzinami strzeliłem co prawda ważniejszego gola, bo był to mecz eliminacyjny, ale lepszą technikę strzału pokazałem we Wrocławiu. Z wykonania tego rzutu wolnego mogłem być zadowolony.

A największe zaskoczenie? Może to, jak zaiskrzyło między Panem a Robertem Lewandowskim. Bo wiem, że początki były bardzo trudne…
Nie przesadzajmy. Wiem, że dziennikarze patrzą dokładnie na moją współpracę z Robertem, ale ja nie postrzegam jej jako czegoś wyjątkowego. Jesteśmy przecież drużyną i każdy powinien walczyć za drugiego. I tak samo powinien podawać koledze, kiedy ten jest w lepszej sytuacji. Dla mnie to oczywiste. Przecież między innymi dzięki temu, że jesteśmy zespołem, udało nam się awansować na mistrzostwa we Francji. Ja nasz duet postrzegam właśnie jako część czegoś większego.

Co się zmieniło, że Lewandowski zaczął strzelać gola za golem? Wcześniej to Pan był eliminacyjnym goleadorem numer 1.
O to trzeba pytać Roberta. Nie chcę być jego rzecznikiem. Wiem jednak, że czasami piłkarz ma flow. Idzie mu i już. Znam to uczucie, kiedy piłka wpada do siatki jakkolwiek się jej nie kopnie. Innym razem stajesz na rzęsach, a futbolówka i tak mija się z bramką. Takie już jest życie napastnika.

W ostatnich wywiadach z Kamilem Grosickim, Maciejem Rybusem i Michałem Pazdanem przewija się jeden identyczny wątek: świetna atmosfera w waszym zespole.
Mogę to potwierdzić: jest chemia. Nie ma co kryć, że różnica między tą reprezentacją a kadrą Waldemara Fornalika, jest ogromna. Dziś jesteśmy jednością. Każdy za każdego pójdzie w ogień. I to nie są puste słowa. Przecież po tym zespole widać, że wszyscy na murawie zostawiamy nasze serca. Historia ułożyła się idealnie: zaczęliśmy od zwycięskiego meczu z Niemcami, później kolejne spotkania dały nam pewność siebie. W kadrze nie było wielkich rotacji, zdążyliśmy się poznać, polubić. Efekt tego jest taki, że stworzyliśmy reprezentacyjną rodzinę, która jest monolitem.

W szatni po meczu z Irlandią bawiliście się tak dobrze, że prezydentowi Andrzejowi Dudzie nie dawaliście dojść do głosu…
Ja nawet tego nie pamiętam. To była szalona radość…

Skoro o świętowaniu po meczu mowa. Policja się już zgłosiła?
Ja szampana na murawie nie piłem, ale podobno wszyscy możemy być pociągnięci do odpowiedzialności karnej z jakiegoś tam paragrafu, więc jakieś pismo być może jeszcze przyjdzie.

Jaki jest dla Pana ten sezon klubowy? Bo z jednej strony poznał Pan smak ławki, a z drugiej niedawno został Pan w Holandii piłkarzem tygodnia.
W tej chwili brakuje mi skuteczności. Na początku rozgrywek miałem niewiele sytuacji, ale za to strzelałem bramki. Później okazji było znacznie więcej, lecz zabrakło tego wykończenia. Muszę to ustabilizować. Dobrze, że przełamanie przyszło z Rodą Kerkrade [Milik zdobył w tym meczu dwie bramki i zanotował dwie asysty - przyp. red]. Jeśli dopisze mi zdrowie, to wierzę, że wszystko będzie dobrze. W Eredivisie i Lidze Europy mamy sporo ważnych spotkań, więc zespół liczy na moją dobrą postawę.

Nie żałuje Pan niedoszłego transferu do Olympique Marsylia? Francuzi oferowali za Pana aż 11 milionów euro!
W ogóle o tym nie myślałem.

To najlepsza oferta, jaką Pan dotychczas odrzucił?
Właściwie to nie można powiedzieć, że ją odrzuciłem, bo od razu oświadczyłem mojemu menadżerowi, że z Ajaksu nie odejdę. W ogóle nie było takiego tematu. Powiem szczerze, że nawet gdyby przyszła oferta za wielkie pieniądze, to i tak latem zostałbym w Amsterdamie.

Nawet gdyby zgłosiła się słynna Barcelona? Bo podobno jej trenerzy przylecieli, aby obserwować Pana podczas meczu z Fenerbahce Stambuł.
Czytałem na ten temat coś w mediach. Dziennikarze o tym piszą, zdaję sobie z tego sprawę, ale takimi plotkami się nie zajmuję. Trochę już pograłem, trochę widziałem i nie podniecam się tym, co doniosą na mój temat gazety.

I nie działa to na Pana wyobraźnię? Milik w ataku z Messim, Suarezem albo Neymarem...
Stąpam mocno po ziemi. Moje marzenia sięgają najlepszych drużyn na świecie, ale nie zdradzę, gdzie chciałbym zagrać. Może kiedyś o tym porozmawiamy. Na przykład po transferze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski