Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ars longa, vita brevis

Włodzimierz Jurasz
Peter F. Hamilton „Otchłań bez snów”, przekład Zbigniew A. Królicki, Zysk i S-ka 2017, 760 str.
Peter F. Hamilton „Otchłań bez snów”, przekład Zbigniew A. Królicki, Zysk i S-ka 2017, 760 str.
Jeśli wierzyć opiniom socjologów kultury, coraz mniejsza grupa jeszcze cokolwiek czytającej publiczności jest w stanie poświęcić na nieprzerwaną lekturę więcej niż kilka minut. Istnieją jednak czytelnicy zaprzeczający tej tezie. To miłośnicy fantastyki naukowej, nieobawiający się kilkusetstronicowych tomiszczy, a nawet liczących po kilka - kilkanaście pozycji wielotomowych cykli.

Jednym z najbardziej cenionych autorów tego typu literatury jest Brytyjczyk Peter F. Hamilton, wsławiony takimi seriami, jak „Świt nocy” czy „Saga Wspólnoty”. Wydawnictwo Zysk i S-ka tomem „Otchłań bez snów” (760 stron druku!) rozpoczęło właśnie publikację kolejnego cyklu: „Kroniki Upadłych”.

Książka z pewnością zadowoli miłośników gatunku. Odległe galaktyki, tajemnicze zjawiska kosmiczne, manipulacje czasem i przestrzenią, Obcy dążący do zagłady ludzkich kolonii na odległych planetach - jednym słowem wszystko, czego potrzeba. Do tego wiele pomieszanych wątków, rozgrywających się na różnych polach czasowych, acz doskonale powiązanych, zbiegających się w finale powieści. Czyli - dobra zabawa, chwilami także intelektualna, acz nieco przedobrzona - zbyt wielkim materii pomieszaniem.

Z jednej strony kosmos, jego tajemnice i wspomniani (wykreowani w naprawdę pomysłowy sposób) Obcy. Z drugiej - nader rozbudowany wątek czysto ludzki, czyli dokładny opis, wręcz analiza, rewolucji wybuchającej na jednej ze skolonizowanych przez człowieka planet. Rewolucji wręcz bolszewickiej („A kiedy to zrobimy, robotnicy będą właścicielami środków produkcji”), rozgrywającej się wedle powszechnie znanego schematu: przewrót wywołany w imię powszechnego dobra sprowadza jeszcze większe nieszczęścia, powstają zwalczające się frakcje, rewolucja „pożera własne dzieci”. Chwilami można wręcz odnieść wrażenie, że w jednym tomie autor zawarł dwie zupełnie różne powieści, mogące funkcjonować w sposób rozdzielny, trafiające do całkowicie odmiennych grup odbiorców. No, chyba, że autorowi chodziło właśnie o taki efekt - dotarcie do miłośników hardkorowej science fiction ze swoimi (słusznymi!) antyrewolucyjnymi elukubracjami, co można uznać za niejakie usprawiedliwienie…

Mnie najbardziej zaciekawiły poboczne, pojawiające się marginalnie analizy wpisane w budowę opisywanego świata przyszłości. Przede wszystkim rozprawa z jakże ludzkimi marzeniami o przedłużeniu życia, czy wręcz o nieśmiertelności. Co musi zaowocować znudzeniem, koniecznością zawierania kolejnych, odświeżających życie małżeństw, brakiem znajomości całego kilkudziesięcioosobowego potomstwa, gromadzeniem wspomnień przekraczających pojemność mózgu na „zewnętrznych dyskach”. Hamilton zda się więc hołdować starej sentencji „Ars longa, vita brevis”. Sztuka może być długa (czego dowodzą jego powieści), a życie, jak wynika z powieściowych analiz, powinno pozostać krótkie; takie, jakie jest…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski