Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Asy Małopolski 2016. Wiktor Staszak: Karate poświęcam całe życie

Rozmawiał Jerzy Filipiuk
Wiktor Staszak od czterech lat posiada stopień mistrzowski 1. dan
Wiktor Staszak od czterech lat posiada stopień mistrzowski 1. dan Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa z 18-letnim zawodnikiem Akademii Karate Tradycyjnego Niepołomice-Kraków WIKTOREM STASZAKIEM (1. dan), który zajął szóstą lokatę w naszym plebiscycie.

- W gronie 10 Asów Małopolski znalazł się Pan po raz pierwszy. Jak Pan przyjął ten „debiut”?

- W ubiegłym roku też byłem nominowany w plebiscycie „Dziennika Polskiego” - w kategorii talentów. Ale nie udało mi się wygrać. Teraz bardzo się cieszę z zajętej pozycji. Zależało mi na jak najwyższym miejscu, jednak nie za wszelką cenę. Wyniki plebiscytu traktuję z dystansem, jako formę zabawy. Zdaję sobie sprawę, że jest to rok olimpijski, a my, karatecy, nie możemy się równać pod względem rozgłosu i popularności ze sportowcami startującymi w igrzyskach. Taki plebiscyt pokazuje jednak, jak nasze środowisko potrafi się integrować, mobilizować. Głosowali na mnie klubowi kibice, znajomi, przyjaciele.

- Zdobył Pan tytuły mistrza globu w kata drużynowym i w enbu. Jak dziś postrzega Pan występy w Tauron Arenie Kraków? To był Pana najlepszy rok w karierze?

- Jeden z najlepszych. W Krakowie nie wyszedł mi start w jednej konkurencji - kumite indywidualnym. Przegrałem już w I rundzie. Stres wziął gorę. Nie zawsze się wygrywa, czasami rywal jest lepszy. To jednak jest dla mnie dodatkowa motywacja na przyszłość. Wiem, nad czym mam pracować. W kata drużynowym brałem odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za nasz tercet. Tytuły mistrza świata oczywiście mnie cieszą, ale to jest tylko chwilowa radość, bo trzeba sobie stawiać nowe cele.

- Przyszłość wiąże Pan z karate?

- Tak, bo jest dla mnie nie tylko sportem, ale czymś, czemu poświęcam całe życie. Każdy jest kowalem swego losu. Chcę, by karate było moim zawodem. Myślę o wychowywaniu przyszłych mistrzów, przekazywaniu im swojej wiedzy. Byłbym dumny, gdyby mi się to udało. Od września w AKT prowadzę dwie grupy dzieci w wieku od 6 do 12 lat.

- Jest Pan uczniem Zespołu Szkół imienia Ojca Świętego Jana Pawła. Jak Panu idzie nauka?

- Chodzę do klasy maturalnej. Trudno jest godzić treningi z nauką. Nauczyciele mi pomagają, są wyrozumiali, mogę wyjeżdżać na zgrupowania. Czy wiedzą, że jestem mistrzem świata? Nie chwalę się tym. Na maturze będę zdawał egzamin z polskiego, angielskiego, matematyki i rozszerzony z biologii, bo chcę potem studiować fizjoterapię.

- Karate trenuje Pan od 5. roku życia. Rodzina uprawiała sport?

- Tata Jerzy był koszykarzem w Wiśle. Mama Marta nie uprawiała sportu, ale też jest moim kibicem. Zaprowadzali mnie na zajęcia, które zacząłem w przedszkolu. Jeżdżą też na moje zawody. Z mojej grupy z przedszkola nikt nie został w karate. Ale to nie jest łatwa do uprawiania dyscyplina. Nie każdy może ją pogodzić z innymi sprawami.

- Pana tata też uprawia karate ...

- Trenuje ze mną około 10 lat. Gdy przyprowadzał mnie na zajęcia, musiał czekać na mnie. Oglądał treningi, spodobały mu się i postanowił trenować. W 2012 roku w Starej Wsi razem zdawaliśmy egzamin na czarny pas. Pierwszy raz zdarzyło się, by czynili to jednocześnie ojciec z synem. Zdaliśmy. Starszy o 10 lat brat Jakub wcześniej niż tata zaczął trenować karate. Ćwiczył około 5 lat. Starsza o 8 lat Kinga nie uprawiała sportu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski