Do tragedii doszło wczoraj rano. Co najmniej cztery osoby zginęły, a sześć - w tym dwóch policjantów - zostało rannych. Według AFP bestialski atak był odpowiedzią na śmierć Jusefa al-Ramuniego, palestyńskiego kierowcy, który w poniedziałek został znaleziony powieszony w swym autobusie, w zachodniej Jerozolimie. Palestyńskie media oskarżają żydowskich bojowników o zabicie kierowcy.
Jak podały izraelskie władze, zamachowcami, którzy wtargnęli do synagogi w ultraortodoksyjnej dzielnicy Har Nof, byli dwaj kuzyni z arabskiego osiedla Dżabel Mukaber niedaleko Jerozolimy.
Obaj zostali zabici przez siły bezpieczeństwa. Portal BBC News poinformował z kolei, że odpowiedzialność za krwawy zamach wzięły na siebie Brygady Abu Alego Mustafy - zbrojne ramię Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny.
To jeden z najbardziej brutalnych aktów terroru w Izraelu w ostatnim czasie. Wzrosły obawy, że może on zachęcić innych palestyńskich zamachowców do pójścia śladami zastrzelonych.
- To po prostu nie mieści się w ludzkim zachowaniu - potępił sekretarz stanu USA John Kerry, który wezwał palestyńskich przywódców, by także napiętnowali takie działania. Z kolei izraelski premier Benjamin Netanjahu oświadczył, że jego kraj "ostro odpowie" na atak Palestyńczyków. Winą obarczył radykalny palestyński Hamas i prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?