Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atut własnego boiska

JB
BKS Bochnia - LKS Mogilany 2-0 (1-0)

1-0 Leśniak 19, 2-0 Handzlik 60.

Sędziował Jan Chlipała (Nowy Targ). Żółte kartki: Kasprzyk - Myśków, Ptaszek. Widzów 300.

BKS: Piątek - Komenda, Gawłowicz, Rachwalski, Kasprzyk - Buczek (46 Bajda), Siwek (80 Pulak), Motak, Rynduch - Leśniak (58 Handzlik), Więsek.

Mogilany: Wróblewski - Myśków, Jurkowski, Dudała (75 Nosek), Kroczek - Ptaszek, Zdun (58 Stypuła), Boś (65 Staszewski), Żuk - Frasik (60 Cygan), Michalski.

Gospodarze wykorzystali atut własnego boiska i po twardym oraz wyrównanym spotkaniu pokonali rywali z Mogilan, dla których była to już piąta kolejna wyjazdowa porażka.

Od pierwszego gwizdka sędziego piłkarze obydwu zespołów sprawdzali dyspozycję bramkarzy strzałami z dystansu. Już w 4 min po zagraniu Więska, z 20 m przymierzył minimalnie niecelnie Rynduch, a jeszcze w tej samej minucie w ten sam sposób odpowiedział Ptaszek. W 10 min szczęście uśmiechnęło się do przyjezdnych, gdyż po uderzeniu Leśniaka od utraty bramki uratowała ich poprzeczka. Napastnik Bocheńskiego wykazał się jednak większą precyzją przy kolejnej swojej próbie w 19 min gry, gdy wykorzystując zamieszanie w polu karnym, wyprowadził swój zespół na prowadzenie celnym uderzeniem zza linii pola karnego. Piłkarze z Bochni starali się pójść za ciosem i w kolejnych fragmentach gry mieli okazje na podwyższenie wyniku, lecz nieznacznie z dystansu przestrzelili Rynduch i Więsek. W 30 min bliski wyrównania był Zdun, który kapitalnie uderzył, lecz jeszcze lepszą interwencją popisał się Piątek.

W drugiej części meczu obraz gry nie uległ zasadniczej zmianie. Grający pressingiem piłkarze z Mogilan, w ten sposób starali się wywalczyć sobie okazje do odrobienia strat. Uważnie grająca defensywa gospodarzy nie dopuszczała jednak do poważniejszych zagrożeń własnej bramki, najczęściej neutralizując ataki rywali jeszcze przed "szesnastką". Co więcej to właśnie miejscowi mieli okazje na kolejne bramki. Najpierw w 50 min z kilku metrów Leśniak główkował ponad bramką, chwile później w idealnej sytuacji Bajda posłał piłkę obok słupka. Wreszcie w 60 min po uderzeniu Komendy, Wróblewski wybił piłkę wprost pod nogi Handzlika, który z 10 m nie miał problemów z celną dobitką. (JB)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski