Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awaria z brodą

ALG
Już dwa lata trwają problemy związane z uszkodzeniem sieci kanalizacyjnej między blokami nr 67 przy ulicy 3 Maja, a nr 60 przy ulicy Królewskiej w Proszowicach. Z awarią, przy użyciu specjalistycznego sprzętu, próbowała się uporać już niejedna firma. Jak dotąd żadna nie odniosła sukcesu.

Rozkop - może być niezbędną - ostatecznością

Już dwa lata trwają problemy związane z uszkodzeniem sieci kanalizacyjnej między blokami nr 67 przy ulicy 3 Maja, a nr 60 przy ulicy Królewskiej w Proszowicach. Z awarią, przy użyciu specjalistycznego sprzętu, próbowała się uporać już niejedna firma. Jak dotąd żadna nie odniosła sukcesu.

   Zdaniem przedstawicieli Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Proszowicach całe zło zaczęło się w momencie, gdy przy ulicy Królewskiej wybudowano nową siedzibę Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. To jej powstanie miało zachwiać dotychczasowy przebieg wód gruntowych i naruszyć stabilność gruntu w najbliższej okolicy. A w tej okolicy przebiega sieć kanalizacyjna. W pewnym momencie jej fragment, odprowadzający ścieki z bloku nr 67 przy ul. 3 Maja, a położony tuż obok narożnika bloku nr 60 przy Królewskiej, załamał się. To był początek ciągnących się do dziś kłopotów.
   Awaria okazała się na tyle poważna, że administrujący siecią wodociągową i kanalizacyjną w mieście ZWiK nie był w stanie usunąć jej własnymi siłami. Wynajęto do tego firmę zewnętrzną. Ta, samodzielnie i przy pomocy podwykonawców, podejmowała kilkakrotnie próby udrożnienia połączenia pomiędzy dwiema studzienkami, między którymi leży uszkodzony fragment kanalizacji. Bez skutku. Odległość między studzienkami wynosi 34 metry. Najlepszym udało się przebić na odcinku 22, ale przy okazji zniszczono biegnący tam fragment sieci. - Problemem jest charakter gruntu, na którym przychodzi im działać. To teren kurzawkowy, podmokły, maszyny się na nim po prostu topią - tłumaczy kierownik ZWiK Stanisław Rojek.
   Próbom usunięcia awarii towarzyszą również inne problemy. Pierwszy wiąże się z tym, że sieć usytuowana jest na głębokości 6 metrów. Gdy powstała, była zlokalizowana płycej. Później jednak, przy okazji kolejnych inwestycji, grunt systematycznie podnoszono i kanalizacja, nie zmieniając de facto swojego położenia, "zapadała się" coraz głębiej. Sprawa kolejna to fakt, że w miejscu, gdzie przebiega kanalizacja, poprowadzono szereg innych mediów: podziemny kabel telefoniczny, kabel energetyczny, dwa kanały ciepłownicze, kanał burzowy. To powoduje, że niektórzy po zapoznaniu się z planami ich przebiegu nie chcą nawet spróbować przebić się przez ten teren.
   Na razie dla ratowania sytuacji postanowiono zastosować rozwiązanie tymczasowe. Ścieki zostały poprowadzone "objazdem". Zamiast trafić najkrótszą drogą do rury znajdującej się pod ulicą Królewską, są odprowadzane do 3 Maja, następnie do skrzyżowania z Reja, ulicą Reja do Królewskiej, którędy z kolei trafiają niemal do punktu wyjścia. Zamiast 34 metrów, płyną około 300. Nie jest to rozwiązanie doskonałe. Zapewnienie drożności przepływu wymaga systematycznego opróżniania kanału z największych nieczystości. A - zdaniem kierownika Rojka - ludzie wrzucają do kanału rzeczy, które nigdy nie powinny się tam znaleźć: szmaty, worki itp. Efektem są codzienne wizyty wozu asenizacyjnego w sąsiedztwie bloków i skargi mieszkańców na towarzyszący tym wizytom fetor. Swojemu niezadowoleniu dali oni zresztą wyraz podczas poniedziałkowego zebrania osiedlowego. - Jak długo to jeszcze potrwa? Codziennie pompują, na osiedlu śmierdzi, że okien nie można otworzyć. Poza tym jest bałagan, bo ciągle są prowadzone jakieś prace - zwracali uwagę.
   Przewodniczący komitetu osiedlowego Zbigniew Wójcik zapewniał, że jest w stałym kontakcie z kierownictwem ZWiK i monituje o jak najszybsze załatwienie problemu. Ostatecznego terminu załatwienia sprawy nie sposób jednak przewidzieć. Mimo że żadna z dotychczasowych prób przedarcia się przez feralny teren pod ziemią i wybudowania nowego połączenia pomiędzy studzienkami nie powiodła się, kierownik Rojek dokonanie rozkopu uważa za ostateczność. - To będzie wymagało przemieszczania 600 metrów sześciennych ziemi, a to ogromna ilość. Konieczne będzie czasowe zamknięcie ulicy Królewskiej. Ze względu na zbyt małą odległość między uszkodzonym fragmentem kanalizacji a blokiem numer 60 musimy kopać po terenie placu zabaw. W przeciwnym wypadku ściana bloku, osadzona na głębokości dwóch metrów, przy sześciometrowym wykopie musiałaby się zawalić - tłumaczy i ma nadzieję, że w końcu komuś uda się przebić pod ziemią.
   Zdaniem ZWiK w kosztach usunięcia awarii powinna partycypować gmina. W czasie poniedziałkowego zebrania burmistrz Jan Makowski zapewnił: - To sprawa na tyle ważna, że pieniądze na to muszą się znaleźć.
   Oby tak się rzeczywiście stało. I to jak najszybciej.
Tekst i fot. (ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski