Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Azoty, czyli całe życie Szczypińskich

Andrzej Skórka
Końcówka lat 60. Zbigniew Szczypiński (pierwszy z lewej) oprowadza po rozbudowywanych zakładach rządową delegację
Końcówka lat 60. Zbigniew Szczypiński (pierwszy z lewej) oprowadza po rozbudowywanych zakładach rządową delegację Archiwum rodzinne
Tarnów. Zbigniew Szczypiński urodził się w Brześciu, ale przypadek sprawił, że trafił do Azotów. Witold Szczypiński miał inne plany, a jednak poszedł w ślady ojca. Dziś jest dyrektorem firmy

Zbigniew brał udział w rozbudowie Azotów, która fabrykę z Mościc w latach 60 i 70 wyniosła do rangi największej w tamtych czasach firmy chemicznej w kraju. Za czasów Witolda zakłady rozrosły się w Grupę Azoty - jednego z gigantów w skali europejskiej. Ale już niestety nie za sprawą rozbudowy Tarnowa. Szczypińscy. Ojciec był przed 40 laty dyrektorem technicznym firmy z Mościc. Jego syn od kilku lat jest wiceprezesem spółki, a od kilkunastu dni także dyrektorem generalnym tarnowskich zakładów.

Prosty biurowy budynek kilkadziesiąt metrów w głębi fabryki. W środku czas jakby dawno temu stanął w miejscu. Na parterze posadzka z popularnego w minionej epoce lastryko, na ścianach coś a'la lamperia. Nie tak, jak w reprezentacyjnej, głównej siedzibie Azotów. Dopiero na piętrze robi się bardziej współcześnie.

Gdzieś w okolicy sali, w której przez całą dobę pracują dyspozytorzy zakładów. Kilka drzwi dalej urzęduje Witold Szczypiński. Od kilkunastu lat, odkąd objął stanowisko dyrektora technicznego Azotów. - Nie lubię wielkich gabinetów. Tu się najlepiej czuję - mówi .

Sentyment do miejsca

Gabinet jakich wiele. Niby nic szczególnego, a jednak. Dla wiceprezesa spółki ma znaczenie sentymentalne. - W tym samym pokoju pracę w Mościcach zaczynał pod koniec lat 50. mój ojciec - mówi.

Szczypińskiego-seniora z Mościcami związał przypadek. Urodził się w Brześciu nad Bugiem, w rodzinie kolejarskiej. - Dziadek był maszynistą kolei carskiej. I co jakiś czas rodzina rzucana była po różnych miastach - wspomina Witold Szczypiński. Jego ojciec kształcił się w najpierw w Częstochowie, potem w Piotrkowie. W 1931 r. rozpoczął studia na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej. Tuż przed wybuchem wojny dostał dyplom specjalisty od technologii materiałów wybuchowych.

Skazany na Sarzynę

Po wojnie też nie od razu trafił do Mościc. Odbudowywał fabrykę materiałów wybuchowych w Krupskim Młynie, pracował w Złotym Stoku, Mąkolnie, wreszcie w chemicznych zakładach w Bydgoszczy. Awansował tam na dyrektora ds. technicznych i inwestycji. Być może osiadłby na Kujawach na stałe, gdyby nie tragiczny wypadek w zakładach.

W eksplozji na wydziale produkującym materiały wybuchowe zginęło 13 osób. Było kilkudziesięciu rannych. Władza oskarżyła Zbigniewa Szczypińskiego o niedopełnienie obowiązków i sabotaż gospodarczy. - Takie były czasy, że ktoś musiał być winny. No i padło na kilku, w tym na ojca - stwierdza Witold Szczypiński.

Wyrok inż. Szczypiński miał odpracowywać w zakładach chemicznych w Sarzynie. I to właśnie tam urodził się Witold Szczypiński. - Gdy miałem cztery lata, przeprowadziliśmy się do Tarnowa. Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że czuję się mościczaninem - deklaruje.

Inżynierskie osiedle

W Mościcach Szczypińscy zamieszkali przy ul. Głogowej. W jednej z dawnych willi inżynierskich. Z tym, że po wojnie zaadaptowanej na trzy mieszkania dla pracowników fabryki. Parę lat później Zbigniew Szczypiński, już jako dyrektor techniczny, z rodziną przeniósł się do odrębnej inżynierskiej willi stojącej praktycznie vis a vis zakładów.

Cień Azotów w niczym nie zakłócił małemu Witoldowi dzieciństwa. - Mościce były czymś pośrednim między miastem i wsią. Do ulicy Chemicznej było miasto, na zachód wieś. Pamiętam dzikie brzegi Dunajca, mnóstwo zieleni w dzielnicy.

Zanieczyszczenia? Choć wtedy ich emisja była ponad dwukrotnie większa niż obecnie, nie miałem o tym pojęcia - wspomina.
Mimo że dorastał w rodzinie inżyniera, początkowo taki fach w ogóle go nie pociągał. Po podstawówce nie wybrał technikum, tylko mościckie IV LO. - Ogólne wykształcenie było lepsze w sytuacji, gdy młody człowiek nie bardzo jeszcze wiedział, czym będzie chciał zajmować się w przyszłości - mówi.

Oczyszczenie

Jakim cudem Zbigniew Szczy-piński w końcu zakotwiczył w 1959 r. Mościcach? Po prostu kolejny raz został służbowo przeniesiony i zatrudniony w Azotach na stanowisku głównego inżyniera produkcji. Sprawa "wypadków bydgoskich" ostatecznie wyjaśniła się w 1962 r. Szczypiński doczekał się wówczas rehabilitacji, a jego kara została wymazana.
Witold Szczypiński nie przypomina sobie, by ojciec w jego obecności wracał kiedykolwiek do sprawy wypadku w Bydgoszczy. Po oczyszczeniu objął w 1963 r. stanowisko dyrektora technicznego Azotów. I pozostał nim do emerytury.

Włosi nie dali rady

Na przełomie lat 50. i 60. sternicy PRL-owskiej gospodarki zdecydowali, że mościcka fabryka będzie rozbudowywana. Projekt ochrzczono kryptonimem "Azoty II". Miał rozmach. Do przedwojennych Azotów dobudowano praktycznie drugą fabrykę. Tylko, że większą. Jedną ze sztandarowych inwestycji była budowa instalacji półspalania metanu do wytwarzania acetylenu i gazu syntezowego. Technologię tę Polska kupiła we Włoszech.

Już w trakcie montażu okazało się, że Włosi sami jej nie opanowali i nie potrafili uruchomić. Kiedy z transakcji się wycofali, do pracy zabrali się inżynierowie z Mościc. Zespołem rozruchowym kierował właśnie Zbigniew Szczypiński. Instalację przebudowano, wprowadzono liczne zmiany technologiczne. Korzystano przy tym ze współpracy z Japończykami. Udało się. Półspalanie ruszyło, a potem wyeksportowano tarnowskie rozwiązania do Czechosłowacji.

Z powrotem w Mościcach

Witold Szczypiński po maturze jednak zdecydował się kształcić w kierunku technicznym. Wybrał Politechnikę Śląską i organizację produkcji ze specjalizacją chemiczną. Planował pracować na Śląsku. Śmierć ojca w 1978 roku skłoniła go jednak do powrotu do Mościc. Przyjął się do pracy na Azotach.

Los sprawił, że jego pierwszym miejscem pracy był pokój, w którym kiedyś mościcki rozdział życia zaczynał jego ojciec. Ten sam, w którym urzęduje także teraz. Zaczynał od najniższych szczebli drabinki. Na początek świeżo upieczony inżynier został samodzielnym technologiem. - Pracowało nas tu trzech. Przez rok odbywałem staż pod kierunkiem szefa produkcji Stanisława Maciejczyka w różnych komórkach przedsiębiorstwa - przypomina sobie. W 1980 r. został mistrzem produkcji w Zakładzie Syntezy. Odpowiadał za organizację produkcji na dziennej zmianie.

Z czasem piął się coraz wyżej. Najpierw na specjalistę technologa ds. energetyki i ochrony środowiska. Potem były posady kierownika Wydziału Krzemu, szefa Zakładu Syntezy. Wreszcie w 1999 współtworzył Centrum Tworzyw Sztucznych. Dwa lata później, po restrukturyzacji firmy, objął fotel dyrektora ds. technicznych i rozwoju Azotów. - Najlepiej wspominam czasy technologa, kierownika wydziału i kierowania Zakładem Syntezy. Praca zależała wówczas bardziej od nas samych niż od otoczenia. Cele były wówczas proste - przyznaje.

Chwilowy prezes

Ale i w giełdowej rzeczywistości firmy znalazł się bez problemu. W 2007 r. został członkiem zarządu spółki ds. rozwoju. To był gorący okres poprzedzający debiut Azotów na Giełdzie Papierów Wartościowych. I czas zmiany prezesa, po odwołaniu z tego stanowiska Jarosława Wity. Witold Szczypiński przez miesiąc pełnił wtedy obowiązki prezesa, kończył przygotowania prospektu emisyjnego. - Wejście na giełdę było olbrzymią przygodą, a zarazem przewartościowaniem sposobu myślenia o firmie - wspomina.

Od kilkunastu dni funkcję wiceprezesa łączy dodatkowo ze stanowiskiem dyrektora generalnego tarnowskiej spółki. To akurat zbiegło się to z ogłoszeniem inwestycji w tarnowskie zakłady rzędu blisko pół miliarda złotych. - Będziemy mieli najnowocześniejsze w kraju linie do produkcji nawozów azotowych i dwie wytwórnie poliamidów. Ale też myślimy już co nowego powinniśmy mieć w Mościach po 2020 r. - mówi.

Azoty II
Państwową Fabrykę Zawiązków Azotowych uruchomiono w 1930 r.
W latach 60. i 70. Azoty doczekały się znaczącej rozbudowy. W Mościcach wyrosły : wywórnia PCV, akrylonitrylu, acetonocyjanohydryny, pilotażowa i następnie techniczna wytwórnia PTFE (tarflenu) oraz pilotażowa wytwórnia Polioksymetylenu. Wybudowano wytwórnię krzemu półprzewodnikowego (na nim bazowała ówczesna polska elektronika).

Za czasów Zbigniewa Szczypińskiego Tarnów rozbudowywał dynamicznie produkcję kaprolaktamu, bez którego nie byłoby obecnej wytwórni poliamidów. Wybudowano, opierająca się o własne rozwiązania, wytwórnię cykloheksanonu bazującą na benzenie. Unowocześniano produkcję nawozów sztucznych.

- Tarnów stał się wtedy największą firmą branży chemicznej w Polsce. Razem z Oświęcimiem zakłady wprowadzały Polskę w świat tworzyw sztucznych - podkreśla Witold Szczypiński. - Na Azotach i wokół nich pracowało nawet 12 tysięcy osób. Swoją drogą niektóre z lokowanych tu wtedy projektów niekoniecznie musiały być uruchamiane w Tarnowie. Ale pewnie klimat sprzyjajacy nowościom i doświadczenie Mościckiej kadry były podstawą rządowych decyzji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski