MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Balin z aspiracjami musi trzymać fason

Redakcja
IV LIGA PIŁKARSKA. Tego nie spodziewał się nikt. Wicelider Orzeł Balin przegrał wyjazdowe spotkanie z ostatnią w tabeli Zieleńczanką 1:2 (0:0), powiększając do pięciu punktów stratę do liderującego Hutnika.

- Mówiłem zawodnikom, że mecz przeciwko outsiderowi będzie dla nas trudniejszy niż przeciwko liderowi - rozpoczyna Piotr Pierścionek, trener Orła. - Miałem na myśli mentalność zawodników. To takie polskie, że jak coś dobrze idzie, łatwo to zniszczyć. Nie będę szukał kwadratowych jaj, żeby wytłumaczyć się z porażki. Oddaliśmy pełną pulę, bo zawodnicy wyszli na boisko z nastawieniem, że rywale podadzą im punkty na tacy. Tak się nie stało. Powiem tak, że w konfrontacjach ze słabymi ekipami Zieleńczanki czy Garbarza Zembrzyce - bo kiedy graliśmy z tymi drugimi, też plątali się w ogonie tabeli - ugraliśmy w tym sezonie raptem dwa punkty na dwanaście możliwych. To doprawdy skandal. Na pewno tego tak nie zostawię. Dałem sobie czas na przemyślenie pewnych spraw. Być może na drużynę spadną sankcje za takie podejście do sprawy, albo... - tymi słowami szkoleniowiec zasygnalizował, że poważnie zastanawia się nad złożeniem rezygnacji.

Balinianie na początku wiosny przegrali w Kleczy (0:1) i Zembrzycach (2:3). - W poprzednim sezonie nasza walka przebiegała podobnie - przypomina trener Pierścionek. - Po kilku dobrych spotkaniach zaliczaliśmy wpadkę, czyli porażkę albo remis w najmniej spodziewanym momencie. Właśnie przez takie mecze jak ten w Zielonkach, przegrywa się walkę o założone cele. Drużyna z aspiracjami, a za taką chcemy przecież uchodzić, nie może prezentować skrajnych postaw w ciągu zaledwie tygodnia.

Piotr Pierścionek nie jest w stanie zaakceptować pewnych złych postaw. - Piłkarsko byliśmy lepsi od rywali, ale co z tego, skoro to oni zeszli z boiska jako zwycięzcy. Wystarczyły dwa błędy, które przeciwnicy wykorzystali - podkreśla. - Pierwszy kosztował nas karnego. Zawsze powtarzam zawodnikom, że na boisku obowiązuje, podobnie jak na drodze, zasada ograniczonego zaufania. Trzeba też założyć, że koledze może trafić się błąd, więc zawsze powinna być asekuracja, żeby mieć możliwość jego naprawy. Tymczasem tego nie było. W naszej ekipie wygląda to tak, że jak jest dobrze, to gra nam się układa, a przy odrobinie stresu chłopcy dostają małpiego rozumu. Nogi im się trzęsą i zupełnie nie realizują tego, co było założone. Zdaję sobie sprawę z tego, że trener odpowiada za wyniki.

Jerzy Zaborski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski