Od grudnia kolejne instytucje finansowe podnoszą opłaty i prowizje. I to mimo wielkich zysków. W 2014 roku banki zarobiły w Polsce ponad 16 mld zł, szacunki za rok ubiegły mówią o 13 mld zł (wynik za trzy kwartały to 11,4 mld zł).
Czytaj także: Jak uchronić drobne i średnie firmy przed skutkami podatku od banków [WIDEO]
Ów pierwszy od lat spadek zysków ma związek z ratowaniem klientów upadłych SKOK-ów - banki wyłożyły 3 mld zł, by klienci kas nie poszli z torbami - oraz nowymi restrykcyjnymi wymogami wprowadzonymi przez PO-PSL.
Od wiosny ubiegłego roku bankowcy przerzucali związane z tym koszty na swoich klientów: windowali opłaty, m.in. za prowadzenie konta i wypłatę gotówki oraz prowizje za udzielanie pożyczek i kredytów. Według NBP uderzyło to najsilniej w ludzi starszych i niezamożnych, bo najrzadziej zmieniają oni banki i rodzaje kont.
WIDEO: Ryszard Petru o podatku bankowym: Nowoczesna za, ale pod warunkiem opodatkowania na poziomie UE
Źródło: TVN24/x-news
Od wyborczego zwycięstwa PiS wzbiera kolejna fala podwyżek. Bankowcy przywracają opłaty, które znieśli dekadę temu, np. za rozpatrzenie wniosku kredytowego.
Tłumaczą, że to skutek nowych danin, uchwalonych za czasów PO-PSL (które wchodzą lub niebawem wejdą w życie), a przede wszystkim przeforsowanej przez PiS opłaty bankowej. Najwyższej na świecie, bo zgodnie z instrukcją rządu posłowie podnieśli ją z planowanych 0,39 do 0,44 proc. w skali roku. Banki będą płacić ten podatek co miesiąc od swych aktywów, w tym udzielonych kredytów.
PiS zapowiadało wprowadzenie tego podatku od dawna. Pierwszy projekt ustawy złożyło pięć lat temu. Daniny od banków chciało wówczas także SLD, nad własnym projektem pracowało Ministerstwo Finansów kierowane przez Jacka Rostowskiego. Ostatecznie rząd PO-PSL zrezygnował z podatku - wobec krytyki ze strony biznesu i ekonomistów, m.in. byłego wiceprezesa NBP Krzysztofa Rybińskiego. Przekonywał on, że na Zachodzie i na Węgrzech podatek ten był karą dla instytucji finansowych: wywołały globalny kryzys i trzeba było je ratować pieniędzmi podatników. - W Polsce nie miało to miejsca, więc podatek nie ma uzasadnienia - tłumaczył Rybiński. Dziś wspiera działania PiS. Powód?
Banki od tego czasu podwoiły zyski, a kwota płaconych przez nie podatków (CIT) od pięciu lat nie przekracza 4 mld zł. To wprawdzie sporo (prawie jedna czwarta zysków), zwłaszcza na tle części globalnych korporacji (np. handlowych), które dzięki sztuczkom wpłacają do budżetu grosze lub nie wpłacają nic. Ale jak przekonuje PiS - za mało. Według autorów ustawy nowy podatek pozwoli zyskać dodatkowe 4,4 mld zł, by sfinansować projekty społeczne, m.in. 500 zł na dziecko.
- Uderzamy w korporacje finansowe, bo dzisiaj Polacy mają najdroższe opłaty bankowe, najdroższe marże, usługi bankowe są jednymi z najdroższych w Europie - tłumaczy cierpliwie premier Beata Szydło.
Ta argumentacja nie przekonuje wielu ekonomistów, bo choć faktem jest, że banki na nas zarabiają, to trudno sobie wyobrazić, by nałożony na nie podatek spowodował obniżenie opłat i marż. Skoro przy kilkunastomiliardowych zyskach potrafiły podnieść opłaty i ciąć koszty, zwalniając parę tysięcy pracowników, to dlaczego miałyby tego nie robić, gdy ich zyski się kurczą?
Zapytaliśmy dwa Ministerstwa - Rozwoju i Finansów - jak rząd zamierza zareagować na opisane tu zjawiska, jakie mechanizmy zaradcze planuje wprowadzić (chodzi zwłaszcza o zwiększenie dostępu drobnych przedsiębiorców do taniego finansowania działalności, bo bez tego gospodarka może stanąć) oraz czy chce w jakiś sposób zapobiegać windowaniu przez banki różnorakich opłat, czyli de facto - przerzucaniu kosztów podatku bankowego na klientów banków.
Resort rozwoju, kierowany przez Mateusza Morawieckiego, wicepremiera odpowiedzialnego za wzrost gospodarczy, odesłał nas do resortu finansów. Ten odpowiedział, że „na polskim rynku bankowym jest intensywna konkurencja, więc prosty mechanizm przełożenia tego podatku w prowizje czy marże nie będzie miał miejsca. Większe banki cały czas konkurują między sobą, zabiegają o nowych klientów, co wiąże się również z wysokościami opłat”.
- To zaklinanie rzeczywistości. Wzrost kosztów usług bankowych jest bowiem faktem. I te podwyżki są boleśniejsze niż dotychczas, zwłaszcza dla drobnych klientów, w tym małych przedsiębiorców - mówi Andrzej Tutajewski, prezes Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych (MPOG), zrzeszającego kilkadziesiąt tysięcy firm, głównie drobnych.
- Banki od pewnego czasu przestawiają się na życie z prowizji, bo przy obecnym poziomie oprocentowania trudno im zarabiać na odsetkach. Podatek bankowy jest pretekstem, by te prowizje znowu podnieść. Banki robią to, bo... mogą - uważa Andrzej Zdebski, prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie.
zbigniew.bartus@dziennik.krakow.pl