Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Banki na swoim miejscu

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. To była wieloletnia i kłująca w oczy nierówność wobec prawa. A jednak została ustawowo zalegalizowana w 1997 roku, w samej końcówce lewicowego rządu premiera Cimoszewicza! Trzeba było 18 lat i wtorkowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, aby usunąć z polskiego prawa tzw. „Bankowy Tytuł Egzekucyjny” (BTE).

Szkoda że przez taki szmat czasu nie mógł tej zmiany uchwalić Sejm, mimo wielokrotnie zmieniających się koalicji. Przecież z perspektywy uczciwego wolnego rynku pomysł, że jedna ze stron umowy otrzymuje od państwa władzę rozstrzygania sporów i egzekucji swoich żądań pieniężnych, musi wyglądać na jakąś aberrację.

Równie dobrze można by przyznać podobne prawo „kamienicznikom” wynajmującym mieszkania i doświadczającym problemów z zapłatą czynszu przez lokatorów. Albo firmom budowlanym, którym nawet państwowi inwestorzy (jak na Stadionie Narodowym) często nie chcą płacić rachunków, doprowadzając je do bankructwa. Tylko wtedy trzeba postawić pytanie: a po co nam w ogóle potrzebne jeszcze państwo?

Za utrzymaniem BTE lobbowały oczywiście banki i trudno się temu dziwić. Ale przez lata dawali się w tej sprawie łatwo lobbować politycy SLD, PSL, AWS, PiS i w końcu PO. Bez różnicy. Czy mieli jakieś argumenty? Zapewne tak. U początków niepodległości Polska niemal cudem wywikłała się z kryzysu bankowego, który mógł wyniknąć z wielkiej ilości tzw. „złych kredytów”.

Brały się one nie tylko z rozchwiania gospodarki w tamtych latach, sprawiającego, że ludzie brali kredyty na jakieś – wydawało im się – całkiem bezpieczne przedsięwzięcie biznesowe, po czym niemal z dnia na dzień tracili wszystko. Jeszcze częściej były to zaplanowane oszustwa i wyłudzenia kredytów przez gospodarczo-bankowe sitwy, powstałe z uwłaszczenia komunistycznej nomenklatury.

System bankowy uniknął wtedy katastrofy dzięki pionierskiej i odpowiednio wcześnie wprowadzonej ustawie o „restrukturyzacji banków”, napisanej w roku 1993 przez bodaj najzdolniejszego wiceministra finansów, jakiego Polska dotąd miała – Stefana Kawalca. A stworzonych wtedy technik ratowania banków do dziś naucza się w świecie na podstawie tekstu polskiej ustawy. Tak czy owak, państwo tak bardzo potem się bało uciekających dłużników z pożyczonymi pieniędzmi, że wyposażyło banki w uprawnienie niesłychane, oddając im de facto część własnej suwerenności.

Można zastanawiać się, czy tego typu władza banków nad obywatelami mogła ewentualnie być zastosowana na jakiś krótki czas, jako rozwiązanie kryzysowe.

Jednak w ciągu następnych 15 lat żaden rząd nie zdecydował się na przywrócenie normalności. W efekcie zaczęliśmy się już przyzwyczajać do opresyjnego systemu, w którym biorąc od banku pieniądze, musieliśmy godzić się na to, aby – w jakimś sensie – stać się jego niewolnikami. Istotą BTE było bowiem to, że w razie jakiegokolwiek sporu pomiędzy dłużnikiem i bankiem ten ostatni zawsze mógł powiedzieć: „Albo przyjmujesz moje warunki, albo za trzy dni posyłam ci komornika”.

Sądom – to absolutne kuriozum – nie wolno było ani żądać umów kredytowych, ani badać zasadności żądań banku. Miały tylko w ciągu trzech dni sprawdzać papiery od strony formalnej i przybijać pieczęć z tzw. „klauzulą wykonalności”. Dzięki obecnemu wyrokowi, od sierpnia przyszłego roku, bank będzie musiał – tak jak każdy inny wierzyciel – dowieść swojej racji w procesie sądowym, w którym dłużnik będzie mógł jego roszczenia kwestionować.

Niektóre banki będą pewnie teraz próbować przemycić w treści umów kredytowych jakieś „dobrowolne” klauzule, podobne do likwidowanego BTE. Jest więc jasne, że wyrok Trybunału nie rozwiązuje wszystkich kłopotów, jakie mamy z bankami. Ale przywraca chociaż elementarną zasadę równości dwóch stron umowy, co w liberalnym państwie jest fundamentem sprawiedliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski