Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barcelona była jak piękny sen

Justyna Krupa
Archiwum klubu
Kameruńczyk w Małopolsce: Armand Ella Ken (Sandecja Nowy Sącz). Armand Ella Ken miał w Barcelonie pójść tą samą drogą, co Rafinha. Pech nie opuszcza jednak kameruńskiego napastnika.

Jeszcze nie tak dawno w Hiszpanii pisano o nim: „nowa kameruńska perła FC Barcelony”. Ale Armand Ella Ken nie buja już w obłokach. Teraz nie marzy już o debiucie w Primera Division, a o tym, by wrócić na boiska I ligi i znów strzelać bramki dla Sandecji Nowy Sącz.

Do słynnej akademii FC Barcelony trafił dzięki… Samuelowi Eto’o. Wtedy szczęście się do niego uśmiechnęło, bo tak naprawdę o wszystkim zadecydował przypadek. Miał tylko odprowadzić mamę na lotnisko. Ale tam spotkali grupę zawodników z fundacji Eto’o. – Zapytałem mamę, jakim cudem jakieś dzieciaki z Kamerunu lecą sobie do Hiszpanii – wspominał. – Kilka godzin później mama zadzwoniła i mówi: wiesz z kim tu teraz rozmawiam? Z __Samuelem Eto’o!

Mama miała dar przekonywania, bo trenerzy fundacji Eto’o obiecali sprawdzić umiejętności zakochanego w futbolu nastolatka. A po jednym z młodzieżowych turniejów FC Barcelona zdecydowała się zaprosić grupę chłopaków z Kamerunu do swojej akademii. – I __tak zaczął się mój barceloński sen – tłumaczy napastnik.

Później jednak limit szczęścia się wyczerpał. W 2011 roku Kameruńczyk doznał poważnej kontuzji kolana. W efekcie niebawem, zamiast pukać do wrót Primera Division, musiał walczyć o miejsce w składzie Karpat Lwów. I to z marnym skutkiem. Później zwiedził jeszcze Węgry, przebywając na wypożyczeniu w Kaposvari Rakoczi. Gdy w końcu znalazł się na zakręcie swojej piłkarskiej kariery, kontrakt zaproponowała mu I-ligowa Sandecja.

Gdy trafiłem do Polski, na początku również było mi trochę trudno. Głównie ze względu na __barierę językową – przyznaje. Szybko zaczął jednak odpłacać się nowym pracodawcom bramkami.

Starał się nie epatować w nowym klubie swoim flirtem z wielką piłką, czyli historiami z pobytu w La Masii. Z anegdotkami o treningach z Pepem Guardiolą czy Andreasem Iniestą też można przedobrzyć. – Chętnie poopowiadałbym kolegom trochę o życiu w Barcelonie, ale jest mi trudno jeszcze komunikować się po polsku. A z drugiej strony, muszę pamiętać, że to już przeszłość. Pobyt w Barcelonie był jak piękny sen, ale jednak trzeba to już zostawić za sobą. Teraz zaczął się dla mnie nowy etap w życiu – podkreśla.

Dzięki udanej końcówce rundy zaproponowano mu przedłużenie umowy do grudnia 2016 roku. Okazało się jednak, że pech Kameruńczyka nie opuszcza. Już na zgrupowaniu przed sezonem pojawiły się pierwsze symptomy problemów ze zdrowiem. A konkretnie z kontuzjowanym wcześniej kolanem. Pod koniec kwietnia kolano odmówiło już posłuszeństwa. W meczu z Bytovią opuścił boisko jeszcze przed przerwą. – Rodzaj urazu jest teraz inny, niż w 2011 roku. Obecnie mam kłopot z łękotką. Wszyscy mamy nadzieję, że tym razem moja kontuzja nie będzie tak poważna i długotrwała w leczeniu – podkreśla.

Nie wiadomo dokładnie, jak długi może być rozbrat Kameruńczyka z boiskiem. – Teraz najważniejsze jest, bym skoncentrował się na rehabilitacji i powrocie do __zdrowia – mówi.

Gdy przymusowo odpoczywa od piłki, może mieć więcej czasu na naukę polskiego. Jest mu tym łatwiej, że jego narzeczona jest Ukrainką. – Na pewno lepiej mówię po ukraińsku, niż po __polsku – przyznaje. – Z narzeczoną poznaliśmy się, gdy grałem we Lwowie. Teraz jest ze mną w tych trudnych chwilach.

Podczas pobytu w akademii Barcelony rozpoczął też naukę na specjalizacji marketing i finanse. – Zwłaszcza marketing bardzo mnie zainteresował. Bo w La Masii przygotowywano nas na to, byśmy któregoś dnia mogli podjąć normalną pracę. W __razie, gdyby nasza kariera potoczyła się nie tak, jak chcieliśmy _– tłumaczy. Teraz chciałby rozwijać te zainteresowania. – Moja narzeczona i siostra też zajmują się marketingiem.Chciałbym kiedyś skończyć studia w tym kierunku, albo zapisać się chociaż na jakiś kurs. Ale teraz nie mam do tego głowy_.

Chciałby też z wraz narzeczoną odwiedzić rodzinę w Kamerunie. – Przez dłuższy czas nie miałem okazji pojechać do ojczyzny. Nie zdążyłem do tej pory zawieźć tam prezentów, np. w __postaci koszulek Sandecji. Jeśli uda mi się wyzdrowieć (czeka go operacja), to może pojadę tam już w __te wakacje – deklaruje.

Za tydzień Martin Vaculik, słowacki żużlowiec Unii Tarnów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski