Wystarczy pretekst, że w gimnazjum część uczniów zdaje przez trzy godziny egzamin, aby odwołać lekcje także w sąsiedniej szkole podstawowej. Niech rodzice – którzy mają 26 dni urlopu w ciągu roku – martwią się, co z dziećmi w tym czasie zrobić. Wolne dni w szkołach, wypadające w czasie egzaminów, powinny być uzgadniane z rodzicami – takie są przepisy. W praktyce jednak nikt ich nie pyta o zdanie. Nikt także nie zmusi dyrektora szkoły do tego, aby w tych dniach zorganizował wycieczki albo zajęcia na szkolnym boisku.
Czytaj także: W szkołach już są wakacje >>
Jeszcze w ubiegłym roku MEN planowało zmniejszyć dni wolne nauczycieli z 70 do 47. Teraz – przed wyborami – dyskusja na ten temat ucichła. Minister Joanna Kluzik-Rostkowska dalej zapowiada, że chce zreformować Kartę Nauczyciela albo napisać ją od nowa. Ale zdaje sobie sprawę, że w roku przedwyborczym podjęcie tak radykalnej decyzji jest niemożliwe. Teraz więc dopingowanie nauczycieli do pracy należy przede wszystkim do rodziców. Tam, gdzie więcej wymagają od pedagogów – na przykład w Warszawie – dodatkowe zajęcia w szkołach organizowane są od dawna nawet w wakacje.
Nauczyciele będą musieli się także bardziej starać z powodu niżu demograficznego. Już teraz część szkół musi zwalniać pracowników, ponieważ nie jest w stanie uzbierać tyle dzieci, aby otworzyć dla nich klasy.
Szkoda, że nauczyciele w Krakowie tak bardzo nie lubią chodzić do szkoły. W ubiegłym roku magistrat po raz pierwszy zdecydował się płacić dodatkowo tym, którzy chcieli prowadzić rekreacyjne zajęcia dla dzieci podczas wakacji.
Mimo finansowej zachęty – tylko około połowa szkół skorzystała z tej oferty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?