Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartczak w Cracovii

AG
Mateusz Bartczak jeszcze na treningu Zagłębia Lubin
Mateusz Bartczak jeszcze na treningu Zagłębia Lubin
Takiego scenariusza mało kto się spodziewał. MATEUSZ BARTCZAK, w rundzie jesiennej wyróżniający się piłkarz Zagłębia Lubin i ekstraklasy, zdecydował się wzmocnić najsłabszy zespół ligi.

Mateusz Bartczak jeszcze na treningu Zagłębia Lubin

PIŁKA NOŻNA. Defensywny pomocnik Zagłębia Lubin podpisał z "Pasami" półroczną umowę

Wraz z przyjściem 32-letniego Bartczaka lista pozyskanych przez Cracovię piłkarzy w zimowym oknie transferowym wzrosła do 11. Oficjalnie nowy piłkarz Cracovii zostanie zaprezentowany dziś o godz. 14 na konferencji prasowej, a 2 godziny później weźmie udział w pierwszym treningu z "Pasami".

Jak długo prowadził Pan rozmowy z Cracovią? - zapytaliśmy Bartczaka, który ma na koncie 250 występów w ekstraklasie i 16 strzelonych goli.

- O zainteresowaniu moją osobą wiem właściwie od dawna, ale tak się złożyło, że umowę dopięliśmy dopiero kilka godzin temu (rozmowa odbyła się wczoraj wieczorem - przyp. AG). Przyznaję, że już kilka dni temu byliśmy dogadani, ale trudno teraz mówić o szczegółach.

- To zaskakujące rozstrzygnięcie, bo jeszcze niedawno był Pan blisko przejścia do Arki Gdynia.

- Arkę brałem pod uwagę, bo dyrektorem w tym klubie jest pan Andrzej Czyżniewski (dyrektor do spraw sportowych - przyp. AG), a więc mój stary znajomy z Amiki Wronki. Bardzo podobnie patrzymy na futbol, więc łatwo byłoby żyć w jednym klubie, ale na przeszkodzie stanęło parę czynników. Między innymi nie dogadałem się w sprawie indywidualnego kontraktu.

- Z zespołem "Pasów" związał się Pan tylko do końca sezonu.

- Jeżeli po pół roku pojawi się zaufanie pomiędzy obiema stronami, to zostaniemy sobie wierni na dłużej.

- Kontrakt z Zagłębiem obowiązywał do końca czerwca, ale udało się go Panu rozwiązać. Znalazł Pan jakiś kruczek w umowie?

- Moją furtką był fakt, że Zagłębie nie chciało przedłużyć kontraktu, a - jak wiadomo - z niewolnika nie ma pracownika. Mój czas w Lubinie minął, bo było mi bardzo trudno skupiać się wyłącznie na sporcie, dlatego teraz jestem w Cracovii. Mamy ambitny plan, choć być może sytuacja wydaje się beznadziejna, ale ja wychodzę z założenia, że wszystko jest możliwe dopóki piłka w grze. Klub z Krakowa zdecydował się na mnie i rozpoczynamy zmierzanie w tym samym kierunku.

- Co ma Pan na myśli mówiąc, że po pięciu i pół roku pański czas w Zagłębiu minął?

- Mam rodzinę i dzieci, a wszystkie moje sprawy przekładały się na najbliższych. Uważam, że przeszkadzałem ludziom z Lubina. To jest klub polityczny i wszyscy pchają się do władzy, a ja czułem się, jakbym był komuś nie po drodze. Wszystkim, co złego działo się w klubie, byłem obarczany. Doszło do tego, że naprawdę ciężko mi było znosić tę sytuację. Zrzucono na mnie kupę gruzu, z którego po prostu nie mogłem się wygrzebać. Zmieniłem środowisko i niech rozliczy mnie boisko.

- Mimo wszystko będzie Pan czuł sentyment do tego klubu?

- Przez ten długi czas, który niesamowicie szybko zleciał, trochę serca w Lubinie zostawiłem. Jednak żegnamy się w niesmaku i to jest przykre.

- Zna Pan warsztat trenera Cracovii Jurija Szatałowa?

- Mieliśmy z trenerem styczność w Amice Wronki, gdy prowadził drugą drużynę. Pamiętam, że miałem okazję grać w jego zespole. Tam się poznaliśmy i przypadliśmy sobie do gustu.
Rozmawiał Artur Gac

Zganieni i pochwaleni

Za piłkarzami "Pasów" analiza pełnego dramaturgii meczu z Legią (3-3). Najbardziej oberwało się obrońcom, ale trzy stracone bramki mówią same za siebie. O ile w ofensywie zawodnicy zdali pierwszy tej wiosny test, o tyle obrońcy rozczarowali i na szwank wystawili reputację trenera, który zapewniał, że gra w defensywie uległa poprawie. Wczorajszy dzień piłkarze rozpoczęli od treningu siłowego, który odbył się pod balonem. Zajęcia były krótkie, ale intensywne i stanowiły wstęp do popołudniowego treningu na sztucznej nawierzchni. Zanim, przez ponad godzinę, piłkarze szlifowali formę z piłkami, tradycyjnie trener Szatałow przeprowadził analizę piątkowego spotkania. Reprymendę zespół usłyszał przede wszystkim za grę pod bramką Wojciecha Kaczmarka, ale krytyka spadła nie tylko na obrońców, bo - zdaniem Szatałowa - zabezpieczanie dostępu we własne pole karne zaczyna się od przednich formacji. Z pozytywów szkoleniowiec wymienił coraz lepszą grę piłką, dzięki czemu zespół łatwiej zyskiwał przewagę pola. W rezultacie piłkarze "Pasów", w porównaniu do rundy jesiennej, stworzyli o wiele więcej sytuacji bramkowych.

(AG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski