EDUKACJA. Ministerstwo Nauki chce stworzyć bazę prac dyplomowych, która pomoże w wyszukiwaniu plagiatów
Powód do niepokoju mogą mieć absolwenci, którzy obronili prace licencjackie albo magisterskie napisane niesamodzielnie.
Jak ma działać ta baza? Resort nauki nie będzie wymagał sprawdzania, czy prace już obronione zostały napisane zgodnie z prawem, ale przy okazji weryfikowania nowych tekstów program antyplagiatowy ma umożliwić wskazanie źródeł, z jakich one pochodzą. Jeśli okaże się, że np. kilka innych tekstów w systemie ma taki sam tytuł i prawie niczym się nie różni, może to oznaczać, że absolwenci nie napisali ich samodzielnie.
Odebrać tytuł magistra
W przypadku udowodnienia plagiatu rektor uczelni ma prawo odebrać tytuł magistra nawet po kilkudziesięciu latach po obronie dyplomu.
Ministerstwo informuje, że w ramach projektu uczelnie będą zobowiązane do posiadania bazy prac dyplomowych, której zawartość zostanie następnie przekazana do ogólnopolskiej bazy.
Dominik Bralczyk, z serwisu Plagiat.pl obsługującego ponad 170 uczelni zauważa, że stworzenia ogólnopolskiej bazy prac dyplomowych może wymagać wielu lat gromadzenia tekstów, aby stać się samoistnym źródłem weryfikacji ich treści.
Plany uzupełnienia tego archiwum tekstami prac dyplomowych powstałymi w latach wcześniejszych budzą jednak kontrowersje. - Ministerstwo nie może gromadzić i przetwarzać tych prac bez zgody ich właścicieli, czyli absolwentów. W tym przypadku autorów prac chroni ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Prawo nie działa wstecz - wyjaśnia.
Ponadto byłoby to utrudnione także ze względów technicznych. Treść pracy w wersji cyfrowej jest przechowywana na płytach CD. - Ten nośnik się zużywa. Po kilku latach płyta może być już nie do odczytania - zauważa Bralczyk.
Obecnie nie wszystkie szkoły wyższe korzystają z własnych systemów sprawdzających rzetelność tekstów.
"Fabryki dyplomów"
Zdaniem eksperta z Plagiat.pl dotychczasowa walka z plagiatami nie przyniosła rozwiązania problemu z kopiowaniem prac także dlatego, że niektóre uczelnie nie chcą sprawdzać swoich absolwentów. - Może to dotyczyć placówek działających jak "fabryki dyplomów". W takich wypadkach utrudnianie studentowi uzyskania tytułu byłoby dla nich złą reklamą - tłumaczy Bralczyk z plagiatu.pl. Za sprawdzenie jednej pracy serwis pobiera 10 zł.
Mariusz Kuziak, pełnomocnik rektora ds. systemu antyplagiatowego na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie zauważa, że aktualnie ze wspólnej bazy antyplagiatowej korzysta ok. 80 uczeni na ok. 300 istniejących w Polsce.
- W ten sposób mamy pewność, że żadna z prac obronionych na naszej uczelni nie zostanie wykorzystana do obrony pracy na uczelni, która korzysta z bazy - tłumaczy pełnomocnik rektora.
Przyznaje, że idea stworzenia jednej wspólnej bazy prac dyplomowych to dobry pomysł. - To uszczelniłoby system wyłapywania plagiatów w całym kraju - twierdzi dr Kuziak.
SŁYNNE PLAGIATY
Sklejane doktoraty
Kopiowanie prac dyplomowych już wielokrotnie wywołało emocje. Dwóch polityków PiS tak bardzo oburzyło się na skopiowany doktorat Stanisława Gawłowskiego z PO, że skierowali sprawę do prokuratury.
Poważne konsekwencje kopiowania doktoratu odczuła również niemiecka minister oświaty Annette Schavan. Szefowa niemieckiego resortu edukacji podała się do dymisji po tym, jak uniwersytet w Duesseldorfie uznał jej rozprawę doktorską sprzed 33 lat za plagiat i pozbawił tytułu naukowego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?