Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Batalia Jacka o kawałek chodnika. Nie skutkują prośby, ani groźby [WIDEO]

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Niepełnosprawny Jacek Jankowski na niedokończonym chodniku
Niepełnosprawny Jacek Jankowski na niedokończonym chodniku Fot. Joanna Urbaniec
O kilka płyt chodnikowych, niepełnosprawny z os. Złotej Jesieni walczy z bezdusznymi przepisami, prawem własności i niesłownym deweloperem, od blisko pół roku. Zamiast komfortowego traktu pod blok ma stromy zjazd i dziurawe drogi. I nikt nie jest w stanie tego zmienić.

Pięciokondygnacyjny blok na os. Złotej Jesieni 9. Kiedyś służył jako hotel robotniczy, dziś odnowiony budynek ma nowych lokatorów. Wśród nich jest 46-letni Jacek Jankowski, który od 9 lat porusza się na wózku inwalidzkim, po tym jak potrącił go tramwaj. Od pół roku stara się o to, by bez narażania się na upadek dotrzeć do sklepu czy do szpitala.

- Nie chcę przed blokiem lotniska czy basenu, ale godnego, normalnego dojazdu do sklepu, czy do przystanku - przekonuje Jacek. - _ Dziś jestem tu jedynym mieszkańcem na wózku, ale przecież to może się w każdej chwili zmienić -___tłumaczy.

Ale walka o kawałek chodnika i udogodnienia okazała się trudniejsza niż staranie się o prywatne lotnisko. Wszystko dlatego, że tylko część terenu należy do wspólnoty mieszkaniowej, a cały otaczający go obszar - jest prywatny, czyli... święty.

Miała być zmiana na lepsze

Mieszkanie na osiedlu Kazimierzowskim nie było złe. Ósme piętro rekompensowała winda, ale barierą okazały się schody do bloku. Gdy jeszcze tata (dziś po dwóch udarach w krytycznym stanie jest przykuty do szpitalnego łóżka), czuł się dobrze, pomagał synowi pokonać schody. Potem dopadła go choroba - zaczęło się od problemów z oczami, musiał unikać wysiłku. Na pomoc mamy Reginy nie śmiał liczyć, bo walcząc z ciężkim nowotworem sama ledwie trzyma się na nogach.

Jacek musiał się wyprowadzić. Mieszkanie w odnowionym bloku na os. Złotej Jesieni wydawało się strzałem w dziesiątkę - ta sama dzielnica, niewielka odległość od stowarzyszenia dla niepełnosprawnych Klika, w którym działa i mieszkanie na parterze, które dawało samodzielność.

Do nowych czterech ścian wprowadził się z rodzicami pod koniec października zeszłego roku. Przedstawiciele dewelopera obiecywali, że chodnik pod blok będzie. - Ale niczego nie dostałem na piśmie -_wspomina. Obietnic potem nie zrealizowano. Przedstawiciele inwestora nowego budynku ciągle się zmieniali i... zbywali mężczyznę. - Z_aufałem inwestorowi, a __teraz słyszę, że widziałem, co kupowałem - żali się.

Po wielu prośbach Jacka deweloper w końcu zrobił podjazd do boku, trochę go wydłużył i zrobił zjazd na wózek, którego na początku wcale nie było. Jednak, zwłaszcza zimą i po deszczu, stromy zjazd jest bardzo niebezpieczny dla niepełnosprawnego Jacka. W dodatku prowadzi na bardzo dziurawą uliczkę. - Człowiek zdrowy to pokona bez trudu, ale dla mojego syna__to nie lada wyczyn - mówi Regina Jankowska, mama 46-latka. - Zimą potrącił mnie tam radiowóz, który wpadł w __poślizg - dodaje Jacek. Nie raz się też wywrócił, wysypał zakupy, a w zimie w ogóle nie chodził na rehabilitację, bo nie był w stanie wydostać się po śliskim zjeździe do szpitala Rydygiera. A przecież całkiem nieźle sobie radzi tam gdzie jest sucho i stabilnie. Wtedy nie narzeka. - To mieszkanie stało się dla nas więzieniem, w tamtym przez 45 lat nie straciłam tyle zdrowia i nerwów co tu w kilka miesięcy - mówi schorowana matka Jacka.

Wszystko zaczęło się od tego, że sąsiadujący z budynkiem hotel Arka ogrodził swoją działkę i część ogólnodostępnego chodnika, który po niej biegł i go zdemontował. Od managerki hotelu usłyszeliśmy tylko, że ogrodzili własną ziemię, bo mają do tego prawo. Jacek próbował więc przeforsować pomysł budowy chodnika wzdłuż ogrodzenia hotelu. I tu pojawiła się kolejna bariera - tylko część działki należy do wspólnoty bloku - reszta do Przedsiębiorstwa Usług Hotelarskich i Turystycznych, które na tym terenie planuje drogę łącząca ul. Fatimską z os. Złotej Jesieni. Kiedy będzie budowana - nie wiadomo, ale właściciele boją się, że nawet prowizoryczny chodnik utrudni im kiedyś starania o pozwolenie na budowę.

Każdy rozkłada ręce

Jacek nie odpuszczał. Na początku zwracał się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i z jego pomocą próbował porozumieć się z hotelem, który zagrodził chodnik - bezskutecznie. A chodzi przecież o niecałe półtora metra.

Próbował dalej. Rada Dzielnicy XVI - „Bardzo chętnie, ale to prywatny teren”. Nic nie mogli zrobić. - Gdyby to było na miejskiej działce, w tydzień by mi to położyli - wspomina Jacek. Prosił o pomoc doradcę prezydenta Krakowa ds. niepełnosprawnych - ten rozłożył ręce. Nie udało się też wstawiennictwo posła Ireneusza Rasia, który ma niedaleko swoje biuro.

- Każdy zasłania się prawem własności - żali się niepełnosprawny. - _Niektórzy zarzucają mi, że facet na wózku nie ma co robić, tylko jeździ i wyszukuje problemy. Ale to ludzie, którzy nie wiedzą, że dla mnie to nie drobnostka. _Pomocną dłoń do niepełnosprawnego Jacka wyciągnął Adrem przedsiębiorstwo zarządzające nieruchomością, choć zapewnienie dogodnego podjazdu i infrastruktury wokół budynku leży po stronie dewelopera.

Zarządca na własną rękę położył szeroki na dwie płyty chodnikowe trakt wzdłuż ogrodzenia hotelu. - _Moja radość nie trwała długo. Kiedy robotnicy już kończyli układanie kostki i wyrównywali betonowy podjazd pojawili się pracownicy PUHiT. Wezwali policję, bo… cztery kostki chodnikowe były układane na terenie należącym do nich. Na moich oczach rozbierali jeszcze świeży beton -___opowiada Jacek.

Teraz chodnik wiedzie do nikąd, nagle się urywa. Potem jest spad i odcinek ziemi, który w deszczowy dzień zamienia się w błotnistą kałużę. I właśnie ta kałuża i wysoki krawężnik dzieli niepełnosprawnego Jacka od reszty chodnika, który nie został jeszcze rozebrany po ogrodzeniu terenu hotelu i z którego tymczasowo mógłby korzystać.

Rozmawiamy z prezesem Przedsiębiorstwa Usług Hotelarskich i Turystycznych. Mówi, że wszystko rozumie i postara się pomóc. - Zrobiliśmy słupki, wygrodziliśmy wjazd na __pochylnię dla niepełnosprawnych, wychodzimy naprzeciw prośbom pana Jacka - zapewnia Andrzej Wałkowicz, prezes PUHiT.

Nie można zaprzeczyć - wjazd na pochylnię został udrożniony, ale po naszej pierwszej interwencji. Wtedy prosiliśmy też o wyrównanie dziurawej drogi, która w połowie kwietnia miała być uzupełniona betonem. Dziury dalej są, ale prezes zapewnia, że się zobowiązał i zrobi, jak tylko pogoda się unormuje, żeby nie było przymrozków.

Wystarczy zgoda prezesa?

Co z feralnym chodnikiem, pytamy, bo przecież o to właśnie toczy się walka. - Zarządca budynku zwrócił się do nas z prośbą o służebność terenu i zgadzamy się na to, ale zgodę musi wyrazić też wspólnota mieszkaniowa tego bloku. Czekamy na ich ruch - mówi prezes PUHiT. Z tym może być jednak problem, bo za służebność i wycenę tych kilku metrów terenu trzeba będzie zapłacić. - Wycena to szacunkowo ok. 1,5 tys. zł i __jeszcze koszt służebności. Wspólnota musi zdecydować, czy pokryje koszty - mówi Bożena Ryszka, kierownik oddziału przedsiębiorstwa Adrem. Prezes PUHiT zapewnia, że odpłatność będzie symboliczna w granicach 100-300 zł rocznie, ale dokładny koszt wyliczy rzeczoznawca. - Może być tak, że tę kwotę wspólnota zapłaci tylko jednorazowo - stwierdza Andrzej Wałkowicz. Jeśli wspólnota się zgodzi chodnik powinien powstać maksymalnie do końca maja, PUHiT deklaruje też montaż poręczy przy podjeździe, która już jest zamówiona i uzupełnienie ubytków w kostce.

Tu jednak zaczynają się schody, które znów piętrzą się przed niepełnosprawnym Jackiem. Na 40 mieszkań w budynku zdecydowana większość to wynajmujący młodzi ludzie, zwłaszcza studenci, którym brak bezpośredniego chodnika nie przeszkadza, bo nie są skazani na wózek. - Nie wiadomo, czy się zgodzą, bo ten problem mało ich dotyka, ale przecież w sytuacji, w której znalazł się mój syn, może w każdej chwili znaleźć się każdy, niech pomyślą też o tym -_prosi pani Regina. _

Jacek w cuda już nie wierzy. I w kolejne obietnice. Ale jeszcze odrobinę wierzy w ludzi i ich dobrą wolę. Bo dla niego każdy dzień jest wyzwaniem. - Uwierzę we wszystkie deklaracje, jak zobaczę chodnik. Zbyt wiele razy słyszałem tylko puste obietnice.

Najwięcej ich usłyszał, tak jak i reszta mieszkańców, od dewelopera, który remontował blok. Ten nie wywiązał się z połowy obietnic, nie odpisuje na maile, nie chce się spotkać z przedstawicielami mieszkańców. W budynku (pięć kondygnacji) nie ma domofonu, a większość gości... puka w okno Jacka, który mieszka na parterze i stał się... odźwiernym. Inne mieszkania na najniższej kondygnacji podmakają, bo nie ma odwodnienia budynku, a przy większym deszczu woda z dachu zalewa okna. - Miałem też obiecany chodnik, którym swobodnie dojadę pod blok, ale to wszystko były tylko kłamstwa - żali się Jacek Jankowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski