Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bayern Monachium wygrał Ligę Mistrzów. Robert Lewandowski, Kingsley Coman i inni bohaterowie o meczu

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Bayern Monachium
Bayern Monachium MATTHEW CHILDS/AFP/East News
Niedzielne zwycięstwo 1:0 z PSG dało Bayernowi Monachium szósty Puchar Ligi Mistrzów (wcześniej Puchar Europy). Choć Robert Lewandowski gola w finale nie strzelił, był jednym z architektów sukcesu. Jego strzeleckie osiągnięcia przeszły do historii.

Ten puchar dedykuję mojej rodzinie. Żonie, dzieciom, ale też ś.p. tacie, który na pewno patrzył na mnie z góry. Chciałbym podziękować kibicom, którzy wierzyli, że nam się uda. Dzięki ich wsparciu jest mi łatwiej. To coś wspaniałego. Dziś na trybunach fanów nie było, ale całe życie grało się dla nich. Staram się dawać im radość bramkami i zwycięstwami. Pokazywać, że Polak może osiągać sukcesy na arenie międzynarodowej. To coś, co mnie napędza - cieszył się po niedzielnym finale Ligi Mistrzów przed kamerami TVP Robert Lewandowski.

ZOBACZ TEŻ:

Jedyną bramkę spotkania zdobył urodzony w Paryżu wychowanek PSG, Kingsley Coman. W barwach klubu rozegrał jednak zaledwie cztery mecze (łącznie 55 minut), po czym sześć lat temu bez żalu oddano go do Juventusu. Tam nie zagrzał miejsca i trafił do Bayernu - najpierw na zasadzie wypożyczenia, później został wykupiony za 21 mln. Działacze z Bawarii na pewno nie żałują tej decyzji, choć nie obyło się bez trudnych momentów. Francuza regularnie prześladują kontuzje, a zakup Leroya Sane z Manchesteru City za 45 mln euro zwiastował, że w przyszłym sezonie nawet zdrowy Coman będzie tylko rezerwowym.

- To był niesamowity wieczór dla klubu i naszych kibiców. Chciałem po prostu zagrać jak najlepiej. Nie mam nic przeciwko PSG, ale jestem w 100 proc. piłkarzem Bayernu i bardzo zależało mi na tym zwycięstwie. Podczas meczu nie mogłem myśleć o swoich korzeniach, trzeba było zachować profesjonalizm. Współczuję paryżanom, sam jestem jednym z nich - skomentował Francuz.

Comana fenomenalnym podaniem obsłużył cichy bohater spotkania, Joshua Kimmich.

- To najważniejszy dzień w mojej karierze. Wygrać trofeum z takim zespołem, z ludźmi, których uważam za braci... Trudno o coś lepszego. Hansi Flick od początku znalazł wspólny język z drużyną. Każde zwycięstwo tylko dodawało nam pewności siebie. Nawet kiedy popełnialiśmy błędy, ktoś zawsze był w stanie je naprawić. I tym razem ich nie uniknęliśmy, ale dzięki trenerowi czuliśmy się niezniszczalni - chwalił 55-letniego szkoleniowca pomocnik (a często też prawy obrońca) Bayernu.

- Jestem dumny. Progres tej drużyny w ostatnich 10 miesiącach jest niesamowity. O której piłkarze wrócą dziś do hotelu? To zależy tylko od nich. Niech świętują, w pełni na to zasłużyli - zapewniał niemiecki trener.

ZOBACZ TEŻ:

Jako pierwszy trofeum wzniósł po meczu kapitan Bayernu Manuel Neuer. Gdyby nie kilka znakomitych interwencji 34-letniego golkipera, wynik byłby zupełnie inny.

- Ostatni gwizdek był wielką ulgą. Czekaliśmy na niego naprawdę długo. Ciężko zapracowaliśmy na ten sukces. To spełnienie naszych marzeń - cieszył się Neuer.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Czy Robert Lewandowski zasłużył na Złotą Piłkę?

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski