Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będę pomagał Limanovii

Rozmawiał Daniel Weimer
Zbigniew Szubryt sponsoruje piłkarzy z Limanowej od czterech lat, pomocą służył gdy byli jeszcze w IV lidze
Zbigniew Szubryt sponsoruje piłkarzy z Limanowej od czterech lat, pomocą służył gdy byli jeszcze w IV lidze FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. Mimo spadku z drugiej ligi sponsor Limanovii ZBIGNIEW SZUBRYT nie odwróci się od ukochanego klubu, ale stawia warunki

– Ile czasu musiało upłynąć, zanim ochłonął Pan po meczu w Lubartowie. To właśnie tam prysnęły resztki marzeń o zachowaniu dla Limanowej II ligi.

– Przyznaję, że trochę to trwało. Po meczu przeżyłem szok. Nie wywołał go jednak remisowy, pognębiający nas rezultat, lecz widok moich zawodników i klubowych działaczy. Pierwszy raz w życiu widziałem dwudziestu mężczyzn leżących na murawie. I szlochających. Nie kryję, że i mnie udzielił się ten nastrój rozpaczy. Też nie mogłem powstrzymać łez. Ale zrozumiałem wówczas, że ci młodzi ludzie nie grają tylko dla pieniędzy, czy dla zaspokojenia jakichś prywatnych ambicji. Oni po prostu identyfikują się z Limanovią.

– Minęły dwa, trzy dni i co? Zastanowił się Pan, czy nadal łożyć pieniądze na klub?

– Jeszcze w trakcie meczu w Zambrowie przyszło mi do głowy, że to już koniec z tym sponsorowaniem. Wystarczył jednak omawiany już widok płaczących chłopaków, bym zmienił zdanie. Spotkałem się z Radą Drużyny tworzoną przez Radosława Kulewicza, Włodzimierza Sotnickiego, Pawła Czajkę i Pawła Pyciaka, a także z trenerem Robertem Kasperczykiem, informując ich o dalszym finansowaniu zespołu. Daję dodatkowy rok, by wywalczyli II ligę.

– Dotacje dla klubu utrzymane będą na dotychczasowym poziomie?

– Nie, będą troszeczkę niższe. Występy w III lidze nie kumulują aż tak wielu wydatków, co w klasie wyższej. Przede wszystkim mniej pieniędzy pochłoną spotkania wyjazdowe. Nie będziemy przecież musieli kolebać się na przykład do Suwałk czy do Elbląga.

– Co, Pańskim zdaniem, przesądziło o fiasku II-ligowej misji Limanovii?

– Złożyło się na to kilka przyczyn. Trudno zatem o jednoznaczną diagnozę. Myślę jednak, że najmocniej zaszkodziły nam stracone bramki w ostatnich sekundach spotkań z Pelikanem Łowicz i Olimpią Elbląg. W obydwu przypadkach ten brak koncentracji doprowadzał do remisów.

– Dodajmy do tego jeszcze komplet punktów odebranych walkowerem za zwycięstwo ze Stalą w Stalowej Woli.

– O tamtej sprawie szybko chcieliśmy zapomnieć. To było przecież na inaugurację rozgrywek. Ale rzeczywiście, gdybyśmy policzyli zupełnie niepotrzebnie stracone, po frajersku punkty, mielibyśmy ich o dziewięć więcej. I otwierałaby się droga nawet do ligi pierwszej. Ale nie ma co gdybać. Jest jak jest.

– Ma Pan żal do piłkarzy, że nie wywalczyli awansu do tworzonej od nowego sezonu centralnej grupy II ligi?

– Pamiętam mecze, podczas których byłem z nich bardzo dumny. Sytuacja w tabeli wciąż się zmieniała. Chłopcy wszystkie spotkania toczyć musieli pod olbrzymią presją. Dawali z siebie wszystko, grali z pełnym zaangażowaniem. Nie udało się celu zrealizować, ale daję im jeszcze rok na wywiązanie się z zadania.

– Którzy gracze zasłużyli na specjalne pochwały?

– Najrówniejszą formę prezentowali Arkadiusz Garzeł, Paweł Pyciak oraz, do momentu złamania nogi, Jacek Pietrzak.

– A najskuteczniejszy snajper zespołu Wojciech Dziadzio?

– W rundzie wiosennej znajdował się w nieco słabszej dyspozycji. Ale to wina kontuzji, którą leczył w przerwie zimowej. Nie przepracował właściwie okresu przygotowawczego, do gry wszedł z marszu. I dawało się to zauważyć w jego postawie na boisku. Liczę, że w lecie już normalnie potrenuje i odzyska dotychczasową skuteczność.

– Oznacza to, że do III-ligowych zmagań zespół przystąpi jednak w niezmienionym składzie?

– Tego nie powiedziałem. Rotacja w kadrze musi nastąpić. Konieczny jest dopływ świeżej krwi.

– Ktoś zatem będzie musiał się rozstać z Limanovią?

– Z trenerem i zawodnikami daliśmy sobie kilkanaście dni na zastanowienie się nad swoją przyszłością. Umówiliśmy się na 27 czerwca. Wówczas ustalona zostanie kadra na sezon 2014/15.

– Z tego, co Pan mówi, wnioskuję, że drużynę nadal prowadzić będzie trener Robert Kasperczyk?

– Tak, właśnie on. Zatrudniony został w trybie alarmowym, w momencie gdy rezygnację złożył dotychczasowy szkoleniowiec Dariusz Siekliński.

– On sam się zwolnił, czy to Pan zrezygnował z jego usług?

– Zaręczam, że inicjatywa wyszła od trenera. Być może sam zauważył, że więcej z tą drużyną nie jest w stanie ugrać. Zdaje się doszedł do wniosku, że piłkarzom potrzebna jest, jak to się nieładnie określa, nowa miotła.

– Robert Kasperczyk czekał w pogotowiu?

– Przyznam, że wiedziałem, iż rozstał się z Motorem Lublin, ale w dniu, w którym rezygnował Dariusz Siekliński, nie miałem z nim jeszcze kontaktu. Szybko ustaliliśmy jednak warunki kontraktu. Pozostanie w Limanowej, będzie czuwał nad właściwym skompletowaniem kadry zawodniczej na nowy sezon. Myślę, że kogoś sprowadzi.

– Nie zniechęca Pana niska frekwencja na spotkaniach toczonych w Limanowej?

– Nie taka znowu niska. Na mecze przychodziło po 800 osób. Jak na niewielkie w sumie miasto, to całkiem zadowalająca liczba.

– Pozostanie Pan finansowym partnerem krakowskiej Wisły?

– Nasza umowa wygasa z końcem czerwca. Jeśli partner będzie chciał ją kontynuować, to myślę, że się jakoś dogadamy.

– Może wspomógłby Pan Sandecję?

– W symboliczny sposób jej pomagam. O większym wsparciu możemy jednak pomyśleć po zakończeniu najbliższego sezonu.

– Jak układa się współpraca klubu z władzami miasta?

– Poprawnie. Burmistrz Władysław Bieda obiecał, że sfinansuje pokrycie części trybun. Z tego, co słyszę, to nie wycofuje się z tego zobowiązania. To poważny, słowny człowiek. On też chyba rozumie, że Limanowej należy się II liga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski