Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beresteczko. Zniweczony triumf Polski

Włodzimierz Knap
Jean Thibaut, Bitwa pod Beresteczkiem, płaskorzeźba z nagrobka serca Jana Kazimierza w kościele Sain-Germain-des Pres w Paryżu
Jean Thibaut, Bitwa pod Beresteczkiem, płaskorzeźba z nagrobka serca Jana Kazimierza w kościele Sain-Germain-des Pres w Paryżu FOT. ARCHIWUM
28–30 czerwca 1651. Toczy się Bitwa pod Beresteczkiem. Największa lądowa operacja wojenna w dziejach nowożytnej Europy. Rzeczpospolita rozbija Kozaków i Tatarów, lecz nie odnosi żadnych korzyści.

Po bitwie wydawało się, że Rzeczpospolita rozwiązała problem kozacki. Wówczas najważniejszy. Chodziło bowiem nawet o być albo nie być państwa.

Tak się jednak nie stało. Szlachta uznała, że po dokonaniu rzezi w czasie kampanii beresteckiej na około 40 tys. Kozaków i czerni, czyli chłopach ruskich (ukraińskich), czas nauczyć moresu króla Jana Kazimierza.

Monarcha zdawał sobie sprawę, że powstaniu kozackiemu trzeba do reszty ukręcić łeb. Dobić znajdującego się po Beresteczku na kolanach przeciwnika. Szlachta powiedziała mu „nie” i wyjechała do swoich domów. Takiej postawy nie mogli zrozumieć nawet obaj Radziwiłłowie, Janusz i Bogusław, ci, którzy kilka lat później okryją się niesławą w czasie szwedzkiego potopu.

Choć oczywiście pewności być nie może, to jednak prawdopodobnie znacznie lepiej potoczyłyby się dzieje Rzeczypospolitej, gdyby latem 1651 r. rozwiązano problem kozacki.

Łatwo zrozumieć oburzenie tych, którzy powiedzą, że aby tak się stało, kolejne tysiące Kozaków i chłopów ukraińskich musiałoby oddać życie. Nie ma dwóch zdań, gdyby Polska i Litwa zdobyły się na wysiłek po Beresteczku, powstanie Chmielnickiego, które doprowadziło Rzeczpospolitą do rozległego zawału, upadłoby.

Warto pamiętać, że niecały rok później pod Batohem klęskę z Kozakami i Tatarami poniosła armia koronna. Doszło po niej do wielkiej rzezi, porównywalnej z be-restecką. Tym razem jednak ofiarami byli polscy żołnierze. A dwa lata później Chmielnicki oddał Ukrainę Rosji.

***

Klio, spośród wszystkich muz, jest wyjątkowo złośliwa i przewrotna. Daje i odbiera. W jej rękach Historia jest niczym talia kart. Tasuje ją, kiedy ma na to ochotę, w tym często w trakcie gry. Wielu wydaje się, że mają asa, który za jej sprawą zmieniał się w blotkę.

W taki sposób Klio figlowała sobie również w czasie wojen Rzeczypospolitej z Kozakami Chmielnickiego.

„Przeklęta” Helena

Helena uchodzi za tę, która doprowadziła do wojny trojańskiej. Blisko 2000 lat później również Helena była powodem innej wojny, znacznie bardziej krwawej, okrutnej i w sumie o wiele dłuższej.

Być może gdyby setnik czehryńskiego pułku Kozaków rejestrowych Bohdan Chmielnicki nie wdał się w spór o szlachciankę Motronę, zwaną Heleną, z podstarościm czehryńskim Czaplińskim i nie poczuł się upokorzony, to bunt Kozaków zakończyłby się jak kilka wcześniejszych, czyli ich porażką. Rebelia kozacka była bowiem, zdaniem znawców, nieunikniona. Chmielnicki podpalił jedynie beczkę prochu, jaką była ówczesna Ukraina.

Jaki los spotkał Helenę Chmielnicką? Wiosną 1651 r., z rozkazu męża, jego syn Tymoszko (ale nie urodzony przez Helenę), dokonał na niej egzekucji publicznej. Obok na jednej szubienicy zawisł jej kochanek, mistrz zegarmistrzowski. Oboje byli nadzy. I było dla kogo wszczynać bunt? Tak – mógłby jednak odpowiedzieć Chmielnicki, bo po śmierci Heleny zmienił się: pił na umór, a w wielu sprawach zamiast rozumowi ufał wróżbom wiedźm.

Niedługo później, w czasie bitwy pod Beresteczkiem, Chmielnicki przekonał się, że Klio może dysponować ludzkim losem do woli. O tym później.

Kluczowa kampania

Elity Rzeczypospolitej nie miały wątpliwości, że od losów kampanii, która zakończyła się starciem pod Beresteczkiem, zależeć może los państwa. Polska i Litwa przeciw sobie miały nie tylko Kozaków Chmielnickiego, ale również Tatarów mających wsparcie sułtana, Szwedów, księcia Siedmiogrodu Rakoczego oraz Moskwę.

Ta uznała, że nie wiąże jej już traktat pokojowy z Rzeczypospolitą. Powód car Aleksy podał nad wyraz prosty: jej dyplomaci nie podawali pełnej jego tytulatury, rozbudowanej ponad wszelką miarę. W dodatku w Polsce dochodziło do buntów chłopskich, choć tylko rewolta wywołana przez Kostkę Napierskiego na Podhalu odbiła się szerszym echem.

Chmielnicki szedł z wielką siłą. Jeńcy kozaccy, którzy zostali złapani do niewoli, zeznawali, że „wszyscy chłopi, sposobni do wojny, powychodzili zza Dniepra i z Ukrainy na wojnę”. Armię Chmielnickiego szacowano wówczas na ok. 300–360 tys. żołnierzy. Historycy stoją dziś na stanowisku, że liczyła ok. 100 tys. Wspomagało ich ok. 30 tys. ordyńców, którymi dowodził sam wielki chan.

Jan Kazimierz miał około 90 tys. żołnierzy. Oszałamiać musi natomiast liczba wozów taborowych: 130–150 tys.! I zanim udało się z nimi zrobić porządek, to, jak pisze Stanisław Oświęcim, autor „Diariusza”, król „brzydko wszystkich łajał, karczemne słowa z ust królewskich wypuszczając i od matki lżąc”. By było jasne: ślubów lwowskich (oddających Rzplitą pod opiekę Matki Boskiej) Jan Kazimierz pięć lat później nie złożył z powodu poczucia winy za przekleństwa rzucane pod Be-resteczkiem.

Niewiele brakowało, a nie doszłoby tam do starcia. Chmielnicki rozpuścił bowiem wieści, że wycofuje się, bo nie może doczekać się pomocy tatarskiej. Król uwierzył im i kazał wojsku ruszać, by przeciąć drogę hetmanowi. 27 czerwca rankiem część wojsk koronnych z taborami wyszła z obozu. Reszta miała wyjść po zakończeniu mszy, w której uczestniczył monarcha. Kiedy nabożeństwo trwało, przyjechał kurier z informacją, że Chmielnicki razem z ordą zbliżają się. Na czele straży przedniej szedł płk Iwan Bohun.

Od środy do piątku

Była środa, 28 czerwca 1651 r., godzina 9. Rozpoczęła się bitwa, która w zamierzeniu obu stron miała rozstrzygnąć konflikt polsko-kozacki. Ze względu na liczbę uczestniczących w niej wojsk określa się ją jako największą bitwę lądową w dziejach nowożytnych. W historii polskiej wojskowości stawiać ją można na równi z bitwą pod Grunwaldem czy bitwą warszawską, choć od obu była znacznie bardziej krwawa, śmiercionośna, z tym że niemal wyłącznie po stronie nieprzyjaciela.

Pierwszego dnia stoczono zaciętą walkę kawaleryjską z Tatarami. Drugi dzień też nie przyniósł rozstrzygnięcia. W nocy Jan Kazimierz wypowiedział się za szybkim rozstrzygnięciem bitwy. Zdecydował, poparty przez młodszych oficerów, m.in. Stefana Czarnieckiego i Bogusława Radziwiłła, o uformowaniu armii w tzw. szyk holenderski (na przemian miejsce zajmowała jazda i piechota). Rano król nakazał spalić mosty na Styrze, by nie zachęcały do ucieczki z pola bitwy.

30 czerwca armia polska wyszła w pole. Prawym skrzydłem dowodził wojewoda bracławski Stanisław Lancko-roński, lewym formalnie hetman polny Marcin Kalinowski, a faktycznie książę Jeremi Wiśnio-wiecki, postać niezwykła. W centrum stały jednostki podległe Janowi Kazimierzowi. Król był też wodzem nad całością, a ze swojej roli wywiązał się, używając skali szkolnej, na szóstkę.
Przez kilka godzin obie strony zachowywały ostrożność. Dopiero gdy ok. godziny 15 Jeremi Wiśniowiecki na czele około 2000 doświadczonych żołnierzy zaatakował prawe skrzydło kozackie, któremu z pomocą ruszyli Tatarzy. Wtedy bitwa nabrała rozmachu.

Po zachodzie słońca do ucieczki rzuciła się część Tatarów, w tym chan. Za nim ruszył Chmielnicki. Najpewniej, by skłonić Islam Gereja do powrotu. Niewykluczone jednak, że chciał u chana szukać schronienia nie tylko przed oddziałami polskimi, lecz również przed samymi Kozakami i towarzyszącym im chłopstwem. Ci bowiem zwycięzców gotowi byli nosić na rękach, lecz dla pokonanych nie mieli litości. Chan groził hetmanowi śmiercią lub odesłaniem do polskiego króla. Skończyło się dla Chmielnickiego niewolą u chana, która uratowała mu życie.

Rzeź

Bitwa zakończyła się zwycięstwem wojsk koronnych, lecz kampania berestecka trwała. Kozacy pod dowództwem płk. Filona Dziedziały wycofali się i zamknęli w obozie. Piechota zaporoska słynęła z budowy umocnień. 1 lipca o poranku Polacy zobaczyli, że w ciągu nocy, przy mocno padającym deszczu, przeciwnik wybudował fortecę, na której ustawiono liczącą 60 armat artylerię. Polacy też ruszyli po armaty. Przez kilka następnych dni walka prowadzona była przy pomocy dział.

Polska piechota w tym czasie kopała rowy i wznosiła umocnienia ziemne coraz bliżej kozackiego obozu. Przebywało w nim ok. 60 tys. mężczyzn, ale też sporo kobiet i dzieci.

Zwycięzcy zastanawiali się natomiast, co zrobić z pokonanymi, gdy wpadną w ich ręce. Rozwiązania były dwa: wyciąć w pień wszystkich lub zabić tylko przywódców kozackich. Jedynie, jak zawsze, wojewoda kijowski Adam Kisiel chciał ułaskawić wszystkich. Ale nawet Jan Kazimierz, zwolennik usieczenia przywódców, ofuknął Kisiela.

6 lipca do obozu polskiego przybyło poselstwo kozackie. Zaproponowali, by obie strony obowiązywała ugoda zborowska (z 1649 r.), niezwykle korzystna dla Kozaków. Lapidarnie rzecz ujmując, w trzech województwach ukraińskich: kijowskim, brac-ławskim i czernihowskim dzięki niej mieli w praktyce własne państwo. „Nie” polskie było kategoryczne i taka też była odpowiedź. Sprowadzała się do uznania przez Kozaków pełnej zależności. Chmielnicki miał zostać wydany Polsce. Odpowiedź miała przyjść w ciągu dwóch godzin. Nadeszła następnego dnia. Kozacy nie przyjęli warunków poza jednym, lecz nie do zrealizowania: „Chmielnickiego, jako zdrajcy Jego Królewskiej Mości i naszego wydalibyśmy, ale go nie mamy”.

W kozackim obozie nastroje pogarszały się. W końcu, 7 lipca, doszło do paniki i ucieczki z obozu. Wykorzystali to Polacy, którzy wpadli do niego. Zaczęła się rzeź. W obozie zginęło około 10 tys. osób. W nocy Polacy rzucili się w pogoń za uciekinierami. Zabijali każdego, kto wszedł pod szablę, nie szczędząc duchownych, kobiet ani dzieci.

Niektórzy ze szlachty przechwalali się potem przed królem, że tak długo pracowali szablą, iż ich ręce rozbolały. Wiele osób utonęło, innych wciągnęły bagna, a kolejnych, którzy ocaleli, dobił głód, choroby, wycieńczenie, gdy przechodzili przez zniszczony kraj.

Liczby zabitych Kozaków nie da się dokładnie ustalić. Zdaniem historyków zginęło ich wtedy, łącznie ze stratami poniesionymi w bitwie i rzezi po jej zakończeniu, ponad 40 tys. Rzeczpospolita straciła od 500 do 700 osób.

Przegrane zwycięstwo

Wydawało się, że po Beresteczku nic już nie uratuje Chmielnickiego i jego powstania. Tym bardziej że 6 lipca hetman litewski Janusz Radziwiłł rozbił kilkutysięczny oddział kozacki. Tak się jednak nie stało. Zwycięstwo zostało zaprzepaszczone. Pospolite ruszenie, obłowiwszy się suto w obozie kozackim, postanowiło wrócić do domu. Na nic zdał się osobisty przykład króla, który pojechał w głąb Ukrainy, aż do Krzemieńca. Szlachta wykorzystała nieobecność monarchy i rozjechała się do swoich posiadłości.

Wojsko, które ruszyło na Ukrainę, było zbyt słabe i fatalnie dowodzone przez hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego. 23 września 1651 r. doszło do bitwy pod Białą Cerkwią. Do boju ruszył najpierw stojący na czele prawego skrzydła Janusz Radziwiłł i rozbił wojska kozacko-tatarskie. Ale jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył, że jednostki podległe Potockiemu nie ruszyły do walki. Na pytanie Radziwiłła, co oznacza postawa wojsk koronnych, Potocki niczym stoicki filozof odparł, że przybył dla zawarcia pokoju, a nie dla kontynuowania wojny.

Zawarta po bitwie ugoda w Białej Cerkwi niczego nie załatwiła i nikogo nie zadowoliła. Wojna polsko-kozacka toczyła się jeszcze wiele lat i kosztowała obie strony mnóstwo krwi i ofiar. Po wystąpieniu zaś po stronie kozackiej Moskwy doprowadziła do podziału Ukrainy, co bez przesady można nazwać początkiem końca Rzeczypospolitej.

KSIĄŻKI

Janusz Kaczmarczyk „ Bohdan Chmielnicki”.
To mądra książka. Taka ocena w przypadku prac historycznych wydać się może co najmniej dziwna, lecz w tym przypadku jest uzasadniona. Dr Kaczmarczyk przedstawia dużo faktów, co samo w sobie jest cenne, tym bardziej że trudno znaleźć lepszego znawcę Chmielnickiego od niego. A jeśli daje już ocenę hetmana i relacji polsko-kozackich, robi to w sposób wyważony, nie stroniąc od zdecydowanych ocen, gdyż według niego są one bezpornie uzasadnione. Ossolineum.

Zbigniew Wójcik „Jan Kazimierz Waza”.
Prof. Wójcik to jeden z najlepszych znawców XVII w., i to nie tylko w Polsce. Aby się o tym przekonać, wystarczy porównać napisaną przez niego syntezę tego stulecia z pracami historyków z innych krajów. Jako historyk słynął głównie jako znawca stosunków wschodniej polityki Rzeczypospolitej od XVI do XVIII w. Biografia Jana Kazimierza, choć solidna, to ustępuje nieco innym pracom Wójcika, np. „Dzikim polom w ogniu”, biografii Jana Sobieskiego czy „Traktatowi andruszowskiemu...”. Ossolineum.

Romuald Romański „Beresteczko 1651”.
Książka ukazała się w wielce zasłużonej serii „Historyczne bitwy”. Romański łączy dwie cechy, które rzadko cechują historyków: wie, o czym pisze, i pisze o tym w sposób klarowny. Po lekturze uzyskuje się nie tylko solidną garść faktów, ale też wie się, o co chodziło obu stronom i głównym postaciom dramatu, bo to był dramat. Bellona.

Natalia Jakowenko „Historia Ukrainy od czasów najdawniejszych do końca XVIII w.”.
Prof. Jakowenko jest jednym z największych historyków ukraińskich. Specjalizuje się w czasach późnego średniowiecza i epoce nowożytnej. Polscy historycy często powołują się na jej sądy; czasami je przyjmują, czasami z nimi polemizują. Instytut Kultury Środkowo-Wschodniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski