Zmiana szkoleniowca w Beskidzie może być dla kibiców o tyle zaskakująca, że działacze decydując się na zatrudnienie Burligi postawili przed nim zadanie budowy perspektywicznego zespołu.
W sezonie reorganizacji rozgrywek, gdy na szczeblu międzywojewódzkim utrzyma się tylko kilka ekip, w Andrychowie pogodzono się ze spadkiem. - Podejmując się pracy w Andrychowie inne były ustalenia, niż to wyszło w rzeczywistości - powiedział na odchodnym Burliga.
- Jeśli ktoś oczekiwał, że po dwóch miesiącach pracy zespół złożony w większości z juniorów będzie regularnie punktował w III lidze, to się pomylił. Usłyszałem od działaczy, że gdyby na koncie były cztery, czy pięć punktów, rozmowa byłaby inna. Jakby te kilka „oczek” miało coś zmienić w sytuacji zespołu, który w założeniach miał być budowany już pod kątem czwartoligowych zmagań. Młodzież pracowała sumiennie, więc życzę jej wszystkiego dobrego. Powiem tak, że po tej dymisji kamień spadł mi z serca.
- Owszem, trener dostał od zarządu duży kredyt zaufania, ale wydaje mi się, że wyczerpały się jego możliwości współpracy w Andrychowie - tłumaczy Jan Witkowski, kierownik drużyny Beskidu i zarazem członek zarządu klubu. - Być może trenerowi nie udało się w pełni wykorzystać atutów wszystkich zawodników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?