Dariusza Chowańca (z prawej) stara się zatrzymać Maciej Kania Fot. Jerzy Zaborski
Po 20 minutach nikt z obecnych na andrychowskim stadionie nie przypuszczał, że miejscowi mogą w tym meczu stracić punkty. Beskid prowadził 2:0, a goście sprawiali na boisku wrażenie mocno zagubionych.
Jednak po zmianie stron można było odnieść wrażenie, że gospodarzom brakuje sił. - Trudno się dziwić, skoro nasza kadra jest skąpa, mogliśmy tylko przeprowadzić jedną zmianę i to w dodatku w końcówce, podczas gdy rywale mieli komfort czterech korekt składu - wyjaśnia kierownikBeskidu Jan Witkowski. - Gdybyśmy, jak to ktoś powiedział, nie zabrali do kadry człowieka z "łąki", a mam na myśli Mateusza Penkalę, mielibyśmy kłopot z wystawieniem składu. Pamiętajmy, że kontuzjowany jest Przemek Knapik. Na pewno nie zasłużyliśmy na porażkę. Przynajmniej punkt nam się należał, jak to było choćby w poprzednim meczu u siebie z Lubaniem Maniowy, gdy było 1:1. Na przykładzie tych dwóch spotkań widać, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Po Lubaniu kibice kręcili nosami, że ugraliśmy tylko punkt. Po Janinie nawet jego nie mamy.
Przeciwko Janinie niewidoczny na boisku był Robert Smoliński, który brylował w meczu przeciwko Lubaniowi Maniowy. - Bardzo dobrze grał też w Limanowej - podkreśla Jan Witkowski. - Jednak w tych meczach miał obok siebie szybkiego Michała Adamusa, który tym razem musiał pauzować za kartki. Może komuś wydaje się to mało istotny szczegół, ale przed laty w Beskidzie mieliśmy duet Krzysztof Kokoszka z Mariuszem Błachutem, który rozbijał wiele ekip. Tym razem partnerem Smolińskiego był wspomniany przeze mniej wcześniej Penkala, który - mając braki treningowe - nie był szybki jak Adamus. Jednak jest też innej postury, bo bardzo wysoki, więc swoje robił przy stałych fragmentach gry.
W Beskidzie morale spadło po porażce z będącą w zasięgu Janiną, a przed meczem oba zespołu legitymowały się takim samym dorobkiem 21 punktów. Trudno będzie o zdobycz w konfrontacji z uchodzącym za ligowego faworyta Popradem Muszyna. - Przyjdzie nam walczyć bez Mariusza Sobali, który tym razem będzie musiał odpocząć za kartki - zwraca uwagę andrychowski kierownik. - Na pewno w kolejnych spotkaniach nasi młodzi zawodnicy muszą się podciągnąć taktycznie, bo serca i woli walki nie można im odmówić. Jak pokazał mecz przeciwko libiążanom, czasem takie argumenty są niewystarczające do zdobycia choćby punktu.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?