Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez atomu ani rusz?

Redakcja
Bełchatów może stać się polską stolicą energetyki... jądrowej. Jako inne prawdopodobne miejsce sytuowania reaktorów jądrowych wskazywano w ostatnich dniach również Konin. Obie lokalizacje nadają się ponoć do tego celu głównie ze względu na obszerne wyrobiska po węglu brunatnym, które mogłyby posłużyć jako składowiska materiałów radioaktywnych. Potencjalni inwestorzy wskazują też miejscowość Klempicz w Puszczy Noteckiej, gdzie chciano budować atomową siłownię energetyczną jeszcze zanim rozpoczęte zostały prace w Żarnowcu.

Adam Molenda

   Jeszcze dzisiaj niektórzy przebąkują o zaletach postawienia źródła jądrowej mocy nad Jeziorem Żarnowieckim, choć okolica i tak wygląda niczym pomnik industrializacji. Krajobraz opasany jest ze wszystkich stron drogami i zdominowany dodatkowo przez rury największej w kraju elektrowni szczytowo-pompowej. Istnieje tu także specjalna strefa ekonomiczna, co można traktować zarówno jako przeszkodę, jak i zachętę.
   Niedawno ogłoszona przez rząd "Polityka energetyczna Polski do 2025 r." o atomie w służbie energii wspomina jakby półgębkiem.
   - Sądzimy, że w latach od 2018 do 2020 będziemy zmuszeni sięgnąć po energię jądrową, między innymi dlatego, żeby spełnić normy wynikające z konieczności ograniczania emisji gazów cieplarnianych - powiedział w grudniu ub.r. podczas konferencji prasowej Jacek Piechota, ówczesny wiceminister gospodarki.
   Motywacja proekologiczna zdenerwowała najbardziej zielonych. Do tej pory elektrownie atomowe, zwłaszcza po pamiętnej awarii w Czarnobylu, funkcjonowały w świadomości społecznej jako synonim śmiertelnych zagrożeń, związanych z możliwym nagłym skażeniem środowiska na ogromnych obszarach.

Kioto, czyli bicz

   Rozwój energetyki jądrowej w wysoko rozwiniętych krajach zawsze gwałtownie przyśpieszał na skutek rosnących cen ropy naftowej. To dlatego, kiedy ćwierć wieku temu kryzys bliskowschodni wywindował cenę baryłki do niebotycznych poziomów, w błyskawicznym tempie powstało ponad 40 nowych elektrowni atomowych. Ich budowa stała się swoistym poligonem doświadczalnym, podczas którego największą uwagę zwracano na bezpieczeństwo.
   Przełom tysiącleci okazał się nieprzychylny dla tego typu inwestycji. Austriacy prowadzili głośną kampanię protestów przeciwko budowie siłowni w słowackim Temelinie, a gdy trzy lata temu Niemcy rozpoczęli likwidację swoich ponad 20 elektrowni jądrowych, wydawało się, że oglądamy początek końca atomowej energetyki. Również Szwedzi ogłosili wolę zamknięcia dwóch reaktorów, inwestycje w tej dziedzinie wstrzymała Belgia, ostrożna w nowych przedsięwzięciach stała się Wielka Brytania.
   Podczas ostatniego sylwestra Litwa, podporządkowując się naciskom UE, wyłączyła przestarzały reaktor w Ignalinie. Jednak w połowie stycznia tamtejszy rząd wydał oświadczenie, w którym stwierdził, iż kraj nie ma zamiaru rezygnować z energetyki jądrowej i zachęca kapitał, również zagraniczny, do udziału w nowoczesnych inwestycjach tego typu.
   W następnych tygodniach, kiedy ropa naftowa na rynkach światowych znowu zaczęła gwałtownie drożeć, w Europie podniosły się alarmistyczne głosy, iż kontynent zbyt prędko wyparł się atomu. Na niepokój wynikający z rosnących cen paliw płynnych nałożyła się nerwowość rządów, związana z wejściem w życie tzw. protokołu z Kioto, czyli międzynarodowej umowy, zakładającej szybkie ograniczenie emisji do atmosfery gazów cieplarnianych, głównie CO2, pochodzących ze spalania tradycyjnych nośników energii.
   Dziś okazuje się, że nawet te kraje, które poczyniły znaczące postępy we wdrażaniu odnawialnych źródeł energii (OŹE), nie mogą wypełnić swoich zobowiązań. W Niemczech jedną trzecią zapotrzebowania na energię zaspokajają elektrownie jądrowe, zaś tylko 3 proc. - OŹE. Zastąpienie nimi mocy reaktorów jest w krótkim czasie niemożliwe, zaś powrót do gazu, ropy czy węgla spowoduje wzrost emisji CO2.
   Francja, w której ponad 70 proc. energii dostarczają reaktory nuklearne, ani myśli je zamykać. Podobnie Finlandia, gdzie akceptacja społeczna dla tego źródła mocy jest wyjątkowo wysoka. Nowe elektrownie powstają w Korei Południowej, Japonii, Chinach, Indiach, Pakistanie oraz Iranie. Liczba czynnych elektrowni działających w ponad 30 państwach świata osiągnie niebawem 450. Polska na mapie prezentuje się jako enklawa otoczona dookoła wianuszkiem reaktorów. Paradoks sprawił, że motywacja budowy nowych siłowni zyskała nieoczekiwanie przesłanki proekologiczne.

Uranowe srebrniki

   - Nowa polityka energetyczna Polski oparta jest na fałszywych przesłankach, zaś przyjęta metoda poczynań inwestycyjnych zakłada utrzymywanie opinii publicznej w niewiedzy - przekonuje Wojciech Stępniewski z międzynarodowej organizacji proekologicznej WWF, kierownik projektu "Klimat i energia". - Technologie nuklearne stanowią zagrożenie zarówno dla nas, jak przyszłych pokoleń. My opowiadamy się za rozwojem odnawialnych źródeł energii oraz poprawą efektywności energetycznej.
   WWF, wskazując na zagrożenia globalne, argumentuje za pomocą faktów, które nie były dotąd nagłaśniane. Mało kto wie, że tsunami, które pół roku temu zalało wybrzeże Somalii, wyrzuciło na tamtejsze plaże tony toksycznych i radioaktywnych odpadów, które zatapiano w tamtym rejonie przez ostatnie ćwierć wieku. Nadal nie da się żyć na niektórych wyspach Polinezji Francuskiej, na których w drugiej połowie minionego stulecia przeprowadzano próby jądrowe. Rosyjska soldateska ani myśli ujawniać, w których rejonach oceanów zatapiano za czasów ZSRR, a ponoć zatapia się nadal, odpady radioaktywne z podwodnych okrętów atomowych oraz reaktorów naziemnych.
   W początkach lat 90. w miasteczku Różan opodal Ostrołęki doszło do gwałtownych społecznych protestów, które dla reszty Polski były zupełnym zaskoczeniem. Nawet dziś letnicy, spacerujący po łęgach nad Narwią nie wiedzą, że stalowe klapy w ziemi oraz obiekty przypominające bunkry, to w istocie Centralna Składnica Odpadów Jądrowych, powstających w doświadczalnym reaktorze w Świerku pod Warszawą. Strajki i pikiety szybko ucichły, kiedy okazało się, że budżet państwa zacznie suto płacić za zajmowanie tego rozległego terenu. CSOJ istnieje więc nadal, choć nikt jej tutaj nie kocha.
   - To prawda, że opłaty związane z jej funkcjonowaniem stanowią dla nas istotny zastrzyk finansowy. Otrzymujemy równowartość 400 procent zwykłego podatku od nieruchomości - mówi Jerzy Parciński, burmistrz Różana. - Część lokalnej społeczności jest zdecydowanie przeciwna obecności składnicy w gminie, jednak wszyscy wiemy, że jej pojemność i tak wkrótce się skończy, więc trzeba ją będzie przenieść gdzie indziej.
   Polska przechowuje własne odpady radioaktywne, tymczasem najbogatsze kraje świata eksportowały swoje, suto płacąc, do Bośni, Chorwacji, Hercegowiny, Macedonii i krajów afrykańskich. Somalijska tragedia związana jest z wypłukaniem z dna morza takiego śmietniska.

Łup! I po globie?

   Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej odnotowała (od początku lat 70.) około 400 wypadków, do których doszło w elektrowniach jądrowych na całym świecie.
   - Statystyka jest myląca, obejmuje bowiem awarie występujące przy okazji każdej działalności produkcyjnej, a które nie__miały żadnych negatywnych skutków dla pracowników lub otoczenia - komentuje prof. Andrzej Hrynkiewicz z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie. - Dwa naprawdę istotne zdarzenia wystąpiły w Czarnobylu oraz w jednej z elektrowni amerykańskich, gdzie doszło do stopienia się rdzenia reaktora, a więc najpoważniejszej awarii, jaka może nastąpić. I co? Napromieniowaniu uległy bodaj trzy osoby z obsługi i nie było żadnego zagrożenia zewnętrznego. Nie trzeba było ewakuować nikogo z okolicy.
   Specjaliści twierdzą, iż współczesna technika jądrowa jest absolutnie bezpieczna. Współczesne reaktory, tzw. trzeciej generacji, nazywane również 3+, mają konstrukcję modułową i pracują w technologii uniemożliwiającej zarówno wybuch, jak wydostanie się substancji promieniotwórczych poza obiekt.
   Mimo to Polacy odnoszą się do energetyki jądrowej z rezerwą. Pozostajemy pod ciągłą presją psychologiczną awarii w Czarnobylu, tym większą, iż informacje dotyczące jej skutków są tyleż sprzeczne, co spektakularne. Jedni mówią o kilkudziesięciu ofiarach, inni o kilku tysiącach, ale słychać też o 120 tys. poszkodowanych. Co jakiś czas w programach telewizyjnych pojawiają się zdjęcia trójgłowych cieląt, ludzkich mutantów, płotek wielkich jak sumy i rzekomo świecących nocą bagien Prypeci. To działa na wyobraźnię, budząc lęk.
   W niedawnym sondażu Instytutu Pentor okazało się, że 42 proc. rodaków optuje za rozwojem energetyki jądrowej, właśnie z powodów proekologicznych. 38 proc. zgłasza sprzeciw, zaś reszta nie ma zdania. Inne ankiety przestrzegają jednak, że ponad 60 proc. Polaków sprzeciwiłoby się próbom lokalizacji elektrowni jądrowej w rejonie swojego miejsca zamieszkania.

Prywatna elektrownia

   Polskie lobby projądrowe przekonuje o bezpieczeństwie takiego sposobu wytwarzania prądu elektrycznego. W zachodnich programach telewizyjnych można oglądać dziesiątki uzbrojonych strażników, podziemne krypty zabezpieczające reaktory przed atakiem nuklearnym, stalowe wieże, mające ochronić elektrownie przed terrorystycznymi zamachami wykorzystującymi samoloty. Czy Polacy dadzą się przekonać do energetyki jądrowej? I czy ktoś poważnie zapyta ich o zdanie?
   - Państwowa Agencja Atomistyki z pewnością nie będzie inwestorem elektrowni jądrowej - twierdzi prof. Jerzy Niewodniczański, prezes PAA. - My jedynie ocenimy projekt i udzielimy mu akceptacji lub nie. Przedsięwzięcie ma mieć charakter komercyjny i z tego, co wiem, pojawiło się już dwóch potencjalnych, krajowych inwestorów.
   Koszt budowy elektrowni szacowany jest na, bagatela, 2 mld dolarów, przy czym okres przygotowawczy, ze względu na skalę problemu, ma wynieść około 10 lat. Francję wskazuje się jako miejsce zakupu reaktorów oraz partnera, który mógłby pomóc, ze względu na wieloletnie doświadczenie, w ich instalowaniu, szkoleniu przyszłych pracowników itp.
   - Przyspieszenie prac nad rozwojem energetyki atomowej należy uznać za celowe i konieczne, zwłaszcza w kontekście prognoz zapotrzebowania na energię elektryczną, implikacji istniejących zobowiązań polskiej elektroenergetyki dotyczących ochrony środowiska oraz kolejnych zapowiedzi UE o konieczności radykalnej redukcji emisji CO2 - stwierdza Stanisław Dobrzański, prezes Polskich Sieci Energetycznych SA, który od wielu miesięcy w swoich publicznych wypowiedziach deklaruje zainteresowanie firmy inwestowaniem w elektrownię jądrową.
   Inwestycje o deklarowanym charakterze "komercyjnym" realizuje się w Polsce wyjątkowo komfortowo, bo za pieniądze podatników. Będzie tak również ze stawianiem reaktorów, zważywszy jedną jeszcze wypowiedź ministra Piechoty ze wspomnianej konferencji: "Około 2010 roku, jeżeli nie pojawi się inwestor zainteresowany realizacją takiej inwestycji na własne ryzyko, rząd może sięgnąć do zachęty w postaci pomocy publicznej dla inwestora, który pragnie inwestować w obszarze energetyki jądrowej".

Niepotrzebnie?

   - Jesteśmy zbulwersowani tym, że również resort środowiska lansuje koncepcję energetyki jądrowej, która jest nie do przyjęcia - mówi prof. Jacek Zimny z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. - Chodzi o przedsięwzięcie szkodliwe dla interesów państwa, ze względu na koszty ekonomiczne i skutki społeczne. Polska może być samowystarczalna energetycznie dzięki własnym zasobom kopalnym. Węgla i gazu wystarczy nam na przeszło 100 lat, zaś zasoby geotermalne przekraczają 150 razy nasze roczne zapotrzebowanie na energię cieplną. Z tych właśnie powodów jak najszybsze osiągnięcie samowystarczalności jest zgodne zarówno z wymogiem bezpieczeństwa energetycznego państwa, jak z ogromnymi możliwościami sprostania wymogom protokołu z Kioto.
   Raport WWF na temat możliwości redukcji CO2 wskazuje, iż Polska może poradzić sobie trzema sposobami: rozwijając odnawialne źródła energii, zwiększając moc elektrociepłowni gazowych oraz stosując nowoczesne, czyste technologie spalania węgla mieszanego z biomasą, czyli głównie drewnem. Już teraz zresztą podobna taktyka doprowadziła, w ciągu kilku lat, do redukcji emisji dwutlenku węgla nad Wisłą o 30 proc.
   Kilka miesięcy temu eksperci rządu RFN analizowali zasoby energetyczne europejskich krajów z punktu widzenia ich samodzielności surowcowej decydującej o bezpieczeństwie energetycznym, wypełniania dyrektyw unijnych oraz możliwości wywiązania się z postanowień Protokołu z Kioto. Ich opracowanie potwierdza wielkość zasobów geotermalnych Polski i wskazuje, z niejaką zazdrością, iż są trzykrotnie większe od niemieckich. Raport zbiegł się w czasie z publikacją monografii pt. "Polska XXI wieku - nowa wizja i strategia rozwoju", pod redakcją zmarłego niedawno twórcy polskiej geotermii, prof. Juliana Sokołowskiego. Interdyscyplinarne dzieło krakowskich naukowców kładzie nacisk na konieczność wykorzystania własnych źródeł energii, a szczególnie geotermii, która może zaspokoić 90 proc. potrzeb kraju na ciepło, dając jednocześnie pracę tysiącom ludzi.
   Decyzje o przyszłości polskiej energetyki podejmować będą jednak politycy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski