Bez Golloba Grand Prix wygląda marnie

Choć to nadal zawody o najwyższej randze, to ich prestiż maleje. Z udziału zrezygnowali Tomasz Gollob i Emil Sajfut­dinow. Nie jest tajemnicą, że do startów w GP trzeba dopłacać, a do tego firma BSI nie zgodziła się, by uczestnicy MŚ występowali równocześnie w konkurencyjnych, a bardziej intratnych, mistrzostwach Europy.

– Nie jest to łatwy moment dla Grand Prix. Organizatorzy mocno „pracowali”, by zniechęcić zawodników. Do startu palą się przede wszystkim ci, którzy mają szansę na medal – mówi ekspert żużlowy Krzysztof Cegielski.

– Lista startowa bez Golloba wygląda dziwnie i... słabo. Kiedyś jednak musiał nadejść ten moment. Nie będzie też Sajfut­di­nowa, bez nich ten cykl straci na atrakcyjności. Jeśli jest tylko kilku kandydatów do medali, to rosną szanse takich zawodników jak Hampel. Nie spodziewam się sensacji, nie widzę nikogo, kto mógłby być „czarnym koniem”.

Cegielski zaznacza, że wiele zależeć będzie od relacji między najlepszymi tunerami, przygotowującymi najszybsze silniki, i zawodnikami. – Jeśli ten układ się nie zmieni, a na to się nie zanosi, to mistrza świata wyłonimy z grona: Jarosław Hampel, Nicki Pe­dersen, Niels Kristian Iver­sen, Darcy Ward i być może Tai Woffinden czy Chris Holder – mówi ekspert.

Zastanawiające jest „być może” przy nazwisku broniącego złota Woffindena, który przed rokiem przebojem wdarł się do elity. – On zazwyczaj nie zaczyna dobrze sezonu. Dodatkowo startował będzie z kontuzją, która na pewno nie ułatwi mu zadania. Jeśli nie będzie się to za nim ciągnąć dłużej, to powalczy o tytuł – mówi Cegielski.

Hampel przed rokiem zdobył srebro, teraz mierzy w złoto. Drugim z Polaków w cyklu (12 eliminacji) jest Krzysztof Kasprzak, a Unię Tarnów reprezentuje Amerykanin Greg Hancock.