Bez kataklizmów

NOWY SĄCZ. Brak pieniędzy na pełną obsadę wozów bojowych w zawodowej straży pożarnej

Poprawa skuteczności interwencji, budowa strażnicy i uzupełnienie braków kadrowych, to najpilniejsze zadania na bieżący rok dla Komendy Miejskiej Straży Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu. Wczoraj komendant brygadier Janusz Basiaga podsumowując 2006 rok stwierdził, że obył się bez kataklizmów, ale strażakom przybywa wciąż akcji ratunkowych poza wyjazdami do pożarów.

W ostatnich latach zdarzeń, do których była wzywana straż pożarna przybyło aż o jedną trzecią. Jak stwierdził komendant Basiaga wśród 2790 ubiegłorocznych wyjazdów, dwie trzecie, to interwencje nie mające nic wspólnego z pożarami. Nazwa straż pożarna staje się więc pomału historyczną, nie odpowiadająca temu, co strażacy rzeczywiście robią. Pod stwierdzeniem miejscowe zagrożenia kryją się coraz częstsze interwencje przy wypadkach drogowych, usuwanie różnych szkód, gniazd szerszeni, strącanie sopli, akcje powodziowe.

Wyposażenie na piątkę

- Rok 2006 obył się bez kataklizmów. Zdecydowana większość to zdarzenia drobne, w których jednak obecność strażaków okazała się niezbędna - mówił komendant. - W tragicznych pożarach w Chełmcu, Gródku koło Grybowa i Rożnowie były ofiary śmiertelne.
Przy tej okazji brygadier Basiaga wspomniał o istotnym wsparciu ze strony samorządów sądeckich dla straży w ciągu ostatnich pięciu lat. W tym okresie przybyło w jednostkach PSP czternaście nowych samochodów bojowych, zakupionych za ponad 7 mln zł. Jak podkreślił kapitan Paweł Motyka, po akcji przy zawalonym dachu w hali w Chorzowie, Małopolska Grupa Poszukiwawcza otrzymała z fundacji Jurka Owsiaka sprzęt o wartości ponad 200 tys. zł, w tym pojazd terenowy, kamerę wziernikową i rodzaj echosondy do wykrywania ludzi pod gruzami.

Gorzej z kadrami

Ustawa ogranicza czas pracy strażaków do 40 godzin tygodniowo, która miała dostosować polskie standardy do unijnych, spowodowała, że powstały luki kadrowe. W efekcie do zdarzeń jeżdżą niepełne obsady strażaków, a ci, którzy mogliby pełnić służbę w nadgodzinach, siedzą w domu na wolnym. Żeby zmniejszyć wynikłe z tego zagrożenia, 1440 strażaków w skali kraju, decyzją komendanta głównego PSP przeszło z biur do służby liniowej. W Nowym Sączu jest ich ośmiu. Jak podkreśla komendant, żeby sytuacja była w miarę normalna, musiałby zatrudnić około 30 strażaków, ale nie ma na to pieniędzy.

Strażnica za 15 lat?

Na ten rok w budżecie straży przeznaczona jest kwota 1,7 mln zł na budowę strażnicy w Nowym Sączu przy ul. Witosa. Przed podwyżkami cen materiałów budowlanych szacunkowy koszt strażnicy obliczono na kwotę 17 mln zł, ale te rachunki są nieaktualne. Teren inwestycji jest trudny, więc nie ma szans, by bez jakichś dodatkowych środków fundamenty w tym roku wyszły z ziemi. Jak podkreśla kierownictwo komendy, jest to zadanie priorytetowe i nie można pozwolić, by budowa trwała piętnaście lat.

Ratownictwo wysokościowe

Komenda przymierza się do zorganizowania specjalistycznej grupy ratownictwa wysokościowego na bazie jednostki w Krynicy. To jedno z ważniejszych zadań organizacyjnych poza szkoleniami ochotników, współpracą z OSP, włączaniem się w akcje bezpiecznego wypoczynku dla dzieci, organizowania konkursów.

Co ciekawe

Nowy rok zaczął się od pożarów traw.
- Tego jeszcze nie było - powiedział wczoraj kapitan Paweł Motyka. - W styczniu notujemy coraz częstsze wyjazdy do gaszenia płonących pól.
No ale, jak wynikało z prezentacji dokonań, strażacy na wszystko są przygotowani.
(WCH)