Autocasco tylko na papierze
W styczniu Barbara S. postawiła swoje auto na krakowskim Kazimierzu, starannie zamknęła pojazd i poszła na ul. Brzozową do fryzjerki. Schowała kluczyki do kurtki, wieszając ją obok stanowiska, gdzie myto jej głowę. Gdy na chwilę straciła swą wierzchnią odzież z widoku, do środka weszło dwóch mężczyzn.
- Jeden zasłonił drugiego i w tym czasie wyjęli kluczyki, prawdopodobnie byłam już przez nich wcześniej obserwowana - mówi Barbara S. - Gdy wyszłam - toyota yaris zniknęła, nie przypuszczałam jednak, że z wypłatą odszkodowania będą takie problemy. Najpierw mówiono coś o części odszkodowania, potem odmówiono i tego - twierdząc, że nie zadbałam o staranne zabezpieczenie kluczyków poza pojazdem. To dla mnie szok, tym bardziej że pojazd kupiłam ponad rok temu na kredyt - teraz nie mam auta, a do spłacenia bankowi zostało jeszcze 4,3 tys. euro. Czy tak się traktuje klienta, który ubezpieczył w PZU od 1973 roku już swoje siódme auto i zostawił przez te lata tam sporo pieniędzy?
Tomasz Węgrzyn, zastępca dyrektora ds. likwidacji szkód Oddziału Okręgowego PZU w Krakowie, twierdzi, że sprawa Barbary S. jest nadal rozpatrywana - jest na jej temat kilka różnych opinii radców prawnych. Jego zdaniem jednak, zawsze najlepszym miejscem do wyjaśnienia wszelkich nieporozumień jest niezawisły sąd.
- Identyczny przypadek zakończył się 17 grudnia ubiegłego roku prawomocnym wyrokiem korzystnym dla skarżącego się poszkodowanego - informuje Irena Krawczyk, dyrektor Biura Rzecznika Ubezpieczonych. - Sąd orzekł, że ze strony właściciela auta, który schował klucze w swym płaszczu i powiesił go na wieszaku u fryzjera, nie było żadnych uchybień i miał się on prawo tam czuć bezpiecznie.
Do rzecznika ubezpieczonych rokrocznie trafia bardzo wiele podobnych spraw - wielu poszkodowanym udaje się pomóc, aczkolwiek nie zawsze kończą się one polubownym załatwieniem czy korzystnym wyrokiem dla skarżących się klientów. - Każdy przypadek jest indywidualny - ubezpieczeni muszą sobie zdawać sprawę z konsekwencji swych zachowań - niedawno właściciel auta szedł ulicą i manifestacyjnie trzymał w ręku kluczyki, złodziej mu je wyrwał i odjechał, a sąd przyznał rację ubezpieczycielowi, który odmówił wypłaty odszkodowania - twierdzi I. Krawczyk. - Tak samo było, gdy kierowca położył na barze kluczyki i zajęty rozmową nie zauważył, jak ktoś je ukradł. Też nie miał szans na wypłatę autocasco.
Sami przedstawiciele firm ubezpieczeniowych przyznają, że zapis w warunkach ubezpieczenia dotyczący staranności w zabezpieczeniu kluczyków, dowodu rejestracyjnego czy karty pojazdu - obowiązuje od kilku lat i jest wzorowany na rozwiązaniach niemieckich. Tłumaczą, że w takich przypadkach chodzi o spore pieniądze, nic więc dziwnego, że odmowy wypłaty nieraz nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych się zdarzają. Tym bardziej że wyłudzających odszkodowania też nie brakuje.
- Trzeba zawsze dbać o to, aby mieć kluczyki i dokumenty przy sobie, wtedy ubezpieczyciel nie zarzuci nam złamania przepisu kodeksu cywilnego o należytej staranności - radzą policjanci z sekcji samochodowej krakowskiej policji. - Mieliśmy w Krakowie przypadki, kiedy kieszonkowcy kradli kluczyki z kurtki zaaferowanego zakupami klienta i nie było problemów z wypłatą odszkodowania. Podobnie jest, gdy dochodzi do tego np. w czasie ulicznego napadu. Natomiast w restauracjach, pubach czy zakładach usługowych lepiej nie zostawiać w odzieży czy bagażu żadnych cennych rzeczy.
(MADE)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?