Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez popadania w euforię robimy swoje

Rozmawiał Cezary Kowalski, Polsat Sport
Rozmowa. – Polski futbol nie jest taki zły, jak wszyscy myśleli przed meczem z Niemcami, ani tak dobry, jak się niektórym wydaje po nim – mówi prezes PZPN ZBIGNIEW BONIEK

– Wystarczyły trzy październikowe dni, dwa mecze, cztery punkty, zwycięstwo nad Niemcami i polska piłka znów jest wspaniała. Jak to niewiele potrzeba...

– Nie wiem, jakie są nastroje w narodzie, bo my na każdym meczu mamy komplet publiczności i nie widzę zasadniczej zmiany, jeśli chodzi o zainteresowanie drużyną narodową. My, Polacy, zawsze kibicujemy reprezentacji. Zmienia się za to oprawa medialna. Czasem jest niechęć, brak wiary, znaki zapytania. A później, po meczu, zdarza się, że entuzjazm i noszenie na rękach. To jest sinusoida, dół, góra, dół....

– Częściej jednak dół. Kiedyś po meczu z Portugalią, gdzie kadra Beenhakkera zagrała świetnie, dużo lepiej niż ostatnio z Niemcami, wydawało się, że weszliśmy na wyższą półkę, że będziemy mogli góry przenosić. Okazało się jednak, że to był incydent. Teraz zostaniemy na górze dłużej?

– Żeby przenosić góry, to recepty nie ma. Niemcy się już nawet pytają, co się z nimi dzieje.

– W meczu ze Szkocją było już zdecydowanie gorzej niż z Niemcami. Jednak nie poszliśmy w stu procentach za ciosem...

– Nie ma co o tym mówić, to już było. Nie analizowałem tego meczu, bo nie od tego jestem. Jestem prezesem PZPN, a nie trenerem reprezentacji. Pewnie, że po meczu czułem niedosyt, jak wszyscy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że gdyby to był boks, to w tej dziewiątej dziesiątej, jedenastej rundzie powinniśmy wygrać. Teoria i praktyka to się jednak dużo różni.

– Bohaterem został Sebastian Mila, który wrócił do kadry w wieku 32 lat.

– O Mili można powiedzieć, że zawsze był pozytywny. Czy grał, czy nie grał. Zawsze się zachowywał fair. Nawet jak nie grał, to potrafił budować atmosferę, wywoływał sympatię. Do tego dołożył jakość, miał ładne wejścia i... nie ma co tego rozwijać. Nie mieszajcie mnie w dywagacje personalne. Powiedzmy sobie jasno, w obecnych czasach 32-letni piłkarz to nie jest żaden emeryt. Totti ma 38 lat, Pirlo 35 i grają na bardzo wysokim poziomie. Sebastian to jest młody chłop.

– O tym właśnie mówię. Może nie trzeba go oszczędzać, ale wystawiać w pierwszym składzie. Problem w środku pomocy ewidentnie przecież nie przestał istnieć.

– Ale pan składu nie ustala.

– Wszyscy jesteśmy teraz Nawałkami...

– Przed meczem czytałem listę zawodników, których trener nie powołał, a mogliby się w kadrze znaleźć. I to niby eksperci ją tworzyli. No i gdzie jest teraz ta lista?

– Nie tylko eksperci nie mieli pewności, że zdobędziemy trzy punkty w meczu z Niemcami. Nie wierzę, że Pan był o tym przekonany.

– Stuprocentowej pewności to też Niemcy nie mają, nawet jak grają z Gabonem. OK, jak grasz z Gibraltarem czy Andorą, to możesz przed meczem dopisywać sobie punkty. W innych przypadkach ta nuta niepewności zawsze jest.

– Triumfuje Pan, bo Nawałka to autorski Pana pomysł...

– Podśmiewać się i szydzić to jest to, co wy, dziennikarze, najlepiej potraficie robić. I tak właśnie było, kiedy mówiłem, że za rok wszyscy będziemy zadowoleni z pracy Adama Nawałki.

– Jednak to dopiero początek eliminacji.

– My nie popadamy w euforię, robimy swoje. Domek z kart to wy budujecie. Wiem doskonale, że jest teraz zapotrzebowanie na obudowanie sukcesu oprawą medialną, rozumiem, że czasem trzeba odpowiedzieć, bo takie są wymogi agresywnych mediów, ale jestem spokojny.

– Jakie ma Pan agresywne media? PZPN nigdy nie miał tak sprzyjającej prasy.

– Nas wielu ludzi chciałoby szczypać i jednak szczypie, ale się nie dajemy, bo nie robimy głupich błędów. Jak mamy rozmawiać o tym, co zrobiliśmy dobrze, a co się nie udało, to usiądźmy do długiej rozmowy i rozmawiajmy merytorycznie.

– Zdaje sobie Pan sprawę, że sukcesy kadry was niosą, a porażki dołują?

– Nie uciekniemy od tego, ale takie postrzeganie PZPN to jest błąd. Jak wszystko będzie ułożone na dole piramidy, od szkolenia młodzieży, centralnej ligi juniorów, szkół, selekcji, to wynik reprezentacji nie powinien mieć wpływu na postrzeganie związku przez pryzmat gry drużyny. Raz możemy przegrać, raz wygrać, awansować do wielkiego turnieju albo nie, ale generalnie kierunek jest dobry, zawsze będziemy mieli pewność, że jesteśmy w grze.

Zgodzę się jednak z tym, że zwycięstwo w takim meczu jak z Niemcami to jest pozytywna energia dla wszystkich, z której warto korzystać. Polski futbol nie jest taki zły, jak wszyscy myśleli przed meczem z Niemcami ani nie aż tak dobry, jak się niektórym wydaje po.

– Dlaczego PZPN nie złożył protestu po brutalnym faulu na Robercie Lewandowskim w meczu ze Szkocją?

– Bo od tego jest obserwator, odpowiednie komórki w UEFA. To był faul, który kwalifikował się przynajmniej na żółtą kartkę, a nawet na czerwoną. Arbiter popełnił straszny błąd i jestem przekonany, że tak czy inaczej za niego odpowie. Przecież nie będziemy z tego powodu żądać powtórki meczu. Gdybyśmy chcieli w ten sposób walczyć, to napisalibyśmy protest po meczu młodzieżówki z Grecją w eliminacjach mistrzostw Europy. Sędzia podyktował przeciwko nam rzut karny, choć faul był półtora metra poza polem karnym.

– Szkoda, że drużyna Marcina Dorny, z którą wiązaliśmy tak duże nadzieje, przestała istnieć.

– Przestały też istnieć takie zespoły jak młodzieżówki Hiszpanii, Francji, Holandii, bo nie przeszły spotkań barażowych. Dorna został, buduje teraz nową drużynę z myślą o mistrzostwach w 2017 roku, które być może odbędą się w Polsce. Mamy ciekawą drużynę, zagraliśmy trzy mecze towarzyskie, udało się pokonać Włochów i Szwajcarów.

– Nie żałuje Pan, że trener Nawałka przed decydującym straciem z Grecją zabrał Arkadiusza Milika na mecz seniorów z Gibraltarem?

– Zastępujący go Kacper Przybyłko strzelił gola, mógł strzelić drugiego. Natomiast my mamy priorytety. Jakby reprezentacja U-21 chciała osiągnąć coś więcej, to potrzebowała jednak bardziej niż Milika, Zielińskiego i Furmana, którzy nie grali z powodu kartek. Wbrew pozorom Milik był bardzo potrzebny na Gibraltar. Gdyby nie został wtedy powołany, to może nie byłoby bramki z Niemcami. Kto w piłkę grał, to się trochę na tym zna. Wie, że potrzeba kilku spotkań w jakiejś konfiguracji, aby dobrze się zrozumieć, nabrać pewności. Wtedy idzie łatwiej.

– Gra dwójką nominalnych napastników, tak jak przed laty grała reprezentacja Polski, to jest stały kierunek?

– Adam znakomicie to robi i chciał się do tego dobrze przygotować. To dobry pomysł, bo wszyscy obrońcy interesują się przede wszystkim Lewandowskim, a Milik zyskuje przestrzeń i strzela gole.

– Milik ma ogromne problemy w Ajaksie Amsterdam. Ostatnio może się cieszyć, jak wchodzi na końcówki meczów...

– To jest sprawa selekcjonera. On go widzi mimo to. Adam sobie wszystko dobrze poukładał i ja nie będę się wtrącał.

– Nawałka przetestował prawie siedemdziesięciu zawodników, powoływał wielu z polskiej ligi, a na końcu tak naprawdę wrócił do tego, co proponował w schyłkowym czasie swojej pracy z reprezentacją jego poprzednik. Istnieje pytanie, czy trzeba było to robić?

– I to jest pytanie do trenera, nie do mnie. Zawsze możemy wytłumaczyć to tak: jakby nie sprawdził jakiegoś zawodnika, to pozostałyby wątpliwości, nie byłby pewien. Sprawdzenie kilku zawodników być może też pomogło selekcjonerowi w spojrzeniu na piłkę. Może doszedł do wniosku, że nie zasypie tej różnicy poziomu między graczami z polskiej ligi a tymi z zagranicznych.

– Myśli Pan, że Nawałka złapał wiatr w żagle?

– Czasem jedno zwycięstwo jest w stanie zmienić klimat, ustawić drużynę na następne miesiące, podbudować, dać jej pewność siebie. Mamy teraz trzy mecze, w których przydałoby się trochę punktów zdobyć, aby myśleć o wyjściu z grupy. Jestem przekonany, że tak się stanie. Gdyby się okazało, że nie da rady, to byłby poważny problem.

– I nie zostałby Pan prezesem na drugą kadencję...

– Druga kadencja to interesuje pana i może jeszcze ze dwie osoby. Mnie na razie to nie interesuje, bo ja mam pierwszą.

– Sądzi Pan, że jest jakieś przewartościowanie po mundialu w Brazylii, jeśli chodzi o te najważniejsze reprezentacje? Przegrywają Niemcy, Holendrzy, Hiszpanie...

– U Hiszpanów pewna formuła, która dawała tak dobre efekty przez długie lata, się wyczerpała. Oni zawsze będą mocni, bo mają świetnych piłkarzy, ale zmiana warty powinna już nastąpić. Takie udowadnianie na siłę, że stary układ wciąż działa, przynosi takie efekty jak w przegranym meczu ze Słowacją. Holendrzy i Niemcy? Nie martwmy się o nich, oni sobie poradzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski