Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez przebaczenia nigdy nie zaznamy Pokoju

Paweł Gzyl
Darek „Maleo” Malejonek
Darek „Maleo” Malejonek Fot. archiwum
Darek „Maleo” Malejonek opowiada o swoim niezwykłym życiu.

Wydawnictwo Znak opublikowało biografię Darka „Maleo” Malejonka - „Urodzony, by się nie bać”. Słynny wokalista i gitarzysta wyrastający z kontrkulturowej sceny punk i reggae lat 80. opowiada w niej o swojej młodości, buncie, nawróceniu i rodzinie.

Muzyka reggae najczęściej głosi idee rastafariańskie, typowe dla kultury Jamajki. Przeszczepienie ich na polski grunt miało sens?

Tak naprawdę mało kto był wtedy u nas rastafarianinem. To było raczej kulturowe - bo polegało na przejęciu z tej religii pewnego sposobu myślenia o świecie. Interesowała nas strona duchowa: czytaliśmy Biblię, śpiewaliśmy psalmy, ale nigdy nie czciliśmy cesarza Hajle Sellasje jako wcielenie prawdziwego Boga.

Z drugiej strony punkowa i reggae’owa scena była zdystansowani wobec Kościoła katolickiego.

To prawda. Byliśmy outsiderami zawieszonymi w jakiejś instytucjonalnej próżni. Z czasem zrozumiałem, że ten stan spowodował, że brakowało nam solidnego oparcia i podstawy. Dlatego ten idealistyczny ruch nie utrzymał się długo. Nie było siły duchowej, która obroniłaby nas przed złem tego świata. Na początku lat 90., kiedy do Polski weszły narkotyki, nastąpiło spustoszenie. Kiedyś policzyłem, że w bardzo krótkim czasie zmarło wtedy ok. 40 osób z ówczesnego środowiska punkowego i reggae’owego. To tak, jakby przeszła jakaś wojna.

Paliłeś wtedy codziennie marihuanę przez piętnaście lat. Nie brakuje Ci jej dzisiaj?

- Nie. Pan Bóg odebrał mi to w ciągu jednego dnia. To nie stało się moją mocą, bo sam nie dałbym rady, mam bowiem za słabą wolę. To był dla mnie ewidentny znak, że Bóg jest - i ma moc zmienić moje życie. Kiedy potem byłem na Jamajce i częstowano mnie najlepszej jakości marihuaną, nawet nie miałem wątpliwości, że nie powinienem z tego skorzystać. To był dla mnie niezwykle mocny znak bożej mocy. Bo On jest w stanie dać człowiekowi pełną wolność. I tego skarbu za nic bym nigdy nie oddał.

Kiedy przeżyłeś swoje nawrócenie?

Pod koniec lat 80. przyjechał na festiwal do Jarocina amerykański zespół No Longer Music. I tam usłyszałem po raz pierwszy Dobrą Nowinę. Wcześniej kościół katolicki kojarzył mi się tylko ze staruszkami klepiącymi w ławkach różaniec. A tam zobaczyłem punkowców, którzy byli tacy jak my, ale mieli w sobie jakąś moc. I wiedziałem, że ta moc nie pochodzi od nich. Gdy usłyszałem przesłanie, że Bóg mnie kocha i jestem jego umiłowanym dzieckiem, bez względu na to, co do tej pory zrobiłem w swoim życiu, nastąpił we mnie swego rodzaju duchowy „przewrót kopernikański”. Potem jeszcze przez kilka lat byłem poza strukturą kościoła - ale w końcu przełamałem i tę barierę.

Jak to się stało?

To też nastąpiło nagle. Trafiłem na spotkanie modlitewne, podczas którego dokonywały się cuda uzdrowienia. To były dla mnie znaki miłości i mocy Boga. Mało tego - zobaczyłem, że Bóg działa w Kościele, o którym myślałem, że jest skostniałą instytucją. Tymczasem okazało się, że On właśnie tutaj przychodzi, a ten Kościół jest żywy.

Mogłeś po nawróceniu odrzucić rocka i reggae, tymczasem Ty wybrałeś inną drogę - nasyciłeś graną przez siebie muzykę chrześcijańskim przesłaniem. Trudno było tego na początku dokonać?

Na pewno. Większość osób z mojego środowiska zareagowało wrogo, oskarżając mnie wręcz o zdradę ideałów. Najbliżsi przyjaciele zaakceptowali jednak tę decyzję, choć może nawet początkowo jej nie rozumieli.

Głosisz swoją muzyką Dobrą Nowinę już 20 lat. Widzisz dobre owoce tej działalności?

Tak. Część tych osób, które mnie kiedyś szykanowało, przychodzi do mnie i mówi, że ma porozwalane życie. Kilka związków, dzieci z różnych matek, dużo cierpienia. Tymczasem ja jestem dla nich znakiem zapytania: mam cały czas jedną żonę, trzymamy się razem z dziećmi, daję sobie radę w życiu. Pytają mnie więc: dlaczego tak się stało? To dla mnie wielki znak. Bo oni myśleli, że to nawrócenie to mój kolejny odjazd, który szybko mi przejdzie. Po tych 20 latach widać jednak, że to było autentyczne - i tego nie mogą zanegować.

Formą scalenia własnej rodziny była dla Ciebie chyba Arka Noego.

Tak. Kiedy odkryłem Boba Marleya, czytałem, że on podróżował z całą rodziną, jak z taborem cygańskim. „Też tak chcę!” - pomyślałem wtedy. I spełniło się to, kiedy powstała Arka Noego. Jeździliśmy razem z żoną i dziećmi jednym autokarem. To było coś niezwykłego: bo przecież kiedy muzyk rusza w trasę koncertową, to zostawia za sobą dom na kilka tygodni. Tymczasem mu byliśmy całą rodziną i w drodze, i na scenie. To było niesamowite doświadczenie.

Jakim jesteś ojcem?

Najważniejsza jest szczerość. Trzeba się przyznawać wobec dzieci do swoich błędów i słabości. Bo one prędzej czy później się zbuntują - i najgorsze rozmiary ten bunt ma wtedy, kiedy rodzice sami stawiają sobie spiżowe pomniki. Życie szybko weryfikuje takie zachowania, a dzieciaki natychmiast to wyłapują. Kiedy pojawia się przepaść między tym, co rodzice mówią, a tym, co robią, może dojść do najgorszego. Zarówno ja, jak i moi koledzy z punkowej załogi, mieliśmy bardzo złe relacje ze swoimi ojcami. Albo ich nie było, albo pili, albo odchodzili od rodziny. To wywołało w nas bunt. Ja dopiero po nawróceniu zrozumiałem, że bez przebaczenia i pogodzenia się z własnym ojcem, nigdy nie zaznam wewnętrznego pokoju. Co ciekawe - to znalazło też przełożenie na wyższy poziom. Mając problem z ojcem, mieliśmy też problem z ojczyzną, ze wspólnotą, w której funkcjonowaliśmy. Wielu moich dawnych przyjaciół nadal jest na tym etapie - mnie się natomiast udało się odkryć w sobie patriotyzm, czego efektem okazała się seria płyt o „Pannach wyklętych”.

Jakie jest przesłanie Twojej biografii?

Miłość. To jest najważniejsze. Każdy z nas doznał cierpień w swoim życiu, zadał wiele ran innym i tylko dzięki wzajemnemu przebaczeniu i miłości można iść dalej, będąc otwartym na innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski