Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez stypendium i z kontuzją

Rozmawiał Artur Gac
Krzysztof Węglarz zdobył w trakcie swojej kariery sześć medali mistrzostw Polski
Krzysztof Węglarz zdobył w trakcie swojej kariery sześć medali mistrzostw Polski Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa z KRZYSZTOFEM WĘGLARZEM, 30-letnim judoką Wisły Kraków, który chce zmienić barwy klubowe.

– Tylko trzy tygodnie pozostały do mistrzostw Polski seniorów. Powalczy Pan w Kielcach o siódmy w karierze medal na krajowych tatami?

– Niestety, prawdopodobnie wciąż będę miał przerwę w startach i nie wezmę udziału w zawodach. Nadal przechodzę rehabilitację kontuzjowanego kręgosłupa, którego nie mogę wyleczyć, a ponadto ciągle nie jest wyjaśniona i sprecyzowana moja sytuacja w klubie. To dwa najważniejsze powody mojej absencji. W każdym razie nie zamierzam kończyć kariery. Wiele osób pod wpływem chwili tak postanawia, a po kilku miesiącach wracają do czynnego uprawiania sportu. Ja chciałbym uniknąć składania pochopnej deklaracji.

– Nieuchronne jest Pana odejście z TS Wisła?

– Na razie nie chcę wypowiadać się w jednoznaczny sposób, bo naprawdę nie wiem, jak potoczą się moje losy w klubie. Na dzisiaj zostaję w Wiśle, ale jednocześnie jestem bliżej zmiany niż dawniej. Decyzja jeszcze nie została podjęta. Raz, że nie mam pewnej alternatywy, a dwa, ponieważ nie jestem dysponowany walczyć w mistrzostwach kraju, nie muszę dokonywać wyboru w trybie pilnym.

– Ile czasu daje Pan sobie na wyjaśnienie przyszłości?

– Ciężko powiedzieć. Sytuację komplikuje termin mistrzostw Polski, które zawsze były rozgrywane jesienią, a od niepamiętnych dla mnie czasów odbędą się już w tym miesiącu. Biorąc pod uwagę, że mój najbliższy start może dojść do skutku dopiero w wakacje, pośpiech nie jest wskazany. Chyba, że do tego czasu dogadam się z trenerem Piotrem Weissem. Wtedy może obejdzie się bez przewrotu w mojej karierze.

– Czy ostatnio miał Pan okazję rozmawiać ze szkoleniowcem, który od stycznia pełni obowiązki trenera i koordynatora?

– Nie doszło między nami do poważnej dyskusji. Samemu trenerowi pewnie nawet niezręcznie jest pytać mnie o gotowość do najbliższych zawodów.

– Dlaczego? O jaką sprawę chodzi?

– Nie chciałbym się rozwodzić, ale generalnie zostałem pozbawiony stypendium klubowego. Usłyszałem, że nie ma grupy seniorów i nie mam z kim trenować. Nowe stypendia będą weryfikowane po krajowych zawodach, więc moja sytuacja pewnie nie ulegnie zmianie.

– Kontuzja kręgosłupa powoli daje o sobie zapomnieć?

– Niby jest lepiej, bóle przechodzą, ale dopiero od niedawna wchodzę na matę, robię technikę i toczę pierwsze walki. Za mną bardzo poważna kontuzja, dlatego postanowiłem sobie, że dopóki zupełnie nie ustąpią objawy, nie będę ryzykował utraty zdrowia.

– O jaką dokładnie dolegliwość chodzi?

– Nabawiłem się przesunięcia kręgu na odcinku krzyżowo–lędźwiowym, ale neurochirurg powiedział, że poważniejszą sprawą jest zapalenie stawu. Przesunięcie raczej nie powinno się poszerzać ani pogłębiać, natomiast stan zapalny od dłuższego czasu nie chce się zaleczyć.

– Dopuszcza Pan konieczność poddania się operacji?

– Zdaniem lekarza, na tym etapie i stadium urazu, nie jest wskazana interwencja chirurgiczna. Konsekwencje byłyby bardzo poważne i niemal jednoznaczne z tym, że mógłbym zapomnieć o sporcie wyczynowym.

– Od kiedy zmaga się Pan z kontuzją?

– Dolegliwości zaczęły się w połowie września, ale ciężko powiedzieć, na skutek czego dały znać o sobie. Na pewno nie były wynikiem pojedynczego urazu, lecz problemy mogły się nawarstwić. Początkowo cały czas trenowałem, bo na horyzoncie były ubiegłoroczne mistrzostwa Polski, ale ból bezustannie się nasilał. Doszło do tego, że pod koniec zeszłego roku zacząłem brać zastrzyki i kuracja trwała do początku stycznia.

– Bez przerwy czuje Pan dyskomfort, czy tylko podczas większego wysiłku?

– Wydaje mi się, że gdybym zupełnie przestał ćwiczyć, praktycznie nie odczuwałbym bólu. Inna sprawa, że według lekarza całkowite zaprzestanie jakiejkolwiek aktywności fizycznej nie wyszłoby mi na dobre. W tym przypadku mięśnie w dużej mierze stabilizują kręgosłup, więc po zaprzestaniu wysiłku groziłoby mi pogłębienie schorzenia.

– Czyli tak źle i tak niedobrze...

– Niestety, moja sytuacja jest nie do pozazdroszczenia.

– Kiedy świętował Pan ostatni, znaczący sukces?

– W listopadzie 2013 roku w Gdańsku, gdy sięgnąłem po indywidualny tytuł mistrza kraju. Jeszcze początkiem ubiegłego roku zająłem 7. miejsce w Pucharze Świata w Pradze, ale tam też miałem drobne problemy zdrowotne.

– Legendarny trener sekcji TS Wisła Marek Tabaszewski zwykł podkreślać, że jest Pan predestynowany do osiągania wielkich sukcesów, tyle że ilością Pana kontuzji dałoby się obdzielić zawodników kilku klubów.

– To prawda, perypetie ze zdrowiem nigdy mnie nie opuszczały, a teraz dodatkowo rekonwalescencja przebiega dłużej, bo przestałem być młokosem. W lutym wskoczyła mi trójka z przodu, więc trzeba inaczej patrzeć na życie. Judo nie będę trenował wiecznie, dlatego należy liczyć się z konsekwencjami nieroztropnych decyzji.

– Jak radzi Pan sobie finansowo bez stypendium?

– Od około czterech lat pracuję w banku jako inspektor terenowy. Bez kłopotów godzę te obowiązki z trenowaniem, ponieważ nie muszę siedzieć osiem godzin za biurkiem, lecz indywidualnie steruję czasem pracy. Fajnie, że przed laty poszedłem dwutorowo, bo bazowanie tylko na sporcie, w przypadku niszowej dyscypliny, nie wyszłoby mi na zdrowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski