Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezcenny triumf w Hiszpanii

Rozmawiał Jacek Żukowski
Zawodnik z Pisarzowic od lat związany jest z włoskimi klubami, zanim trafił do Lampre, jeździł w Miche
Zawodnik z Pisarzowic od lat związany jest z włoskimi klubami, zanim trafił do Lampre, jeździł w Miche Fot. PIOTR KRZYŻANOWSKI
Rozmowa. PRZEMYSŁAW NIEMIEC, kolarz Lampre, wychowanek Sokoła Kęty opowiada o minionym sezonie, rodzinie i nowym kontrakcie

– To był udany sezon?

– Tak. Znów pokazałem, że potrafię wygrywać, od poprzedniego zwycięstwa minęły cztery lata. Tak więc ten sezon był dobry.

– Zwycięstwo etapowe w wielkim tourze, a wygrał Pan etap na Vuelcie Espana, ma większą wartość niż 6. miejsce w Giro d’Italia? (Niemiec zajął taką lokatę przed rokiem – przyp. żuk).

– Zwycięstwo zawsze smakuje lepiej, o tym się mówi, o tym się pamięta. O 6. miejscu w Giro na pewno nie zapomnę, ale z biegiem czasu kibice nie będą o tym mówić. Wygrana w Vuelcie, i to w tak słynnym miejscu jak Lagos de Covadonga, będzie procentować przez długie lata.

– Miał Pan też spory udział w mistrzostwie świata Michała Kwiatkowskiego.

– Tak, rozegraliśmy to po mistrzowsku. Opłacała się ta praca, bo Michał też wykonał świetną robotę. Tydzień po tym wyścigu, w Lombardii, wiele osób do nas podjeżdżało i gratulowało nam rozgrywki.

– Jest Pan więc usatysfakcjonowany, ale nabrał Pan też pewnie ochoty na kolejne sukcesy?

– Jestem usatysfakcjonowany, wygrałem etap, choć może Giro było nie takie, jak chciałem. Kraksa pokrzyżowała mi plany. Odbiłem sobie to w drugiej części sezonu 5. miejscem w klasyfikacji generalnej na Tour de Pologne. Podpisałem nowy kontrakt na dwa lata z Lampre, jest dobrze, nie ma co narzekać.

– Jak to wszystko się zaczęło?

– W 1994 roku zapisałem się do Sokoła Kęty do trenera Piotra Karkoszki. Musiałem prosić rodziców o zgodę, nie było o nią łatwo, ale się udało. Tak się zaczęła moja przygoda z rowerem. Próbowałem wcześniej judo, piłki nożnej, zostałem jednak przy kolarstwie.

– Dzisiaj już 14-latkowie wyjeżdżają za granicę...

– Tak, czasy się zmieniają, ja wyjechałem za granicę też w młodym wieku, miałem niespełna 20 lat. Było ciężko, przetrzymałem jednak i nie żałuję tego.

– Często Pan wraca do domu?

– Przebywam dwieście dni w roku poza nim, ale jak tylko jest możliwość, to wracam. Tu mam rodzinę, jak pogoda na to pozwala, to większość czasu spędzam w Polsce.

– Utrzymuje Pan kontakty z trenerem Karkoszką?

– Jak najbardziej, jak się nie widzimy, to kontaktujemy się telefonicznie. Doceniam to co robi w Kętach, bardzo się stara, samego siebie wkłada w to kolarstwo. Gdyby nie on, to nie byłoby mnie tu, gdzie jestem teraz.

– Pomaga Pan młodym?

– Staram się, jeśli tylko są zgrupowania niedaleko miejsca mojego zamieszkania, to staram się przyjechać, porozmawiać.

– Jak można zachęcić młodych ludzi do kolarstwa, to bardzo ciężki kawałek chleba?

– Trzeba spróbować, nie załamywać się, sam pamiętam takie chwile, gdy człowiek był przemoknięty, zmarznięty, trzeba przetrzymać trudne momenty i nie poddawać się. Trzeba iść dalej. W tym roku minęło 20 lat od chwili, gdy zapisałem się do klubu. Mam nadzieję, że moja przygoda z rowerem będzie trwała jeszcze kilka lat.

– Ma Pan synów, ciągnie ich do jazdy na rowerze?

– Starszy ma 5 lat, już jeździ na rowerku z bocznymi kółkami, lubi to. Drugi ma 4 miesiące, jeszcze ma czas na sport. Na pewno nie będę zmuszał ich do uprawiania kolarstwa, synowie muszą wykazać inicjatywę, jak tylko ją wykażą, dołożę wszelkich starań, by poszli moją drogą. Będę dumny z tego.

– Plany na najbliższy czas?

– Jestem w trakcie roztrenowania posezonowego, przez najbliższe cztery miesiące będzie rozłąka z rowerem, po to, by się zregenerować psychicznie i fizycznie, poświęcić się dla rodziny, spotkać się z przyjaciółmi.

– W polskim kolarstwie przyszedł taki czas, że Pan, najlepszy olimpijczyk z Pekinu, teraz musi się dobijać o pozycję lidera, bo jest w cieniu mistrza świata Michała Kwiatkowskiego czy Rafała Majki.

– Tak sobie żartuję, że zawsze jestem na „pudle”, na trzecim miejscu. Oni są młodsi ode mnie o 10 lat, różnica wieku jest spora. Pokazałem, że mimo 34 lat potrafię wygrywać i przyjeżdżać w czołówce w najlepszych wyścigach. Nie czuję się staro, nie jestem wypalony. Do Pro Touru przyszedłem w wieku 30 lat. Przez cztery sezony zaliczyłem osiem wielkich tourów, ale nie czuję się zmęczony, motywację mam jeszcze dużą.

– Który z tych wielkich tourów jest Pana ulubionym?

– Tęsknię zawsze do Giro, wychowałem się we Włoszech jestem tam już 15 lat, mam sentyment do tego kraju. Pogoda ostatnimi laty nie rozpieszcza kolarzy podczas tego wyścigu, ale wciąż stawiam na Giro. Tour de France przejechałem w zeszłym roku, lecz to jednak wyścig nie dla mnie. W Vuelcie jechałem trzeci raz, pasuje mi. Na pierwszym miejscu stawiałabym jednak Giro, potem Vueltę i na końcu Tour de France.

– Czy Lampre było jedyną opcją odnośnie przedłużenia kontraktu?

– Mój menedżer rozmawiał z trzema ekipami, ale zostałem w Lampre,w tym wieku trzeba patrzeć też na inne aspekty, nie tylko na pieniądze.

– To był fantastyczny rok polskiego kolarstwa, sukcesy Kwiatkowskiego, Majki, Pana, wcześniej nie mieliśmy okazji do świętowania aż takich wyników. Co się nagle stało?

– Mamy zdolną młodzież, młodych kolarzy, Kwiatkowski to co pokazał w tym roku to... mistrzostwo świata! Uważam, że powinien się koncentrować na wyścigach jednodniowych, nie na etapówkach, a na klasycznych wyścigach, w nich sobie na pewno poradzi. W najbliższej przyszłości wygra Liege – Bastogne – Liege i tym podobne klasyki, Majka jest dobry w wyścigach etapowych. Może znów się narodzi jakiś talent? Polscy kolarze od dwóch – trzech lat robią wyniki na światowym poziomie, widać to w rankingu, Polska jest na dziesiątym miejscu w rankingu, a przecież punktuje tylko trzech zawodników.

– Kolarstwo jeszcze parę lat wstecz było przesiąknięte dopingiem, teraz jest czystsze i dlatego Polacy mogą brylować?

– Był taki okres, że było w kryzysie, afera goniła aferę. Teraz każdy kolarz jeżdżący w Pro Tourze oraz w ekipach drugiej dywizji ma paszport biologiczny. Jesteśmy kontrolowani tak często, że poziom zrobił się wyrównany. Tylko idioci ryzykują. Teraz w peletonie można powalczyć, polscy kolarze są zdolni do tego, by wygrywać z najlepszymi na świecie.

– Kwiatkowski może zdobyć medal na igrzyskach?

– Będzie miał 26 lat, myślę, że tak, to najlepszy wiek. Jest jeszcze młody, nie boi się ryzykować, powinien powalczyć.

– Może zdoła przełamać fatum tęczowej koszulki?

– U mnie w ekipie Rui Costa pokazał, że mając tęczową koszulkę też można wygrywać. Potrafił zwyciężyć w wyścigu Dookoła Szwajcarii, nie jest to więc do końca prawda z tą klątwą. Mam nadzieję, że Michał się jej nie podda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski