Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomne psy i koty bez finansowego wsparcia

Małgorzata Więcek-Cebula
Ocik to jeden z kotów, które przygarnęła pani Małgorzata.
Ocik to jeden z kotów, które przygarnęła pani Małgorzata. Małgorzata Wiecek-Cebula
Bochnia. W Bochni nie przyjęto programu opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Według radnych, 95 tys. zł zapisane na ten cel w budżecie, to za dużo.

- Prawie 100 tys. zł rocznie to porażająca kwota. Nie możemy się na to zgodzić - przekonywał podczas sesji Rady Miejskiej w Bochni Bogdan Kosturkiewicz, radny PiS.

On i jego koledzy z klubu, którzy w radzie mają większość, nie dali się przekonać, że wzrost wydatków z 60 tys. w 2014 r. do 95 tys. w 2015 r., to pokłosie zmiany przepisów.

Obowiązująca obecnie, znowelizowana ustawa rozszerza zakres pomocy czworonogom, między innymi o opiekę całodobową. Nastawienie bocheńskich radnych dziwi Ireneusza Cichego, społecznego opiekuna zwierząt z osiedla św. Jana w Bochni. - Wygląda na to, że los bezdomnych psów i kotów jest radnym obojętny, skoro na tym chcą oszczędzać - mówi ze zdumieniem mężczyzna.

Ludzie sami bezdomnym kotom gotują
Razem ze swoją żoną, panią Małgorzatą, społecznie od kilku lat dokarmiają około 30 kotów. Większość karmy kupuje z własnych pieniędzy, bo los tych zwierząt mu na sercu.

Bocheński Urząd Miasta przekazuje im 10 kg karmy na miesiąc. Aby wystarczyło dla wszystkich podopiecznych, sami muszą dokupić jeszcze 25 kg, kilkanaście puszek z jedzeniem oraz mięso, które po ugotowaniu dzielą na porcje i raz dziennie karmią nim bezdomne zwierzęta.

Rocznie na dożywianie kotów na os. św. Jana wydają około czterech tysięcy złotych. Co więcej, małżeństwo ma pięć własnych kotów. Trzy z nich to zwierzęta znalezione obok śmietnika. Wśród nich jest kot Ocik.

- Gdy go znaleźliśmy, był ledwo żywy, miał zajęte przez robaki wnętrzności i oko. Przeżył i dziś mieszka razem z nami - wyjaśnia pani Małgorzata, tuląc do siebie pupila.

Grozi nam plaga bezdomnych zwierząt?
Działalność społecznych opiekunów zwierząt nie ogranicza się jednak tylko do dokarmiania kotów. Gdy widzą, że któryś ze zwierzaków jest chory, zanoszą go natychmiast do zaprzyjaźnionego weterynarza. Wszystkie osiedlowe koty są poddawane kastracji i sterylizacji.

- Jeśli nie zapanujemy nad tym w tej chwili, zaraz okaże się, że w Bochni mamy plagę bezdomnych kotów i psów - przekonuje pan Ireneusz. - Wtedy dopiero pociągnie to za sobą ogromne koszty - podkreśla.

Inne miasta płacą znacznie więcej

Zachowanie radnych Prawa i Sprawiedliwości mocno zaskakuje także burmistrza Bochni Stefana Kolawińskiego. Nie spodziewał się, że zapisane w przyjętym już budżecie miasta fundusze na pomoc bezdomnym zwierzętom radni mogą teraz zakwestionować.

- Nie potrafię w racjonalny sposób wytłumaczyć tego zachowania - mówi burmistrz Stefan Kolawiński. - To nie jest wcale jakaś wielka kwota - dodaje pospiesznie jego astystent Andrzej Koprowski.

- W Niepołomicach, gdzie mieszka 10 tys. osób, na taki program zapisano 100 tys. zł, w także mniejszym od nas, 17-tysięcznym Brzesku, 90 tys zł. W Bochni, która liczy 30 tys. mieszkańców mamy przygotowane 95 tys. złotych - wylicza.

Pogadają jeszcze raz
Temat programu ochrony zwierząt na terenie Bochni wróci na obrady rady miejskiej pod koniec maja. Radni mają niespełna miesiąc, by po raz kolejny zastanowić się nad tym tematem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski