Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomność, używki, dno. Mówi, że nałykał się świata. Dziś żyje od nowa

tekst Piotr Drabik
Rowery to całe życie Jarosława. Miłość do nich pomogła mu wyjść z bezdomności.
Rowery to całe życie Jarosława. Miłość do nich pomogła mu wyjść z bezdomności. Joanna Urbaniec
Nie mają rodzin, czterech kątów, zmagają się z chorobami i demonami przeszłości. Mają za to talent i chęć, by w swoich pracach pokazać prawdę. -Prawo do sztuki ma każdy, ważne tylko, by płynęła prosto z serca - mówi Jarosław Janiak, który pisze wiersze, tworzy grafiki i montuje rowery.

W „domu” Jarosława Janiaka, praktycznie każdy przedmiot otrzymał drugie życie. Garaż zaadaptowany na mieszkanie wypełniony jest po brzegi rzeczami, które inni uznali za bezużyteczne. - Całymi nocami nie śpię, ciągle coś robię - nie kryje 48-latek, który swoje nowe życie związał z Pleszowem w Nowej Hucie. Nowe, znaczy lepsze.

Jego największą namiętnością są rowery, które konstruuje od dwóch dekad. Poza klasycznymi góralami, montuje głównie modele poziome. Z dumą pokazuje stukilowy jednoślad o długości trzech metrów, którym przejechał pół Polski, od Pomorza aż po Bieszczady. - Na dwóch kółkach czuję się wolny, bez żadnych ograniczeń - tłumaczy fascynację.

Jednoślady montuje sam, choć nie ma wykształcenia technicznego i wielkiego budżetu. Jarosław wspomina, że nie jeden specjalista od wzornictwa zazdrości mu jego warsztatu. Najważniejszym kryterium jest praktyczność, bo bicykl nie musi być wcale piękny, ale funkcjonalny. Podkreśla, że jazda na poziomych rowerach jest również dla niego koniecznością, ponieważ od dzieciństwa zmaga się z chorobami kręgosłupa i niesprawnością nóg.

Pomiędzy zębatkami i łańcuchami, kryje się jeszcze zapisany od deski do deski zeszyt. Znajdują się w nim opowiadania i wiersze, które Jarosław tworzy od lat.

- Większość z nich nie przetrwała, bo zniszczyłem je od razu po napisaniu - dodaje. Mężczyzna opisuje w nim trudne doświadczenia swojego życia, które go nie oszczędzało.

Jarosław Janiak nie zaznał w dzieciństwie rodzicielkiego ciepła i opieki. Akceptacji szukał więc z dala od rodzinnego domu. Kolejne ucieczki, przypadkowe towarzystwo, coraz mocniejsze używki. Zaczęło się od bańki z butaprenem, potem przyszedł czas na rozpuszczalnik i opiaty.

Wylądował na ulicy, a po latach tułaczki po całym kraju osiadł w Krakowie. W królewskim mieście chwytał się różnych prac. - Nawet nocami pilnowałem kina Kijów, gdzie miałem okazję wykąpać się i obejrzeć nie jeden film - wspomina Jarosław.

Z bezdomności i życiowego piekła udało mu się wydostać dzięki MONAR-owi. Początkowo przychodził tam tylko ogrzać się i wypić herbatę. Nie wierzył w kolejny detoks. Tym razem jednak stało się inaczej i kolejne leczenie w końcu mu pomogło.

Nie było łatwo. Dlatego z dumą dziś przyznaje, że od 21 lat jest „czysty”. Życiową pustkę wypełnił montażem rowerów i właśnie sztuką. Kolorowymi grafikami i poezją. -

Przez dotychczasowe życie nałykałem się świata. Dlatego te najpiękniejsze jego momenty chcę przekazać w swoich wierszach - mówi Jarosław. Poza słowem pisanym 48-latek tworzy również barwne grafiki, które bez kompleksów mogłby powiesić w małej galerii sztuki. - Widziałem przez lata mnóstwo zmarnowanych talentów. Najgorzej jest osiąść na laurach - uważa Jarosław.

- Wśród bezdomnych jest tylu wrażliwych na sztukę i uzdolnionych artystycznie, ilu, porównywalni,e w całym społeczeństwie - zaznacza Łukasz Filek, jeden ze streetworkerów pracujących w krakowskim MOPS-ie. Nie raz miał okazję spotkać osoby mieszkające na ulicy, które przez życiowe załamanie trwoniły artystyczne talenty.

- Cały czas mam w pamięci pana Chrabąszcza, który był absolwentem Akademii Sztuk Pięknych i zawsze siedział przy jednej z kamienic przy Rynku Głównym. Posługiwał się kilkoma językami. Niestety z powodu choroby alkoholowej nie był w stanie utrzymać pędzla w ręki i namalować żadnego obrazu. Z żalem przyznawał, że kiedyś był artystą - opowiada nam Łukasz Filek.

Streetworkerzy starają się w codziennej pracy korzystać z terapii sztuką.

- Gdy już dowiemy się, że osoba bezdomna lubi czytać, pożyczamy jej jedną z naszych książek To swoisty test na prawdomówność - jeśli ją odda oznacza, że można bezdomnemu zaufać. Większość z nich jest honorowa i nie łamie danego słowa - opowiada Karolina Gajda z MOPS-u.

Dodaje, że bezdomni oczywiście zdają sobie sprawę z istnienia muzeów, ale rzadko do nich zaglądają. - Boją się po prostu, że swoim wyglądem będą zwracać uwagę, że bęą musieli się wstydzić - wyjaśnia.

Nie jest także tajemnicą, że bezdomni często zmieniają miejsce swojego pobytu, a razem z nimi znika wówczas ich twórczość. Ale nie zawsze tak jest. Zaniedbane podwórka, portrety współtowarzyszy czy znane wszystkim zabytki - to tylko niektóre kadry uwiecznione na zdjęciach, które w swoich archiwach trzymają streetworkerzy z MOPS-u.

Fotografie zostały wykonane przez samych bezdomnych, jednorazowymi aparatami na potrzeby pracy magisterskiej studenta Uniwersytetu Pedagogicznego Marcina Koguta. Oglądając odbitki można dojść do wniosku, że fotograficy-amatorzy weszli w skórę turystów, uwieczniając głównie znane wszystkim zabytki i uliczne osobliwości. Mimo to nie brakuje zdjęć pokazujących obrazki ich codzienności, jak opuszczone pustostany czy zgromadzone zapasy jedzenia.

Czy kiedyś uda się je pokazać szerszej publicznośći? Na liście wciąż niezrealizowanych wystaw w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej, znajduje się ta poświecona twórczości osób bezdomnych. - Te osoby czasami walczą o możliwość tworzenia, chcą coś robić pomimo własnych problemów oraz uprzedzeń społecznych - wyjaśnia Elżbieta Sala, szefowa działu edukacji MOCAK-u.

Dodaje, że takie pojęcie artyzmu może często wyrywać się znanym nam ramom, w jakich chcemy zmieścić sztukę. Ma tutaj na myśli choćby 58-letnią bezdomną Halinę G., która dwa lata temu pokryła ściany Sukiennic swoimi naiwnymi rysunkami, ukazującymi sceny z jej życia i marzeń.

„Chciałabym być ptakiem, najlepiej szpakiem, zwiedziłabym cały świat” - napisała przy jednym z obrazków, pokazujących kulę ziemską i gwiazdy. Strażnikom miejskim tłumaczyła, że Sukiennice to jej dom i po prostu chciała udekorować swoje „cztery kąty”. Bezdomna za swój czyn trafiła na dwa miesiące do aresztu, a potem słuch po niej zaginął.

Jak zaznacza socjolog z Uniwersytetu Ekonomicznego Katarzyna Kwarcińska, życie bezdomnego ani przez chwilę nie jest romantyczne.: - To ciągłe borykanie się z różnymi problemami: zdobyciem jedzenia, odzieży, różnymi schorzeniami, uzależnieniami, pogmatwanymi relacjami z rodziną, aż po znalezienie i utrzymanie pracy - wyjaśnia.

Jej zdaniem większość bezdomnych tworzy swoje dzieła w sposób czysty. Bez potrzeby chwalenia się swoim talentem przed światem, który ich często nie rozumie. A w sztuce poszukują oni odpowiedzi na uniwersalne pytania dotyczące sensu życia, poświęcenia, bliskości, ale w taki sposób, żeby zrozumieć też swoją codzienność, doświadczenia i przeżycia.

W stu procentach zgadza się z tym Jarosław Janiak. - Prawo do sztuki ma każdy, ważne tylko, aby płynęła ona prosto z serca - dodaje.

Mężczyzna podkreśla, że nic nie robi dla pieniędzy, choć nie raz mu je proponowano. Na ścianie w jego mieszkaniu wiszą co prawda trzy banknoty stuzłotowe...- Na szczęście to tylko ulotki reklamowe, ale niewiele więcej dostaję z co miesięcznego zasiłku - tłumaczy.

Kolorowe grafiki z własnym podpisem zostawił w nie jednym ośrodku dla bezdomnych. Teraz jego myśli zakrząta projekt kolejnego roweru oraz przepisanie swoich wierszy i opowiadań na komputer.

- Muszę je jeszcze zredagować. Może kiedyś znajdzie się ktoś, kto je wyda - wierzy.

***

Wybrane wiersze Jarosława

Żebrak
Poobijany w szmatach
Cały klęczał na rogu ulicy
O grosz nie prosił chleba nie
Oczekiwał lecz miłości
Z tortu kawałek co mu
Koleje losu odebrały na
Krawężnik posłały ludzie
Ze szmat obdarli nagiego
Spragnionego pod tramwaj
Pogrążenia popchnęli
Okrutni rzeźnicy mali…

Lustro
Rozterka i drwina wypełzły
Ze ślicznego zwierciadełka
Wraz z odbiciem wyciągnęły
Prawdę życia miłości co
Przeminęła z oddali
Wspomnienia w głębi ukryte
Starowinka w czarnym
Szalu łzę uroniła

Lampa Newtona
Mosiężna szklaną suknię
Miała w izbie na stole stała
Spokojnie. Jasne światło w
Mroku o zmierzchu babcie biblie
Czytać pomagała raz po raz
Tańczące ćmy pożerała
Jasna i okrutna przykopcony
Kapelusz miała naftą z głębi
Ziemi wypełniona wygłodniała
Śmierci mroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski