„Biała Gwiazda” walczy o pozostanie w Eurolidze

Czy będzie to ostatni mecz euroligowy, jaki krakowianki zagrają we własnej hali w tym sezonie? Niewykluczone. Teoretycznie jednak wciąż mają szanse awansować do fazy play-off.

Nawet wygrana z Nadieżdą nie zagwarantuje „Białej Gwieździe” wyjścia z grupy. Sytuacja w niej jest dość skomplikowana. Aż dwie drużyny mają obecnie taki sam bilans zwycięstw i porażek jak Wisła - Bourges Basket i AGU Spor. Dlatego krakowianki muszą też brać pod uwagę wyniki tych zespołów.

Przede wszystkim jednak ekipa trenera Jose Hernandeza musi odbudować morale po niepowodzeniu, jakim było odpadnięcie z rywalizacji o Puchar Polski już w półfinale. Zresztą, oba ostatnie mecze - euroligowy i pucharowy - zakończyły się porażkami krakowianek. Teraz przed trenerem trudne zadanie. Musi sprawić, by zawodniczki wyczyściły umysły i spróbowały odsunąć od siebie problemy, jakie ostatnio spadły na zespół. - Musimy już zapomnieć o tym, co wydarzyło się na turnieju Pucharu Polski - podkreślał hiszpański szkoleniowiec.

Zespół musi też znaleźć sposób na to, by budować swoją grę bez podkoszowej Devereaux Peters, która kilka dni temu rozstała się z Wisłą. Łatwo nie będzie, zważywszy, że Nadieżda ma pod koszem prawie dwumetrową środkową Angelikę Robinson, wspieraną przez niewiele niższą Natalię Anoikinę. A do tego jeszcze nie można zapomnieć o najlepiej punktującej zawodniczce Nadieżdy, czyli mierzącej 193 cm skrzydłowej Dewannie Bonner.

Kilka tygodni temu prezes TS Wisła sygnalizował, że pojawiła się szansa, by mecz z Nadieżdą odbył się w Tauron Arenie Kraków. Ostatecznie jednak do realizacji tego pomysłu nie doszło. I może dobrze się stało, bo presja gry przed rekordową widownią to chyba ostatnia rzecz, jakiej wiślaczki teraz potrzebują.