Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białe (nie zawsze) damy

PAI
Piękna księżniczka, uwięziona w wysokiej wieży przez okrutnego władcę, macha białą, jedwabną chusteczką z nadzieją, że zostanie wybawiona przez walecznego rycerza. Tak jest w bajkach. Natomiast w strzelistych basztach polskich zamków, które pamiętają średniowieczne biesiady, obok gawronów, zagnieździły się Białe Damy. Kiedy przy pełni księżyca przemyka po krużgankach cień, coś skrzypi, jęczy i zawodzi, to jest to niewątpliwie znak, że wróciła skrzywdzona dusza dawnej mieszkanki. Jeśli nie komnat, to lochów pod zamczyskiem.

Duchy polskich zamków

Każdy zamek, który otworzył swoje podwoje dla turystów, tym bardziej ten, gdzie urządzono pokoje dla gości, ma swojego dyżurnego ducha. Czasem można go sobie zamówić przez telefon, jak pizzę, i poprosić o podwójną porcję strachu. Jednak najczęściej konkretny duch wpisany jest w zamkowy krajobraz i w legendy, opowiadane od wieków przez mieszkańców podzamcza. Nie są to tylko zmyślone bajki. Mówią o niepospolitych, prawdziwych postaciach i o ich dramatycznych życiorysach.
Najpospolitszym duchem polskich zamków jest Biała Dama. Raz uosabia dobrą i mądrą kobietę, której panowanie zapisało się w ludzkiej pamięci jako czas dobrobytu i spokoju, kiedy indziej jest to nieszczęśnica, wykorzystana i źle traktowana przez lokatorów zamczyska.
W parku otaczającym pałac w Kórniku widziano zjawy kochanków. Od czasu do czasu po alejkach przechadzała się Teofila z Działyńskich Potocka, primo voto Szołdarska. Schodziła z wiszącego w muzeum portretu, by spotkać się z rycerzem na koniu. Czekał na nią w cieniu starych drzew. Była to XVIII-wieczna dama, wielce wykształcona, która z Paryża sprowadzała nowości wydawnicze, a tam wysyłała... brudną bieliznę do prania.
Natomiast Biała Dama z Lidzbarku Warmińskiego była postacią tragiczną. Służyła u ostatniego mieszkańca zamczyska, biskupa Ignacego Krasickiego i - jak się okazało - miała również inne obowiązki. Kiedy odkryła, że w łonie nosi biskupiego potomka, zamierzała nowinę tę obwieścić światu. Za ten brak skromności poniosła karę. Wtrącona do lochu, zmarła.
Niestety, duchy przychodzą jedynie nocą. Ani w Kórniku, ani w Lidzbarku Warmińskim nie można przenocować w murach zamku, więc Białej Damy spotkać nie sposób. Ale są jeszcze w Polsce gościnne zamki, czasem odwiedzane przez duchy. Nikt już się zjaw nie boi, bo nawet te jęczące i skrzywdzone za życia nikomu jeszcze nie zrobiły krzywdy.
Tuż przy granicy z Litwą, na wzniesieniu, górującym nad niewielkim miasteczkiem Reszel, wznosi się zamek biskupów warmińskich. Grube mury z czerwonej cegły, strażnicze ganki, kuta w żelazie, ostro sklepiona brama i potężna baszta, z której rozciąga się widok na całą okolicę - wszystko to, mimo wojen i pożarów nękających te okolice przez siedem wieków, zachowało się w doskonałym stanie. Jeszcze trzydzieści lat temu zamek, który nosił nazwę "niezwyciężonego", bo nigdy nie wzięto go orężem, ział pustką. Nikt nie miał odwagi zbliżyć się do murów, w których straszyło.
W centralnym punkcie dziedzińca, wybrukowanego kocimi łbami, studnia pełna połyskujących w słońcu monet, wrzucanych na szczęście. Obok zaparkowany fioletowy, staruszek mercedes Bolesława Marschalla, zwanego w środowiskach artystycznych Olsztyna i Warszawy kasztelanem. Od ponad 25 lat jest on dobrym duchem reszelskiego zamku. Rzeźbiarz, absolwent gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. To on ściągnął do zamczyska wybitnych artystów, którzy przyjeżdżają tu na plenery, urządzają wernisaże, koncerty kameralne i przedstawienia teatralne. Sam wyposażył komnaty w meble, stylizowane na średniowieczne. W zorganizowanej przez niego galerii wiszą obrazy współczesnych artystów, m.in. Franciszka Starowieyskiego, które nie zmieściłyby się w żadnym salonie wystawowym.
Zamiast Białej Damy honory pani domu pełni ciemno ubrana kasztelanowa. Wręcza klucze do komnat, których nie włoży się do żadnej kieszeni ani torebki. Ciężki, żelazny waży ponad kilogram. Tak samo solidny jak drzwi z potężnymi okuciami. Za nimi hall prowadzący do sypialni. Mimo elektrycznych lamp i telewizora, człowiek czuje się w takim pomieszczeniu tak, jakby przejechał wehikułem czasu ponad pięćset lat na wstecznym biegu. Stół z grubych bali o nieregularnych kształtach, takie same ławy, łóżka z siennikami, wypolerowana przez czas ceglana podłoga. Obok łazienka, na szczęście nie średniowieczna.
Pytam o ducha Białej Damy. - Jaka tam dama! - syn dyrektora macha pogardliwie ręką. - Delikatnie mówiąc, ówczesna panienka lekkich obyczajów. - Miała 38 lat i czworo dzieci nie wiadomo z kim - uzupełnia ojciec. - Wszystko wskazuje na to, że była nieszczęśliwą ofiarą, którą więziono w zamku. Jednak przez te ćwierć wieku, od kiedy mieszkamy tu w zamku z rodziną i czasami przyjaciółmi, nigdy nie zakłócała nam spokoju. Natomiast te jęki, które słyszano z baszty, to głosy wydawane przez młode sowy, spotęgowane przez akustykę pomieszczenia.
W XIX wieku w okolicach tych szalał niewyobrażalny pożar. O podpalenie miasta posądzono Barbarę Zduk. Sąd w Lidzbarku skazał ją na śmierć na stosie. Przerażeni surowością wyroku mieszkańcy Reszla składali apelację u króla, jednak nic to nie dało. Dwa miesiące później z Lidzbarku przyjechał kat i zaraz za murami miasta, na tak zwanej Szubienicznej Górze zapłonął ostatni stos w Europie.
- Zachowały się dokumenty, wyroki sądowe, znane jest nazwisko kata - mówi dyrektor zamku Bolesław Marschall. - Wiadomo, że kat ją w jakiś sposób znieczulił, nie pamiętam w jaki.
Najbardziej chyba znanym polskim duchem jest Biała Dama z zamku w Golubiu Dobrzyniu. Przynajmniej raz w roku, w sylwestra, punktualnie o północy wyłania się z sekretnego przejścia w murze, zakrytego portretem, który wisi w jej sypialni, służącej dziś za salę balową. Obraz pokrywa się mgłą, a piękna księżniczka w koronie na głowie i białej sukni zdobionej perłami miesza się z tłumem gości. Toast wypije, potańczy, pobawi się z gośćmi do białego rana, porozmawia... Znika, gdy nadchodzi świt.
- To oczywiście zabawa - tłumaczy Zygmunt Kwiatkowski, historyk i animator zamkowego życia. - Naszym sylwestrowym duchem przeważnie jest Miss Polonia, która ma za zadanie odegrać rolę Anny Wazówny. Ale w tego prawdziwego golubskiego ducha ja wierzę. To on czuwał, by ten zamek przetrwał, chociaż były projekty, by go rozebrać na budulec. Jednak miejscowa ludność nie miała odwagi zabierać stąd cegły. Podobno każdej nocy Anna Wazówna odbywa spacer z Torunia, gdzie w kościele Marii Panny złożone są jej prochy, do Golubia, by doglądać swojego domostwa. Bardzo przekonująco brzmiały opowieści nieżyjącego już dozorcy zamku, Mariana Pućki, któremu ukazała się zjawa Anny Wazówny w królewskim diademie i białej szacie. Szła wolno krużgankami w kierunku kaplicy zamkowej.
Była to bardzo pracowita, mądra i dobra kobieta. W początkach XVII wieku Anna Wazówna, córka króla szwedzkiego Jana III i Katarzyny Jagiellonki, jako protestantka musiała opuścić stolicę, opanowaną przez kontrreformację. Przeniosła się do Golubia, gdzie skupiła elitę intelektualną Europy.
Natomiast najmłodsza Biała Dama pojawiła się w Książu, w południowo-zachodniej części Polski. To historia niedawna, ponieważ swój epilog ma w czasach II wojny światowej. Ledwie dwa lata temu zmarł kamerdyner dzisiejszego ducha. A w niedalekiej Pszczynie żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają Białą Damę jako piękną, wspaniałą i pełną energii kobietę.
Ostatnia pani na zamku w Książu była piękna, jej zdjęcia ukazywały się na okładkach magazynów w całej Europie, tak jak dzisiaj pokazuje się zdjęcia modelek i aktorek. Angielska arystokratka, Maria Teresa Oliwia Cornwallis-West, przez bliskich zwana Daisy, weszła do Książa jako żona niemieckiego księcia Jana Henryka XV Hochberga von Pless, właściciela kilku zamków i wszystkich kopalń na Dolnym Śląsku.
Kiedy wybuchła wojna, krytykowała przepych na zamku i rozrzutność męża, więc się z nią rozwiódł. Krnąbrną i mającą własne zdanie żonę, zastąpiła osiemnastolatka. Natomiast życie samej Daisy biegło odtąd skromnie. Mimo to widywano ją z malutkimi paczuszkami, które woziła do obozu koncentracyjnego w Gross Rosen. Przychodziła też na zamek w Książu, który kilka lat po jej rozwodzie z księciem został skonfiskowany przez hitlerowców. Przynosiła pracującym tam więźniom jedzenie i dobre słowo. Zmarła ponoć w 1943 roku.
(PAI)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski